Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2017-08-24 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2661 |
W marcu 1999 roku młody oraz bardzo ambitny Krakowski Zespół Kameralny [pod kierunkiem Łukasza Mikołaja Mateji] m. in. nagrał na kasecie Koncert d-moll na obój i orkiestrę barokowego kompozytora weneckiego Benedetta [w rzeczywistości Alessandra] Marcellego. Słuchając tego, skądinąd mistrzowskiego wykonania, opisałam je jako „Horae [godziny], czyli Spektakl światła” opublikowane następnie w poetyckim zbiorku „Rodzima Wieliczka” (Kraków 2005):
Andante (Impresje)
Mieczyków szereg barwny na baczność stoi jak wojsko
cierpkością wieje nasturcji w róż herbacianych krzakach.
Spóźniony zakwitł wiciokrzew leżak rozkłada słonecznik
w hamaku świetlistym i modrym śliwkowe opala się lato.
*
Upalny sierpnia finał miodnym oddycha skwarem
trzmieli brzęk i granie pszczół wiechliny płowe kołyszą.
Łąka kadzidłem faluje - nad nią nachyla się z ciszą
smagły wiatr balsamiczny pod słońca palącym ciężarem...
**
Jesienne lato słomą pachnie - blask południa ostrzem diamentowym kreśli
znieruchomiało ciepło - i jak rtęć z wolna - srebrzyste opada powietrze.
Bursztynem iglaki płaczą jantaru skroplonym ulepkiem
kwitnie wrzos - żółtą bryczką jedzie uśmiechnięty wrzesień.
Adagio (Kołysanka)
Ziół spłowiałe pejzaże
w kwiatach wirydarze
pogłosem rosy odbija się śpiew -
W wydmuszce makówki zeschłej
w izdebce wieczoru niebieskiej
pod lampą miesiąca jasną
kometą srebrną choć straszną
zachodu czerwoną latarnią
zmierzchu ogarkiem
szara dogasa godzina
Wieczór przechodzi w noc
płoną planet lichtarze
kryształowe kandelabry gwiazd
Presto (Pobudka)
To ja
promyk szyldkretowy
najpierwszy brzask
pukam nieśmiało
do ufortyfikowanych bram
nocy przepastnej
Zaraz jutrzenka rozczesze
światło jak sploty miękkie
Niebo zalśni
szafiru białego przestworzem
Zapachnie mokro
artezyjskim zdrojem –
*
W porze hejnałów złotych
zegarów leniwych tętnach
szelestów klepsydr liściastych
przeciągów zielonych jak cisza
okrągłych kwadransów pospiesznych
Gnomon
wskazówką furtki trzasnąwszy
cieniem nagłym odsłonił
tarczę spaloną słońcem!
Co się od tego czasu zmieniło? Z wyjątkiem samej, złotej oraz modrej pogody, to bardzo wiele. Przede wszystkim został rozebrany baśniowy domeczek usytuowany na południowo-zachodnim stoku przy ulicy Słowackiego w solnym, powiatowym mieście Wieliczce: drewniany, pomalowany na ciemnozielono, z trzema oknami do frontu i śmiesznie sterczącą staroświecką radiową anteną na dachu. Znikły oraz zanikły tak szaleńczo niegdyś kwitnące nasturcje; wiciokrzew przechował się w rachitycznych resztkach i gdzieś pochowały słoneczniki. Także mieczyki, przekarmiane sztucznymi nawozami szybko umierają w szklanych wazonach. Umierają również łąki wypierane przez quasi włoskie ogrody, jedynie ów gnomon, czyli solarny zegar, stojący przed wielickim Urzędem Skarbowym [zresztą od niedawna] pokazuje wyłącznie słoneczne godziny. Nawet wtedy, kiedy pada delikatny deszcz.