Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2018-01-15 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1275 |
Wstępu tytułem
----------------------
Zbeletryzowana opowieść pewnej znajomej.
----------------------------
— No, ale czemu ty taka? — ktoś nadzwyczaj treściwie zapyta, rozsądnie przy tym dodając: — Przecież tak można, ty...! — I już ciszej: — Przemądrzała, niedoje...! — Obejrzenie się na przechodniów, bo katolikowi nie wypada. — Flądro...!
No pewnie, że można, a nawet i trzeba. Bo jak to w Polsce katolickiej mieszkać i katolikiem nie być, choćby nawet i takim martwym.
— Żyjesz pan, panie...?! — pytam zatrwożona, leżącego pod płotem (nie) młodzieniaszka, na co po chwili otrzymuję zalotną odpowiedź:
— Oj! Pokazałby ci ja, jak ja żyje...! Oj, laska, pokazałby ci ja...!
Po pierwsze, facet mnie wcale nie widział, bo jakby tak było, to mogłabym w pijackim jego umyśle, porobić za koszmarek i pytanie, czy żyje, stałoby się już nie na miejscu, a po drugie, to stara baba jestem, której się nudzi ostatnio, to net sobie przegląda i dobrze, bo w necie przynajmniej jest szansa na zobaczenie tego, jak zechcę, a czego z całą pewnością nie ujrzałabym u niego, choćby i nawet pokazać mi chciał.
Dwa dni później zresztą, spotkałam tego pana w początkach zażyłości z jakimś nowym rodzajem pryty i nie tylko mnie nie rozpoznał, ale i odsunął się na bezpieczną odległość.
Dlaczego o tym piszę? Bo ten facet jest takim synonimem katolika, który niby coś praktykuje, na kościół narzeka pokątnie i bez celu, i klęka, i klęka, i klęka... Do usranej... Żyje to niby...? Czy też mu się wydaje, a odwagi nie ma, by spojrzeć prawdzie w oczy...?
----------
Punkcik dwa: księża są, jak wiadomo ludźmi tylko i zgrzeszyć im się zdarza. I zapewniam, że nie uderzam tutaj w tonację pedofilską, gdyż mówienie o tym jako o czymś, co księży dotyczy, byłoby nadużyciem i łgarstwem zwykłym. To akurat dotyczy zboczeńców występujących w różnorakich szatach. Mnie chodzi o zwyczajne, męskie, naturalne ciągoty, które są księżom brudne i ich niegodne, a co raz na zawsze od katolickiej obłudy mnie odsunęło. A, co obecnie, śmieszy mnie dobrotliwie jedynie, gdyż do takich odczuć jako niekatoliczka mam prawo, a katolicy nie.
Miałam dużo lat mniej niż obecnie, gdy z konfesjonału wypadła moja koleżanka, z taką wściekłością, o jakiej rozmiar nigdy bym jej nie posądziła i nie odchodząc od miejscówki do grzechów wyznawania, (nie) spokojnie oczekiwała wyjścia pasterza do owczarni. Pastuch się nie pofatygował, zrobiło się dość gwarno i zaniepokojony dziekan pojawił się przy dziewczynie. Chwilę rozmawiali, a dziekan zaliczył taki ładunek pogardy z jej oczu, że poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy ni upadnie. Rzecz jasna, moja babska ciekawość, aż chrypki ze zniecierpliwienia dostała i w końcu się doczekała. I oto co koleżanka mi opowiedziała:
Otóż, ksiądz Fujarek, na pogrzebie jej babci, usiłował w konfesjonale, umówić się z nią na randkę. A ona najpierw zaniemówiła, a potem rozkazała Fujarkowi wyłazić, i to już(!), z miejsca, którego niegodzien jest zajmować, dopowiadając przy tym, że: „Masz zwyczajnie u mego chłopaka przejebane, palancie!”
Dziekan, gdy usłyszał z jej ust relację, stwierdził zaś, że Joli to się przesłyszeć musiało i że ksiądz Fujarek mógł ją jedynie zapraszać na spotkanie w szerszym gronie i zapewne religijne. Chciało się dziewczynie odwarknąć Zakłamańcowi, bo takie imię dziekan nosi, czy przypadkiem nie o formę rytuału, nazywaną: „dwa baty”, na tym spotkaniu rozszerzonym chodziło i ze śmiechem późniejszym przyznając, że ledwie się powstrzymała. To był nasz, do dziś, choć drogi nam się rozeszły, ostatni pobyt w kościele.
Rodzinka jej machała na „przygodę” ręką. Że Fujarek to już taki jest i że pół parafii już wydmuchał. Że nie ma się czym przejmować, bo on nie gwałci nikogo przecież i tylko z dorosłymi się zadaje. Przyznaję, że na dziś, jest to i dla mnie temat wesolutki, co zresztą widać chyba, ale wtedy mnie najzwyczajniej zdruzgotał.
Mili księżą, żarciki, uśmiechy, obcymi mi nie były, ale fakt, że Fujarek wydymał połowę parafii, a druga połowa nic z tym nie robi, uświadomiły mi, że ci drudzy najwyraźniej na wydymanie czekają. Przez kapłana, który dokonuje rytuału przemiany, na świętym dla nich ołtarzu. Brudnymi, obspermionymi łapskami dotyka świętych im rzeczy, a oni to mają w dupie, czy może raczej Fujarka, by tam mieć, chcieli.
Ludzie wchodzą do kościoła, z pieprzeniem w rodzaju: „Ja tam nie chodzę dla księdza...”
Sama, chodząc do kościoła, czułam jakieś uduchowienie, jakąś tajemnicę, którą się mnie obdarzano i chociaż nie za każdym razem, autentycznie wychodziłam stamtąd, lepszą się czując, a ołtarz i wszystkie, leżące i stojące na nim przedmioty, charakter mistyczny dla mnie miały, a nie wspomnienie wzniesionych w górę łapsk, świeżo wyjętych z jakiejś cipy.
Uduchowienie przeminęło, lecz dziwnym trafem pustka nie wystąpiła. Świadomość to doskonały środek zaradczy.
----------
Punkcik trzy: katolickie biadolenie i narzekanie na wystawne życie swoich kapłanów wszelakiego szczebla. I tu ciekawi mnie, czy już, kiedy najnowszy ich władca, zmierzający w swej skromności ku wskoczeniu na osła, w końcu na takim do Rzymu wjedzie, to nie sprawdzą, czy to przypadkiem nie osioł ze słynnych stajni, z Gdzieśtam, pochodzący...
Chciałam krótko, ale przypomniał mi się kolega, hmm, katolik, którym pomiatam od czasu do czasu, mając gdzieś jego tłumaczenia, że teściowa... a który jest, w przeciwieństwie do mnie, wybitnym ateistą i który śmiał się z niej jakiś czas temu, a za co dostał ode mnie jobów i obelg nawet, bo powinien być dumny, gdyż okazało się, że teściowa, to może i wredną się wydaje, ale katoliczką jest najprawdziwszą, a ja nie takich ludzi, jak ona, mam w pogardzie.
Otóż pod kościół, w mieście pewnym, podjechała furka, wcale nie najnowsza i nie merol, a z niego wysiadła młoda dziewczyna, truchcikiem zmierzając na mszę. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że od strony kierowcy wysiadł dziekan, który miał tę mszę odprawić. I nie oprawił...
Teściowa Grzesia była już w środku, lecz on na zewnątrz i nie darował sobie, wchodząc i stając przy żonie, poinformowania jej uszczypliwie, jak dziekan niestosownie się zachowuje. Pani W., mając radar delfini do takich spraw, poprosiła grzecznie zięcia o powtórzenie, i jeszcze o uderzenie w piersi, że na własne oczy to widział i nie wymyśla, aby z niej kpić (jest za bystra, by wierzyć w jego pobożność- co mu tłumaczę zresztą) i przechodząc przez całą nawę, zniknęła w zakrystii. A z parafii dziekan na miesiąc cały.
Nie wiadomo nic o tamtych rozmowie, natomiast podwózka była z całą, niemalże pewnością, niewinna i dotyczyła jedynie dobrego uczynku podrzucenia wiernej na mszę. Z opinii o tym księdzu wnioskuję, że było niewinnie i wzorowo, lecz niestosownie wystarczająco, by prawy katolik mógł niesmakiem zareagować. Moje zdanie-bez kpin. Ale nie o tym mowa być miała, lecz o koleżce Grzesia, niejakim Uśśśmieszku, który ma w zwyczaju biadolić po i przed każdą mszą, jacy ci księża rozpustni, jak w karty na baksy rypią, w chałupach, plebaniami zwanych, ciut nie z basenem pomieszkują i fury mieniają, jak dziewki tirowcy. A co robi potem?
Wchodzi do kościoła i sru! na opony zimowe, ciach! na okna z (nie) Ikei, brzdęk! na najlepszą panią do towarzystwa i pokój w hotelu na jej ugoszczenie itd.
Katolicy zbudowali taki Kościół i narzekają, że nic z tym nie robią.
Moja nerwowa rozmowa z siostrą:
— Bo biskupi to w taaakich willach mieszkają...! — I lu! na mszy najbliższej, na zrzutkę na marmurowe schody...
Mówię jej, że nie ma prawa narzekać, bo sama to buduje.
— Chcę, to daję!
— Oczywiście! — przyznaję jej rację. — Jak wszystko im oddasz, też krzywo nie spojrzę. Poza nami forsa dla forsy... Ale nie jęcz, że ją wydają...
— Ja na biednych daję, nie wille!
— Jakich, k..., biednych?! — pytam.
— A co, ty nie wiesz, że biedni na świecie są...?! — warczy siostra.
Milczę, bo nie mam pojęcia, jak jej wytłumaczyć, że płaci dziesięcinę. Odzywa się ona.
— Trzeba biednych wspomagać... — Kiwam głową, bo okazuje się, że też jestem obłudnicą, gdyż siostrę kocham i ranić jej nie chcę, a przydałoby się pociągnąć ją po męsku ze łba. I coś tylko mi chodzi po głowie, kogo ona karmi i wspomaga, i obiecuję sobie, że kiedyś jej wygarnę... Albo książkę napiszę. Czytać wszak, ona potrafi...
Czy ten tekst to nie echo jakiś wypocin z Wyborczej ?
Rozar - po co komentujesz?
Propozycja wyszła od samego księdza?
Powyższy tekst, poprzez swoją nienawistną propagandę, wręcz dno. Jednak bez moich zapisanych subiektywnie ocen.
Autorce radzę więcej popracować nad interpunkcją oraz stylistyką. Przynajmniej jej "fantazjom" w postaci rozmaitych topielic i innych niedoformowanych Brunonów wyjdzie na astralne zdrowie. Bo tu, nie za treść, ale sam zapis dałabym po prostu tróję na szynach.
Pozdrawiam.
Befana - przeczytaj uważnie, bo się nastroszyłaś,aż berecik Ci się przekrzywił, a Twoja pogarda dla moich tekstów...? Po co mnie czytasz, odpuść sobie. Wolę jednego prawdziwie zainteresowanego od miliona malkontentów
oceny: bezbłędne / znakomite
Ciekawam, czy pani Betana byłaby tak silna, by zrugać dziekana, bo chociaż podkolorowana historia, to ze względu na drastyczny wydźwięk. Ja doskonale wiem, co teściowa powiedziała do tego pana i de facto nie wpuściła go do kościoła. Ilu takich katolików jest.
Pierdzą w oburzeniu gdy ktoś na kościół coś powie. Dlaczego? Bo krew ich zalewa, że sami milczą. Tak, jakby nie mogli sami.
Polityk zdycha bez wyborców, ksiądz bez wiernych.
A co się dzieje?
Bezmózga wierność gmachowi, który ich lekceważy i ma głęboko w pogardzie.
To nie ateiści gardzą katolikami, lecz ich pasterze.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewien istotny szczegół, jak określają swoich podopiecznych duchowni kościoła katolickiego.
parafianin
przestarzałe: człowiek bez ogłady, wykształcenia, zacofany, ograniczony
Czy taki zwrot świadczy o miłości i szacunku pasterzy do owiec ?
Słowo parafianin jest obraźliwe. Więc dlaczego zostało przyjęte w kościele, jak to się stało?
nie jestem pani kumą, więc proszę się do mnie w ten sposób nie zwracać.
Jeżeli pani nie jest tą katoliczką, to proszę zostawić nie pani wyznawców w laickim spokoju. A ponadto: czy pani tekst, to tekst aby literacki?
Gdyby była pani bardziej spostrzegawcza, to zauważyłaby [na awatarze] że beretów nie noszę. I jakim prawem w tym swoim nieliterackim, powtarzam: nieliterackim tekście a teraz komentarzu obraża pani tych, którzy... ubierają... berety. Np. komandosi...
Oceny Pani Emilii są przeważnie dla mnie niewiarygodne. Nie będę jednak paskudą i nie popsuję dobrego samopoczucia autorki...
Agitacja anty-katolicka ma w Polsce długą i bogatą historię . Stworzono już stereotypy katolika pijaka , bijącego żonę , haniebnego hipokryty , księdza zboczeńca , księdza złodzieja , katolika nienawidzącego- rasistę , księdza zalotnika, księdza agenta itp. Zależnie od czasów odpowiednie modele były promowane a potem powtarzane i dopasowywane do rzeczywistości . UB i Wyborcza mają spore doświadczenie. W obu instytucjach jest spora nadreprezentacja Żydów - przypominam.
Można jednak do tych oskarżeń się ustosunkować patrząc na statystykę .
Wychodzi z niej jasno że własnie wśród księży jest ultra najniższa przestępczość - jakakolwiek !!!!
Wychodzi z niej też że katolicy praktykujący są wyjątkowo prawi i to w każdym państwie -nawet w Chinach. To dane z komuny która czekała tylko na wpadki.
Ale rozumiem Cię, też kiedyś mi się wydawało a gniew mój wrodzony został ukierunkowany właśnie przeciwko społeczności chrześcijańskiej. Tak było - np. mówiłem o Chrystusie - co mnie obchodzi jakiś hipis sprzed dwóch tysięcy lat. Gorzej też mówiłem . Tak niestety było. Jednak gdy człowiek ma wewnętrzną prawość oraz dąży do poznania prawdy niechybnie zmieni swe poglądy - prędzej czy później. Zobaczysz zresztą sama . Wystarczy poczekać . Pozdrawiam z sympatią .
Oprócz Arsene, błyskającego wiedzą na temat moich powiązań z Wyborczą i pani befana_di..., urażonej do tego stopnia, że zapomniała, jak należy czytać tekst, żeby go zrozumieć, inni odebrali go raczej właściwie.
Chyba gdzieś warknęłam po drodze na kogoś zupełnie niepotrzebnie, ale nie taki był mój zamiar. Więc przepraszam.
Pokrótce, artykulik był lekki, tak, panie Rozar, mam awersję do kleru i zdanie o nich jednoznaczne.
Dlaczego? Ponieważ kłamią i manipulują ludźmi dla, jak pokazała historia, władzy i zbytku. Jeden ksiądz, hmm.
Ale nie o tym napisałam, ale o ludzkim strachu i podporządkowaniu. O pseudo tolerancji.
Ksiądz grzeszy, a publika go usprawiedliwia - że też człowiek.
Niech będzie, ale w takim wypadku, należy go traktować na równi i jeśli zawala w robocie, z tej roboty go zwolnić.
Czy tak się robi.
Pedofil klecha ucieka z USA do Watykanu i ślad po nim ginie. To internet, nie TVN czy Wyborcza.
W każdym razie, nie tylko o kwiatkach pisać będę, ale i o przdżółkach
Kiedy okazuje
Na ilu?
Wszyscy jesteśmy ułomni, nie tylko katolicy. Wystarczy poczytać rozmaite opowieści-sagi autorstwa niekatolików, i co? Identyczne wady, ten sam niekiedy obskurantyzm, nie mówiąc o wybiórczym fanatyzmie. Jednak na PubliXo: niet, gdyż z tego, co zdążyłam zaobserwować, jest to nieliczny, o ile nie nie jedyny, uważany za "literacki" portal o tak tendencyjnie prourbanowskim / propalikotowym / proczerskim nastawieniu. Aby tylko nakopać, dokopać, wyszydzić, bo takie tu trendy (od 2013 roku), bowiem przedtem czegoś podobnego nie było, choć światopoglądowe różnice - jak najbardziej.
Natomiast sama autorka niniejszego tekstu aby mogła się bawić w tzw. pisarkę, to przede wszystkim winna się jeszcze wiele, wiele uczyć. Komentarze "pani b_d_c" były zresztą jednymi z pierwszych pod utworami Felicjanny, co nie znaczy, iż będą one nadal przezeń kontynuowane. A inni? Gdyby nie b_d_c, to "inni" jakoś nie byli specjalnie zainteresowani twórczością "Felicjanny"... ;)
Jednak dzięki podejściu indywidualnemu niszczymy obraz oraz instytucję która jest potrzebna prawie tak jak tlen.
Mało tego walka z kościołem ma swą długą tradycję .
Jeżeli coś mi leży na wątrobie, wywalę to.
Dlaczego o katolikach tyle tekstów?
Ludziom internet otworzył oczy, połączyli fakty. O czym mają pisać, o tych, z którymi nie mieli styczności?
Jeżeli jest pani dobrym człowiekiem z zasadami, tekst pani nie dotyczy.
O co halo?
O prawdę? Co panią tak zabolało?
A może kłamstwo?
Może wymyśliłam sobie bajeczkę, żeby pani dokopać?
Wyczytałam pogardę pani dla moich tekstów, więc raczej się nie uśmiecham.
Pani prawo, ale wypominanie, że raczyła pani moje teksty skomentować?
O co chodzi, że nie czytam pani?
Czytam, ale o poezji wiem tyle, co nic więc nie robię z siebie głupka komentarzami. Większości nie rozumiem.
Pani zaś artykuły o np. Kwoce, czy jakoś tak, są nieprzyjazne i obraźliwe. Jak wszystko, gdy tylko napisane jest nie po pani myśli.
- Chcesz wierzyć, nie czytaj Biblii - tekst księdza proboszcza.
Przeczytałeś Biblię, jestem pewna. A wiesz, ilu katolików ją zna?
Nie muszę z kościołem walczyć. Sam runie, jak już ludziom się czytać zechce
Pani Kwoka przez swój niestaranno-nonszalancki Wstęp do przeanalizowanego zbioru wierszy, wyświadczyła Poecie tzw. niedźwiedzią przysługę. Zastanawiam się jednak, jaki to ma teraz związek z pani zaprezentowanym antykatolickim bluzgiem?
Stanowczo doradzam: utopce, strzygi, chichołki, leśne ludki, dziwożony, latawce, etc. Oraz heblowanie własnego pisarskiego warsztatu, bo dużo w nim drzazg i zadziorów ;)
Aż strach oń się oprzeć, nie mówiąc o (przy)siadaniu ;)
parafianin
przestarzałe: człowiek bez ogłady, wykształcenia, zacofany, ograniczony
https://sjp.pl/parafianin
(1.1) kośc. członek wspólnoty parafialnej
(1.2) przest. przen. mężczyzna ze wsi, bez ogłady, wykształcenia, zacofany[1]
odmiana:
https://pl.wiktionary.org/wiki/parafianin
parafianin
1. «członek parafii»
2. daw. «człowiek zacofany i ograniczony»
https://sjp.pwn.pl/sjp/parafianin;2570608.html
Wyszło z użycia, ale dlaczego było w użyciu ?
Pozdrawiam
Kościół i jego wyznawcy palili przeciwników, więc Ty i każdy, kto śmie myśleć inaczej niż oni, się na stos pisze. Wystarczy dać im możliwość.
Nie pękam
oceny: bezbłędne / znakomite