Go to commentsLustrzyca
Text 10 of 27 from volume: Wspomnienia i opowiadania
Author
Genrehumor / grotesque
Formprose
Date added2011-05-01
Linguistic correctness
Text quality
Views6669

LUSTRZYCA


Tej wiosny zacząłem wyjątkowo niedomagać. Ale nie była to jakaś typowa choroba. Nie strzykało mi w krzyżu, nie łupało w kościach, nie bolały mnie nawet zęby, a jednak działo się coś dziwnego. Zauważyła to moja Ziuta i zaczęła na mnie jakoś dziwnie spoglądać. Pomyślałem, że może zbiera się jej na amory, bo to i wiosna, i złote gody tuż, tuż. Próbowałem zaproponować jej to i owo, ale zbeształa mnie i chlasnęła ścierą po pysku. Postanowiłem więc w tajemnicy przeprowadzić biologiczną i psychiczną introspekcję.

Początkowo mi to wcale nie wychodziło, no bo jak to dzień w dzień i noc w noc obserwować siebie i to nie tylko od zewnątrz, ale i od bebechów. Co innego podglądać obcych, bo wtedy to coś ciekawego można zobaczyć lub usłyszeć, ale siebie? Przemogłem się jednak i po kilku dniach były już pierwsze efekty. Na samym początku stwierdziłem, że jakieś obce ciało zaległo mi w dolnych partiach układu pokarmowego i ma zamiar tkwić tam trwale. Moja kobitka podpowiedziała mi wówczas, że pewnikiem jest to obstrukcja. A ostatnio to chyba wybuchła jej epidemia, bo to pojawia się i w sejmie, i w senacie, a nawet w najwyższym trybunale. Więc mnie też się z pewnością przyczepiła.

Podobnie coś dziwnego działo się również z oddawaniem moczu. Zaobserwowałem, że coraz częściej nie wykonuję tych czynności w domowym zaciszu, tylko nocą, skrycie i najczęściej na podmurówki obiektów lokalnej władzy i budynków tak zwanej użyteczności publicznej. Myślałem nawet, że to może powrót do dzieciństwa, lecz szybko uznałem, że na pewno nie, bo wtedy to urządzaliśmy z kolegami zawody w sikaniu na odległość lub na dach baraku szkolnego, ale nigdy nie robiliśmy tego nocą, a czasem jedynie o zmierzchu.

Rad nie rad postanowiłem pójść do lekarza pierwszego kontaktu. Nastawiłem budzik na czwartą rano i o piątej stałem w kolejce do rejestracji. Już po tygodniu dostałem się do stróża mojego zdrowia i podzieliłem swoimi spostrzeżeniami oraz obawami. Ten wysłuchał ze zrozumieniem, pokiwał głową i wypisał skierowania do gastrologa oraz urologa. Do pierwszego z nich miałem dostać się za dwa i pół roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, a do drugiego już za nowej władzy.

W tej sytuacji zdecydowałem zintensyfikować swoją introspekcję i rozpocząłem ją od patrzenia w lustro. Wyniki były niemal natychmiastowe i zaskakujące. Stwierdziłem mianowicie, że moja siwa głowa nieustannie obraca się w lewą stronę. Początkowo myślałem nawet, że to może przez moją starą, bo ilekroć patrzyłem w lustro, zawsze była przy garach po mojej prawej stronie, a wszelkiej władzy, szczególnie ostatnio, jakoś nie uwielbiam.

A żebym nie miał żadnych wątpliwości, wbiłem gwóźdź w przeciwległą ścianę, przewiesiłem lustro i wtedy zauważyłem, że patrzę przez lewe ramię w uśmiechnięte oczy Ziuty. Lecz kiedy już napatrzyłem się i próbowałem spojrzeć w głębię swoich oczu, to okazało się, że nie potrafię tego zrobić. Przy każdej próbie moje patrzałki migotały jak lampki w białostockiej dyskotece. Podobnie reagowały też, gdy w telewizorze pojawiały się nasze najwyższe władze.

Przejąłem się trochę tym wszystkim, bo żeby to nie można już było popatrzeć na swoją gębę? Z pewnością musiało się dziać ze mną coś niedobrego. Zacząłem więc zbierać do kupy swoje spostrzeżenia, analizować je i kiedy diagnoza była już niemal gotowa, w sukurs przyszła mi niezastąpiona Ziuta. Bo trzeba wiedzieć, że moja Ziuta, prawie tak jak nowo wyznaczony wicepremier, wie wszystko najlepiej i wszystko też potrafi wyjaśnić.

Bez żadnych wątpliwości ustaliliśmy, że jest to rzadko jeszcze spotykana, ale rozwojowa i bardzo groźna jednostka chorobowa - dobrowolnie uprawdopodobniona potrzeba autolustracji, w skrócie dupa, zwana też potocznie powszechną lustrzycą. Postanowiłem zrobić dogłębny rachunek sumienia, by móc rzetelnie wypełnić stosowne oświadczenie. Ale w mojej głowie nieoczekiwanie pojawiły się zgrzyty, tarcia, wstrząsy i drgawki. I wtedy Ziuta znów okazała się niezastąpiona. Orzekła autorytatywnie, że chyba zbyt długo nie spowiadałem się, dlatego też niektóre fragmenty mojego mózgu zastały się i musi upłynąć kilka godzin, zanim płyn rdzeniowo-mózgowy dotrze do szarych komórek i je nasmaruje.

I rzeczywiście jak zwykle miała rację. Przed zaśnięciem wszystko zaczęło mi się rozjaśniać. Przypomniałem sobie nawet, że w dzieciństwie pisałem listy do Wesołego Florka i Michałka z Zapałek ze `Świerszczyka`, potem wysyłałem jakieś wierszyki i malowanki do `Płomyczka`. Ba, po latach korespondowałem też z Antonim Rybką z z reżimowej `Gazety. Rolnika Polskiego`. Listy i teksty wysyłałem  do wielu innych rządowych gazet, więc z pewnością jestem dziennikarzem pełną gębą. Jako geesowski lustrator donosiłem prezesowi PZGS-u, że w knajpie `Świński Ryj` zadomowiły się szczury i karaluchy, a w `Uroczej Upojni` podają ochrzczoną wódę i w dodatku bez wyszynku. A ostatnio, ale to już chyba tylko z własnej głupoty, wysłałem kilka listów do takiej jednej wielkonakładowej gazety.

Im dłużej medytowałem, tym więcej plam odkrywałem na swojej przeszłości. Wniosek był jeden: muszę poddać się autolustracji. I właściwie nie byłoby nic zdrożnego, tylko że ostatnio na sąsiedniej posesji zamieszkali w bliźniaku dawni kierownicy geesowskich knajp, na których kiedyś donosiłem. A w międzyczasie zdążyłem nawet trochę się z nimi zaprzyjaźnić. W tej sytuacji z wypełnieniem oświadczenia czekałem na decyzję najwyższego trybunału, na którego ołtarzu złożyłem przyszłość swoją oraz dobrosąsiedzkich stosunków. I słusznie zrobiłem, choć może tak nie do końca, bo oto do zamierzających strajkować lekarzy i nauczycieli niespodziewanie dołączyła drukarska brać, a więc korektorzy, linotypiści, zecerzy i inni metrampaże. Zaczęło się robić gorąco, a zimna Zośka tuż, tuż.


  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Świetne i świetnie napisane.
avatar
Treść, kompozycja i bogactwo językowe na najwyższym poziomie.A jak rozwinięty zmysł obserwacji! Dawno się tak nie uśmiałam.
avatar
rewelacja :):):)
avatar
Świetny język, świetna historyjka.
avatar
Rewelacja. Poczucie humoru niezwykle mi bliskie, a i warsztat literacki na najwyższym poziomie. To tak jakby nieco ugrzecznić Rolanda Topora i "pojechać" stylem W. Allena nie tracąc przy tym na oryginalności pióra. Brawo.
© 2010-2016 by Creative Media