Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2014-01-24 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3211 |
PRZEDSTAWIENIA
( rok 1942 na Wołyniu)
Dziadek i tata urządzają mi czasem przedstawienie. Dziadek zamienia się w brodatego popa i grubym głosem śpiewa:
- Święty duchu pokażysia !
Tata, jako diak, cieniutkim głosem odśpiewuje:
- Niet ducha, udusiłsja. I obaj wybuchają śmiechem.
- A czemu udusiłsja? – pytam.
- Bo to nie był duch, tylko zwyczajny gołąb i diak udusił go niechcący podczas mszy. Ale nic, będą mieli mięso na obiad.
– Ojciec bierze mnie na kolana i huśtając śpiewa:
- Jedzie, jedzie pan, na koniku sam, a za panem chłop, na koniku hop, hop, hop, a za chłopem Żyd, na koniku hyc, hyc, hyc, a za Żydem Żydóweczki, pogubiły podkóweczki…
Dziadek uczy mnie :
- Kto ty jesteś?
- Polak mały – odpowiadam.
- Jaki znak twój?
- Orzeł biały.
- Czym twa ziemia?
- Mą ojczyzną.
Dziadek jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale tylko ciężko westchnął.
- Co ci jest, dziadku? – pytam.
- Szkoda mi ciebie i naszej Polski – odpowiada, ukradkiem wycierając łzy.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
PS.
Nie potrzebny znak jak przy dialogu w zdaniu "Ojciec bierze mnie na kolana".