Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2014-07-10 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2088 |
Stworzyłem enklawę szczęścia. Rośliny w mym ogrodzie pachniały nieziemsko, podlewane łzami szczęścia roześmianych dzieci. Zawieruchy zewnętrznego świata nie docierały do naszej oazy. Żyliśmy tam jak w raju.
Przeczuwałem, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Jeśli w naszym świecie zdarzają się przypadki pełni szczęścia, okazują się później tylko chwilami.
Wiadomość o guzie najmłodszej przeszyła me serce jak tafla rozbitego szkła. Serce nadal biło, ale krwawiło. Z tego okresu niewiele pamiętam. Działałem jak zaprogramowana maszyna, nie odczuwałem żadnych emocji. Rozkaz brzmiał: `uratować Ją`. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Bezskutecznie. Na pogrzebie nie uroniłem nawet łzy.
Rośliny w naszym ogrodzie momentalnie uschły. Łzy popłynęły później - były cierpkie i pełne goryczy, zatruły naszą enklawę. Teraz nasz były już raj przypomina zatęchłą graciarnię osnutych pajęczynami wspomnień. Nie śmiemy nic zmieniać. Boimy się. Lub brak nam sił. Nigdy tego nie zmienimy.
A ja już na zawsze zostałem robotem. Co mi każą to robię. Bezrefleksyjnie, bez emocji, uczuć. Nawet zapomniałem znaczenia słowa `uczucia`...
Pozostała tylko pustka. I będę w niej tkwił. Do końca, którego nie mogę się doczekać.
ratings: perfect / excellent