Go to commentsHonoruisz Balzak - stracone złudzenia
Text 35 of 89 from volume: ŻYCIE W NIEBYCIE
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2013-08-24
Linguistic correctness
Text quality
Views2974

Paryska wycieczka Lucjana Chardon de Rubempré, (bohatera powieści „Wielki człowiek z prowincji w Paryżu”), jest podróżą Balzaka. W odróżnieniu od Lucjana, Honoriusz nie należał do psychicznych ułomków. Balzak jest Lucjanem, lecz nie ze względu na brzoskwiniową urodę i minimalny talent, ale - z uwagi na nadzieje związane z Paryżem (Tak Honoriusz, jak i Lucjan, nieświadomi czekających zagrożeń, przybywali tu razem z tysiącami innych myśląc, że są jedynymi, których spotka kariera, jedynymi wybranymi w tym ludzkim zlewisku dążeń, podczas gdy już wkrótce przekonać się mieli, że stworzyli sobie nieistniejący obraz świata, w którym nie ma miejsca na sławę i zaszczyty poparte umiejętnościami, a o człowieku świadczy nie zawartość mózgu, ale pozerstwo, emblemat, nazwisko. O tym, kim się jest i co się sobą rzeczywiście przedstawia, decyduje zawartość sakiewki: można być pokazowym bałwanem, byleby się miało odpowiednie apanaże, koneksje i lada jakie szlachectwo. Niestrudzony marzyciel, Honoriusz, koneksje miał bajecznie złe, a szlachectwo - doszczętnie wątpliwe, pozostawała mu więc tylko harówka; tworzy powieść podszytą biografią, powieść o roztrwonionych umiejętnościach i wyśrubowanych nadziejach; historię upiększoną o miłosny wątek Lucjana przyczepionego do smętnej Koralii).

*

Z łatwością mógł zaspokoić pretensje do seraficznego samopoczucia. Starczyło robić dobre wrażenie, mieć okolicznościowy, myślący wzrok polakierowany przenikliwością, odprasowany przyodziewek, głowę w niebytach, zaświatach i mgle, bywać w salonie, w którym, na stanowisku Wyroczni i Bezdyskusyjnej Muzy, zasiadała czcigodna pani Maria Luiza Anais de Bargeton   z  domu  de Negrepelisse.

Wystarczyło trzymać się jej łapki, wnikliwie wzdychać do jej podstarzałych wdzięków, mieć omdlałą minę podczas czytania własnych wierszy o sielskim życiu usłanym sonetami ze stokrotek i być w niej od stóp do głów nieszczęśliwie zakochanym.

W zacisznym grajdole Francji, w zapyziałej mieścinie  Angoulěme, tak. Natomiast w Paryżu – nie. Dla Lucjana, Wieszcza Z  Nizin, Wielkiego Nieudacznika Z Prowincji, Pierwszego Wybitnego Wśród Miernych, poety należącego do kategorii ludzi chciwych sławy, o miłym sercu, lecz wątłym charakterze, synka pigularza, Lucjana Chardon, rozpieszczonego przez matkę i siostrę,  poety daremnie pchającego się na wykwintne pokoje z lokajami, wyprawa ta była zapowiedzią gruntownych zmian streszczających się w słowie „nareszcie”. Nareszcie zostanie zauważona jego wielkość, wreszcie znajdzie się na dobrze urodzonym miejscu i jego zdolności zostaną docenione zgodnie z ich rozmiarem.

Lecz w mieście stołecznym, w skupisku poetów lepszych od niego, w metropolii  wielokrotnie przewyższającej zaściankowe śmiesznostki, wśród dywizjonów  elokwentnych pieczeniarzy, wpisowe za zadawanie szyku stawało się zbyt wysokie dla ludzi pokroju Lucjana; ginęli zagryzieni przez tłum sobie podobnych, walczących o uznanie; tęsknota za powodzeniem umniejszała ich niedawne skrupuły, stawała się  nawykiem (w szczerej rozmowie z Lucjanem Chardon, Stefan Lusteau, dziennikarzyna z gatunku sprzedajnych z rozsądku, wyznaje: `sumienie, mój drogi, to kij, który każdy bierze, aby nim grzmocić sąsiada, ale którym nigdy nie posługuje się dla siebie`).

Wiódł życie finansowo skromne i oszczędne, prowadzone na cynowej zastawie, zamiast na porcelanowych talerzach. Wymagało ono od niego  poświęceń, kompromisów, ustępstw, powolnego, lecz nieuchronnego wycofywania się z marzeń o sławie , rezygnacji z poprzednio wyznawanych ideałów, a tak prowadzone życie - sprzyjało wątłym naturom: rzucony na głęboką wodę paryskiego bajora, nie był w stanie utrzymać się na jego powierzchni, a co dopiero płynąć pod prąd.

*

Paryż, sierociniec szczęśliwości, podziemna oranżeria złudzeń, okazał się lęgowiskiem sceptycznych poglądów. Zmienny klimat społeczny, spleciony z chłodnym rejestrowaniem ludzkich zachowań, uzależniony od miejsca rozgrywanej akcji, od smaku i obyczajów narzuconych przez egzystencję, wyznaczał ludziom dualistyczną rolę.

Na wstępie, zanim przybywający do Paryża geniusze - poezji nauczyli się redukować swoje potrzeby i zachcianki, nim zadowolili się lada ustronną kanciapą, tudzież skromnym jedzeniem za Bóg zapłać, nieraz przyszło im złorzeczyć na topniejące zapasy wiktuałów przywiezionych z domu i żałować nazbyt pochopnej decyzji o podboju stolicy.

Zasiedziali wyżeracze paryscy wykorzystywali naiwność owych tych natur, starając się wycisnąć z nich wszystkie pozostałe soki uczciwości i obrócić je na swój pożytek: wiedzieli, że głodny, obdarty, zaniedbany przybysz z dalekiego departamentu prędzej zgodzi się na niezaszczytne porozumienie i szybciej zawrze pakt z szatanem, aniżeli - syty.

W ten sposób rozmnażały się kadry szubrawców o gołębim sercu: duchowi zdechlacy godzili się na paradowanie w kolczatce z luksusowych mrzonek, stawali się moralnymi brzuchomówcami, wtykali własne zapatrywania do kieszeni i tracili energię na rozsiewanie dwulicowych uśmiechów, a ich obecny rozum dostosowany był do aktualnej akceptacji otoczenia.

*

Lucjan, podobnie jak Balzak, jest człowiekiem o dyskusyjnym szlachectwie. Jak Balzak, ma nieprzyjemność zaznajomienia się z dziennikarskimi kurtyzanami. Jak Balzak, samotny i nieznany, gnieździ się w obskurnym i nieprzytulnym pokoiku, jada w niewystawnej knajpie u Flicoteaux’a i odkrywa, że w świecie, wcale nie tak uduchowionym, jak sądził, w salonach, buduarach i garsonierach, których nie potrafił sforsować swoim talentem, w obszarach naznaczonych stygmatem przekręconych intencji i fałszywych luster, w wyśnionym Paryżu, tym kamiennym ogrodzie zoologicznym   dla cwaniaków, miejscu pojedynków na szyderstwa, imputacje i kpiny, rządzą te same prawa co tam, skąd uciekł. Stwierdza więc, że nie ma różnicy między zaściankiem z umysłowej nędzy, a szykowną nędzą wielkomiejskich umysłów, gdyż miejsca te dzieli tylko  skala, proporcja.

Cdn.

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Piękny esej w duchu i stylu Tadeusza Boy`a Żeleńskiego względnie Mieczysława Jastruna :)
© 2010-2016 by Creative Media