Author | |
Genre | romance |
Form | prose |
Date added | 2013-07-08 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3367 |
To było jak jesienny podmuch wiatru. Moje uczucie do Elizabeth rozpłynęło się wraz z kupieniem nowej gitary. Przez rok uczyłem się gry aż w końcu mogłem się pochwalić wyćwiczonymi chwytami i jakąś wyszukaną melodią, którą umiałem.
Była także pewna dziewczyna. Podchodziłem do niej sceptycznie. Była dziwna. Kochała Japonię, mangę, anime... Nie rozumiałem tego. To było dziwne ale to w jaki sposób mówiła o tym kraju wzbudzało we mnie poczucie winy, że uważam, że jest dziwna. Nie chciałem się z niej naśmiewać ale szedłem wraz z opiniami innych.
Pamiętam jak grałem w parku. Było ciemno, a blask ulicznych lamp rzucał jedynie marny cień na moją osobę. Czułem się tak bezsilnie, a wtedy ty zjawiłaś się przede mną. Przykucnęłaś i uśmiechnęłaś się.
-Dziwna jesteś...-powiedziałem.
-Nieważne...- odparłaś i przejechałaś palcami po strunach gitary.- Twoja gra... Brakuje jej czegoś. Jest pusta, nie wzrusza... Przypomina niespełnioną miłość, która niesie za sobą niepotrzebne szkody.
Z takimi słowami mnie zostawiłaś, a kiedy zrozumiałem znaczenie tych słów, ty już odeszłaś. Roztrzaskałem w wściekłości gitarę o chodnik i napawałem się widokiem odłamków i zerwanych strun.
Padłem na kolana i płakałem. Nad sobą. Nad życiem. Przez chwilę nienawidziłem siebie, obwiniałem ciebie, dziwną dziewczynę, której tak na prawdę nie znałem. Byłem dziwny.
Potem widziałem cię tylko na korytarzach jak przy ścianie czytałaś swoje komiksy. Aż pewnego dnia obserwując cię z daleka, zauważyłem jak bardzo wstrzymujesz łzy. Podciągałaś nosem, zaciskałaś nerwowo palce na stronach mangi.
Podszedłem do ciebie. Przykucnąłem. Speszyłaś się, odwróciłaś wzrok i zacisnęłaś mocno powieki.
-Hej, dziwna dziewczyno...-odezwałem się z uśmiechem.- Czegoś ci brakuje...
Spojrzałaś na mnie ze smutkiem, ze łzami w oczach.
-Czego ?-zapytałaś cicho.
Roześmiałem się i pokręciłem głową.
-Uśmiechu- stwierdziłem, a wtedy ty, dziwna dziewczyna, rozpłakałaś się. Nie wiedziałem co mam robić, więc przygarnąłem cię w swoje ramiona. Czułem drżenie twojego ciała, jak łapczywie chwytałaś powietrze do płuc, łkając.
Po chwili zaczęłaś się śmiać. Naprawdę byłaś dziwna. Wstaliśmy, a ja zaprowadziłem cię na boisko, do sekretnego miejsca, za drzewami i wysokimi krzakami.
Chodziłaś jak lunatyk. Pamiętam to. Nagle podwinęłaś rękawy czarnej koszulki i ujrzałem twoje blizny. Długo rozmawialiśmy. Tak, to także pamiętam. Opowiadałaś dużo o sobie. O rozwodzie rodziców, o załamaniu... I zrozumiałem. Ty nie byłaś dziwna, ty w ciągle cierpiałaś. Nikt cię nie rozumiał.
Objąłem cię wtedy mocno i przymknąłem oczy. Poprosiłem cię o jeden szczery uśmiech, który po chwili ujrzałem na twojej twarzy. Byłaś piękna.
Od tamtej pory widywaliśmy się codziennie. Rozumiałem cię i także mnie rozumiałaś i za nim się obejrzałem, pokochałem cię. Byłaś naprawdę wspaniała. Otworzyłaś mi drzwi do swojego świata, który na pozór wesoły i żywy, okazał się skupiskiem bólu, ukrytych lęków i potrzeb. Nie byłaś dziwna. Pokochałem cię za inność, za uśmiech, za szczerość...
Pamiętam nasz pierwszy pocałunek. Zderzyliśmy się głowami, ty się śmiałaś, a ja zażenowany przeklinałem na siebie w myślach... Ujęłaś wtedy moją twarz w dłonie. Ty zrobiłaś pierwszy ruch. Ty byłaś dojrzalsza. Kochałem cię za to.
I pamiętam jak ścięłaś krócej swoje włosy. Śmiałem się, że chodzę z chłopakiem... A ty niczym niewzruszona uwiesiłaś się na mojej szyi. Nie byłaś dziwna.
I pamiętam ten przeszywający ból w klatce piersiowej... Jak mogłaś mi to zrobić? Odeszłaś. Nie mogłem nic zrobić, jak lunatyk szukałem dla ciebie ratunku ale ty pogodziłaś się z losem. Wtedy pomyślałem, że jesteś dziwna.
-Daj sobie pomóc !-wrzasnąłem i rozpłakałem się jak dziecko.
-Pod łóżkiem...- powiedziałaś z łagodnym uśmiechem. Załkałem i zajrzałem pod łóżko. Gitara ? Spojrzałem na twą twarz i ponownie wrzasnąłem.
-Niech twoja muzyka nie będzie pusta...-poprosiłaś.
Upadłem na kolana i łkając, zacząłem grać. Uśmiechałaś się przez ten czas, a wraz z końcem piosenki umierałaś, więc przedłużałem melancholijną melodię...Umarłaś. Skuliłem się i wołając twoje imię, podszedłem do łóżka. Przytuliłem się do twojej piersi.
-Nie zostawiaj mnie...-wyszeptałem.
Patrzył na grób dziewczyny, powstrzymując łzy. Zaciskał dłonie w pięści. Był bezradny, a jednak o jego nogę oparta była gitara, którą dostał w dniu jej śmierci.
ratings: perfect / excellent