Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2011-04-28 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3804 |
Niemal przeraźliwy głos rozrywa niespodziewanie krzewiastą gęstwinę. Jest bardziej przejmujący, niż rechot zwykłej żaby. Czy ta mała, zielona zabawka, którą tak bardzo mocno słychać, a niezwykle trudno wypatrzyć, nie rozerwie się od nadmiaru powietrza i natężenia głosu? Jakby rozsadzają ją od wewnątrz i nadymają się groźnie białe baloniki po bokach jej szyi. Ta zielona jakby przylepka, jest delikatna niczym świeże listki brzozy. Kuleczkami wielkości główki szpilki, wieńczącymi cienkie paluszki kończyn, tkwi jakby w oczekiwaniu na jakieś wtajemniczenie, mające na nią spłynąć w dzień od słońca, a nocą od księżyca. Przykleja się do słonecznej, albo cienistej gałązki, w znanym tylko jej kąciku i na coś czeka.
Jak inne żaby, była czarnym ziarenkiem wielkości ziarna pieprzu w galarecie skrzeku, zanurzonej w stawie. Tylko ona, jedyna z pośród naszych gatunków żab, weszła potem na drzewo, aby poznać smak wznoszenia się, leniwego oczekiwania na owady i balansowania na wysokościach.
Gdy się nie schowa, potrafi być ozdobą na szybie albo na ścianie naszej drewnianej chaty. Niespodziewanie, jakby rozszarpując na strzępy długo rosnącą ciszę, wyplątuje się z ukrycia w zielonych włosach drzew i krzewów. Przez ulotne chwile, ciągnące się od zmierzchu do późna w nocy, oczkami jak ziarenka kawioru, potrafi wpatrywać się w pełnię księżyca. Ona, łagodny duszek z przyziemnego, zielonego raju, może każdego wieczoru ładuje się księżycowym blaskiem ducha nocy, zabłąkanego w podniebnej gęstwinie, aby mieć siły na cały następny dzień zmagań z zabójczym dla niej słońcem?
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: very good / very good
ratings: perfect / excellent