Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2011-03-11 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2912 |
I Ona.
Dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie?! Ciekawe gdzie on teraz jest, co robi... A właściwie jak mu było na imię? Marek? Maciek? A może to w ogóle nie było na „m”? Miał takie piękne oczy. Tak cudownie tańczył. Nigdy nie zapomnę tej dyskoteki. Wcześniej się nie znaliśmy. A może powinnam żałować, że poszłam z nim do domu? Może to nie powinno się wydarzyć? Te kilka chwil zapomnienia... Oooch... To stało się tak szybko. Nie miała czasu nawet pomyśleć czy robię dobrze. Zrobiłam źle? Przecież nic się takiego nie stało. Nic takiego... tylko ze... Jak mam mu o tym powiedzieć? Dał mi numer telefonu, ale przecież to miała być tylko przygoda. Bez zobowiązań. Co powie na to, że jestem z nim w ciąży?
II Ono.
Kim ja właściwie jestem? Gdzie jestem? Jestem taki mały, mam rączki i nóżki. Jest mi tu dobrze. Mamo? Czy to ty? Tak. Jestem w tobie. Jesteśmy razem. Zawsze będziemy razem, prawda? Mamo, czy ty jesteś smutna? Dlaczego się nie cieszysz? Przecież jestem. Nie cieszysz się, że jestem? Mamo... Kocham cię, mamo.
III Ona.
Wiedziałam! Wiedziałam. Przecież nawet nie oczekiwałam, że będziemy razem... On go nawet nie chce uznać... Co ja mam zrobić? Jestem młoda. Całe życie przede mną... studia... kariera... Jakie perspektywy ma samotna matka? Czy mam zaprzepaścić moje marzenia o karierze modelki? Przecież marzyłam o tym od dawna. Nie. Nie mogę. Co mam zrobić? Jest jedno rozwiązanie... Nie. Nie mogę tego zrobić. Ale nie mogę też zniszczyć sobie przyszłości. To dziecko nie może się urodzić. Nie chcę tego robić, ale... chyba... muszę.
IV Ono.
Mamo! Tak chciałbym już być duży... Chciałbym już widzieć świat dookoła. Pomyśl mamo jak to będzie cudownie. Wszystko będziemy robić razem! Jakie życie musi być piękne... Mamo, będę cię bardzo kochał. Pokażesz mi kiedyś niebo... i słońce... i drzewa... i śnieg. Dobrze, mamo? A potem nauczysz mnie mówić, żebym mógł ci powiedzieć... jak dobrze mi z tobą. I będziesz mnie trzymać za rączki, żebym nauczył się chodzić. Będziesz mi śpiewać... i opowiadać bajki. A jak urosnę... będziesz ze mnie dumna, mamo. Mamo! Czy ty naprawdę się z tego nie cieszysz? Mamo? Czy... ty mnie nie kochasz?
V Ona.
Już... już po wszystkim. Moja przyszłość... moja kariera... uratowane. Już go nie ma... Nie chcę mieć dziecka. Chyba nigdy nie będę mieć dzieci. Nie nadaje się do roli matki. To do mnie nie pasuje. Cieszę się, że nią nie zostałam. Zrobiłam to co było słuszne. Nie mam wyrzutów sumienia.
VI Ono.
Mamo! To mnie bolało... tak bardzo bolało. Co mi zrobiłaś? Ja przecież chciałem żyć! Mamo... chciałem żyć... Co się ze mną stało? Gdzie są moje rączki, moje nóżki? Gdzie jestem? Mamo... skazałaś mnie na śmierć. Czy na taką śmierć zasłużyłem? Bez grobu, bez cmentarza... Wyrzucony jak śmieć do kosza z odpadkami. Mamo... dlaczego mnie nie kochałaś? Dlaczego nie chciałaś moich narodzin? Mamo! Czy ciebie też nie kochano? Odebrałaś mi życie... Odebrałaś mi moją szansę... Zabiłaś... zanim zdążyłem się urodzić...
VII Ona.
Nie potrafię o tym zapomnieć. Nie potrafię przestać myśleć o tym dziecku. Na początku nie miałam wyrzutów sumienia, a teraz... Czy to co zrobiłam było złe? Czy zrobiłam źle?! Czy... czy ja... Czy ja zabiłam człowieka?!
30 sierpnia 2004
ratings: very good / excellent
Treść? Z podobnej traumy do tej pory nie potrafi się wyzwolić moja Przyjaciółka.
Nie, nie byłaby samotną matką, ale uprzednio rozwiedziony mąż-artysta, córka z poprzedniego związku, ona: studentka i on: niewiele zarabiający, a przecież płacił alimenty, czyli - jak (i z czego) żyć, bo chorowici Rodzice?
Kilka dekad rozpaczy Eli. Pocieszam Ją jak mogę, ponieważ w podobnym szoku wtedy nikt nie myśli racjonalnie...
Zabite Dziecko Eli to dziewczynka; co pewien czas zrozpaczona matka widzi Ją we śnie :(