Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2014-02-02 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2957 |
PTAK KLĘSKI
Od zachodu, dokąd poszła od nas wreszcie wojna, gdzieś na wschód, skąd niedawno uciekaliśmy przez wiele dni i nocy, ciągnęły wielkie stada krów. Ach, jak chciało się im pić w spiekocie czerwca, w tumanach kurzu, który posuwał się za nimi krok za krokiem i którym, jak pudrem ochronnym, pokryci byli eskortujący stada zwycięzcy.
- Dawaj, dawaj! – pokrzykują waląc ciężkimi kolbami karabinów ledwo idące stworzenia. Ich ciężko sapiące, wysuszone na wiór ciała, zieją ze spragnionych pysków strugami śliny wsiąkającej w spieczoną ziemię.
Wujek Adaś z wypiekami na twarzy przyprowadza na podwórze pięknego kasztana.
- Toż to okazja, za cztery butelki samogonu. Mały Adaś potrafi – cmoka z zadowoleniem.
Ja też mam chwilę szczęścia. Za kawałek sała dostałem drewnianego ptaszka wielkiego jak gołąb, ze skrzydłami w kolorach tęczy, aż oczy bolą z radości. Ach, jak uśmiechają się do ptaszka, a przy okazji do mnie, oczy Marysi.
- Gdy mi go dasz, pojadę z tobą dokąd tylko zechcesz.
- A na koniec świata też? – pytam.
- Nawet na koniec świata – odpowiedziała żarliwie, wyciągając ręce po ptaszka, który już nie należy do mnie lecz do niej.
Wujek Adaś też niedługo cieszył się swoim szczęściem. Niedaleko jeszcze musieli być ci, co sprzedali mu kasztana, gdy pojawili się inni, wyglądający jak ich sobowtóry.
- Dawaj łoszadź, bo ubijom. Eto nasze wojennoje, nielzia prodawać i pokupować dobra krasnoj armii.
Ryki ciągnących wciąż krów i pokrzykiwania sołdatów brzmiały w tej chwili w uszach wujka jak trąby klęski.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent