Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2013-09-17 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3124 |
WIELKIE PLANY
Tuż po studiach, na nie całe dwa lata przed wydarzeniami sierpniowymi znowu regularnie zaczęłam spotykać się z Lele, która już wtedy od kilku lat pracowała. Wróciłam do rodzinnego miasta i nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Popołudniami, gdy Lele przyszła już z pracy odwiedzałam ją. Przy okazji robiłam sobie półgodzinny spacer w jedną a później w drugą stronę. Teraz nawet sprawiało mi to przyjemność.
Za którymś razem, gdy nie miałyśmy o czym mówić Lele nagle spytała czy nie chciałabym napisać powieści, ponieważ ona właśnie o czymś takim myślała ale nie wie jak się za to zabrać?
Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nigdy nie podejrzewałam jej o skłonności literackie. No, cóż?.. Ludzie miewają różne pomysły. Czasami nawet coś im z tego wychodzi. Uznałam, że w okresie kryzysu ekonomicznego, kiedy wszystkiego brakuje można to zastąpić jakimś wymyślonym światem.
Chyba zdarzyły się w literaturze przypadki napisania jednego utworu przez dwie osoby? – ciągnęła swoje Lele.
Przyszedł mi do głowy tylko duet Pierre Boileau i Thomas Narcejac – nawet zanana spółka autorska. Według ich powieści powstał w 1958 roku amerykański thriller w reżyserii Alfreda Hitchcocka „Zawrót głowy” opowiadający o psychologicznym morderstwie.
Powiedziałam o tym Lele. Chyba wiedziała o co chodzi, bo film był parę razy powtarzany w telewizji.
Chcesz pisać kryminał? - spytałam.
Nie, nie... - zaprzeczyła. - To powinno być coś o dziewczynie takiej jak my, tylko, że jej życie będzie ciekawsze niż nasze.
Nawet zainteresowała mnie.
Wymyśliłaś już coś?
Czy ja wiem?... - zastanowiła się. - Na pewno będzie się fajnie ubierać...
To niewiele – pokręciłam głową. - Nie da się napisać powieści o samym ubieraniu się.
Może ty coś wymyślisz? - zaproponowała.
Zastanowię się – obiecałam. - Tak na poczekaniu niestety, nie potrafię.
Po powrocie do domu rzeczywiście zaczęłam zastanawiać się. Nie spałam chyba przez pół nocy myśląc o tym, jak może wyglądać ciekawe życie?... W końcu doszłam do wniosku, że to co dla mnie jest ciekawe nie posiada walorów literackich i dzielenie się tym z Lele nie ma sensu. W następnej kolejności zrobiłam przegląd interesujących zdarzeń zarejestrowanych w pamięci. O dziwo, moje rozmyślania przybrały kształty mało realne. Snuły się w tym świecie postacie, które podlegały dziwnym przekształceniom - z życzliwych, sympatycznych, komicznych lub obojętnych nagle przeobrażały się w złośliwe potwory czyhające na najdrobniejszy błąd, gotowe w każdej chwili ujawnić swoje odrażające oblicze i zaatakować. Postacie te układały jakieś plany, chowały coś w zanadrzu, próbowały strategicznych rozgrywek, czekały na właściwy moment, żeby odsłonić nieznaną druzgocącą prawdę.. Wszystko to otaczała nie pasująca do całości mgiełka melancholii, bliżej nieokreślonej nostalgii i przekonanie, że piękno tego świata jest tuż, tuż – na wyciągnięcie ręki byle tylko potwory nie przeszkodziły, byle nie doszły do głosu: egoizm, małostkowość i ignorancja. Wszyscy pojawiali się w mniej lub bardziej wyrazistej scenerii ulic, domów, biur, kin i teatrów, kawiarni, parków, bulwarów, plaż i tak dalej a każde z tych miejsc było godne pióra poety. Dziewczyna, która dobrze się ubiera bez problemu mogła pojawić się w każdym z nich. W końcu usnęłam niezdecydowana: o czym chciałabym pisać?
Kilka dni później znów odwiedziłam Lele.
Usiadłyśmy przy stole, poczęstowała mnie herbatą, posłała w moim kierunku ten swój charakterystyczny uśmieszek z ustami ściągniętymi w dzióbek i zadała pytanie, którego należało się spodziewać:
No i co?... Wymyśliłaś coś interesującego?...
Przemyślałam sobie różne rzeczy – powiedziałam – i można by coś z tego wykorzystać ale chciałabym, żebyś ty pierwsza zaczęła tę historię.
Lele niespokojnie poruszyła się na fotelu, popatrzyła w okno, wypiła łyk herbaty i opuściła wzrok na blat stołu.
No, wiesz... Właściwie to liczyłam, że będziesz wiedziała jak to zacząć...
Ale przecież to ty chciałaś pisać. Ja tylko miałam dołączyć się – spokojnie zwróciłam jej uwagę.
Owszem... ale ty zacznij... - upierała się przy swoim.
Jak mogłam coś zacząć skoro nie wiedziałam w czym rzecz?.. W końcu pierwszeństwo należało do inicjatora, który powinien być najlepiej zorientowany w jakim kierunku chce zmierzać.
Powiedz cokolwiek... Zrób jakiś wstęp a ja spróbuję to rozwinąć jeśli będę w stanie. Jeżeli nie, to po prostu powiem ci, że nic nie wniosę do wymyślonej przez ciebie historii.
Nie, nie... Tak to ja nie chcę – zaprotestowała. - Ty musisz pierwsza coś wymyślić.
Dalsze przekomarzanie się z Lele nie miało sensu. Skoro musiałam sama wszystko wymyślić, to żadne towarzystwo nie było mi do tego potrzebne.
A co byś chciała zrobić z taką książką, którą napisałybyśmy? - zmieniłam temat.
Roześmiała się:
Nic... Miałybyśmy tak dla siebie...
Czyli mamy robić to dla zabawy? - upewniłam się.
No, tak... - zgodziła się ze mną.
Ładna zabawa – pomyślałam. - Ja się będę bawić a ona tylko przyglądać się temu.
Spróbowałam jeszcze raz:
Jeżeli tak to ma być to co ci szkodzi zacząć? Przecież pierwsza z tym wyszłaś... Myśląc o pisaniu książki musiałaś o coś zaczepić swój pomysł. Inaczej nie przyszłoby ci to do głowy.
Skrzywiła się, popatrzyła w okno, znowu sięgnęła po herbatę.
Nie... To nie ma sensu. Może damy sobie z tym spokój...
Nie wiem na co Lele liczyła?... Sądziła pewnie, że takie postawienie sprawy skłoni mnie do przejęcia inicjatywy... Ja, tym czasem uznałam, że pomysł Lele nie jest dobrym pomysłem i przyznałam jej rację – dałyśmy sobie z tym spokuj.
ratings: good / very good
Poprzedniczka wskazała dwa błędy ortograficzne. Ja jestem bardziej dociekliwy i znalazłem jeszcze dwa: "nie pasująca" oraz "tym czasem" należy pisać łącznie.
Ale najważniejszą słabością tego tekstu jest interpunkcja. Brakuje przecinków przed: znowu, co ze sobą, odwiedzałam, a później, Lele nagle, czy nie, ale, jak się, można, o co, myśląc, co dla, nie posiada, byle tylko, a każde, bez problemu, ale, jak to, skoro, w jakim, a ja, jeśli, a ona, co ci, musiałaś, na co (27). Zbędne przecinki przed: że (w konstrukcji: tylko że), tymczasem (w tekście jest "tym czasem").
Poważnym niedociągnięciem jest też brak myślników przed wypowiedziami na początku dialogu. Dwukrotnie wielokropki miały tylko po dwie kropki. Słowo "zanana" prawdopodobnie miało brzmieć "znana".
To nie jest dyktando, więc poprawność językową oceniam na dobrze, chociaż mam duże wątpliwości.