Go to comments'Pamiętniki umarłych'
Text 2 of 4 from volume: Opowiadania
Author
Genrehorror / thriller
Formdrama
Date added2014-12-02
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views2442

Version:1.0 StartHTML:0000000168 EndHTML:0000115047 StartFragment:0000000518 EndFragment:0000115030

Pamiętniki umarłych”

1

Nastawał wieczór. Siedziałem przed komputerem, popijałem dobre wino i próbowałem napisać coś co wydarzyło dzisiejszego dnia. Właściwie codziennie coś się w moim życiu dzieje. Jest to o tyle ciekawe a zarazem przerażające, że postanowiłem to spisać w swoich dziennikach. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę słyszał coś, czego nikt inny nie słyszy. Głosy umarłych.


Dzisiaj słyszałem głos. Nie wiem czyj to był głos, nawet nie jestem w stanie rozpoznać.

Mówił coś w rodzaju przestrogi. Dobiegło do mnie słowo „ strzeż się ich”. Następnym szeptem, jaki usłyszałem było „nie chcą dla ciebie dobrze”.


Zbudziłem się ze snu zlany potem. Serce chciało mi wyskoczyć. Zwiedziłem wzrokiem pokój i spojrzałem na okno. Padał ulewny deszcz. Firanka tańczyła niezgrabnie podrygiwana rytmem wiatru. Nie wiedziałem co przez sen szeptało mi takie słowa. Było to tak realne jakbym słyszał je nad sobą. Podniosłem się z łóżka i w kuchni nalałem sobie zimnego soku. Łykałem łapczywie pomarańczowy napój by zabić suchość w ustach. Było mi zimno pomimo ciepłej nocy.

Ponownie położyłem się do łóżka i próbowałem zasnąć.

Gdy już utonąłem w otchłani snu, usłyszałem to ponownie. To był głos kobiety.

Uważaj na nich Krzysiek, uważaj, oni są źli”

Poderwałem się energicznie z łóżka. Byłem wkurzony. Te głosy nie dawały mi spać. Zaczęły mnie prześladować. Musiałem w środku nocy wydać z siebie okrzyk, który w moim mniemaniu wygonił by prześladowcze głosy z mojej głowy.

Poskutkowało. Nic kompletnie nie próbowało mnie zbudzić, nic nie szeptało. Zasnąłem i obudziłem się rano.

Nie jedząc nawet śniadania sięgnąłem po długopis i mój dziennik. Chciałem znowu spisać wydarzenia ostatniej nocy.

***********


Mam 38 lat, jestem filozofem i parapsychologiem. Prowadzę zajęcia w klubie dla fanatyków ufo i zdarzeń paranormalnych. Często tłumaczę swoim uczestnikom, pewne zjawiska w jak najprostszy sposób.

Zawsze wołali na mnie Panie Krzysztofie,ale uważam ich za taką małą rodzinkę więc wolę zwrot Krzysiek. Jest prosty, wyraźny i nie buduje bariery między ludźmi. Oprócz zajęć w klubie wykładam filozofię na wyższej uczelni.

Staram się tak manipulować dniem, by jak najmniej przebywać w domu. Odkąd odeszła moja ukochana dziewczyna, przebywanie samemu sprawia, że wciąż o niej myślę.........

Życie nie zawsze układa się po naszej myśli.


Dziś jest ten dzień. Postanowiłem nie lekceważyć głosów, które szepczą do mnie w nocy.

Muszę nauczyć się je interpretować. Przecież parapsychologia to nie jest coś, czym zajmuję się z nudów. To nauka i moja druga pasja. To ja staram się na kursach wytłumaczyć ludziom pewne zjawiska, których logika nie jest w stanie ogarnąć.

Jedna myśl dzisiejszego dnia nie dawała mi spokoju. Zastanawiałem się co się dziś wydarzy.

Gdy tylko zwlekłem się z ciepłego łóżka, otworzyłem swój dziennik, napisałem aktualną datę i zostawiłem pustą kartkę w celu spisania wydarzeń. Po zjedzeniu solidnego śniadania udałem się samochodem na uczelnię. Spędziłem w niej prawie cały dzień, przechodząc z piętra na piętro, z wykładu do wykładu. Celem moich długich przemówień do studentów, była próba wytłumaczenia, w jaki sposób Platon rozumiał duszę człowieka, oraz co to są idee.

W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nikt mnie nie słucha. Postanowiłem zakończyć wykład. Spakowałem swoje papiery do teczki i wyszedłem z sali.


Gdy wsiadałem do samochodu dochodziła godzina 18. Żółte jesienne liście poderwały się z ziemi, gdy odjeżdżałem z parkingu. Skręcałem w główną ulice, gdy nagle odezwała się ona.

Kobieta, która mówiła do mnie z tej drugiej strony. Ze strony umarłych.

- Krzysiek , uważaj na nią, ona jest zła!!!!

Zimny dreszcz, który przebiegł mi po plecach przez kilka sekund pozbawił mnie kontroli nad samochodem. Zahamowałem gwałtownie widząc czerwone światło i przejście dla pieszych.

Wtedy zobaczyłem ją. Moją kochaną Izabellę, która kiedyś była razem ze mną.

Wracała chyba do domu, miała spuszczoną w dół głowę i bardzo powolne ruchy.

Wykorzystałem okazję, otworzyłem drzwi i wychyliłem się z samochodu.

-Iza!!!- krzyknąłęm.

Odwróciła się. Machnąłem na nią głową. Podeszła do samochodu i spojrzała na mnie z zaciekawieniem.

-Wsiadaj, podwiozę Cię- zaproponowałem.

Wsiadła do samochodu, i nie odezwała się słowem. Ruszyłem z piskiem.

Gdy tak jechaliśmy, co jakiś czas spoglądałem na nią kątem oka. Siedziała sztywno na siedzeniu i patrzyła przed siebie. Trochę mnie to zirytowało, więc postanowiłem zagadać.

- Powiesz coś, czy tak będziemy w milczeniu jechali?

Odwróciła głowę i powiedziała:

Krzysiek oni mnie prześladują, nie wiem co mam zrobić?

Co? Kto Cie prześladuje?- zapytałem nie dowierzając

Oni!Przychodzą co wieczór i mówią mi pod oknem, że nadejdzie mój czas, jak nie spłacę swojego długu. Boję się.

Wiesz kto to jest? Jaki masz dług? Mów jaśniej!!!- kontynuowałem rozmowę

Mój aktualny facet pozaciągał długi u jakichś mężczyzn, powiedział mi, że jest z nimi kwita, teraz wyjechał za granicę w interesach. Okazało się, że nie pospłacał wszystkiego. Przyszedł czas by oddać długi, a jego nie ma. Domyślam się, że to właśnie ci mężczyźni przychodzą pod moje okno i mi grożą.

Skręciłem w stronę jakiegoś parkingu. Zatrzymałem samochód by spokojnie porozmawiać z Izą. Gdy odwróciłem głowę w jej stronę, po jej polikach spływały łzy.

Ten obraz odebrał mi mowę. Przypomniało mi się, jak płakała kiedy powiedziałem jej, że muszę odpocząć od niej jakiś czas. Po dwóch tygodniach znów byliśmy razem. Moje uczucie do niej było tak silne, że postanowiłem wybaczyć jej zdradę i dać szansę.. Było dobrze, do momentu kiedy znowu pojawił się on. Ten dla którego straciła głowę. Ten gnój.

- Ten Twój Adrian nigdy nie wyglądał mi na normalnego gościa, nie wiem co w nim widziałaś lepszego ode mnie!!!- przerwałem tę drażniącą ciszę.

Wzięła głęboki oddech. Przestałą szlochać.

- Skąd mogłam wtedy wiedzieć, że ma taki talent do zaciągania długów? Wydawał się normalny. Nie chcę rozmawiać z Tobą na jego temat. Pomóż mi Krzysiek!!!!- odwróciła głowę w kierunku okna.

Nie wiem jak mam ci pomóc? Przecież nie przegonię kilku gości, którzy pewnie wyglądają jak goryle, nie wspominając o ich sile. Może powinnaś pójść na policję?

Na policję? Jak pójdę na policję to mogę pogorszyć sytuację, zresztą sama nie wiem.

Otworzyła drzwi od samochodu. Spojrzała na mnie i po cichu powiedziała.

Dzięki, że starasz się mi pomóc chociaż tak, jakoś dam sobie radę, cześć.

Trzasnęła drzwiami i energicznym krokiem szła przed siebie. Powoli odwróciła głowę i spojrzała jeszcze na mnie. Jej wzrok był inny. Zimny. Źrenice zrobiły się kompletnie białe a twarz jakby poszarzała.

Popękane usta ułożyły się w uśmiech. Zły i wredny uśmiech. Patrzyłem na nią jakby zahipnotyzowany. Nie potrafiłem oderwać wzroku. Wreszcie zamknąłem na chwilę oczy i otworzyłem ponownie. Izabella szła przed siebie, zgarbiona. Po chwili zniknęła za budynkiem teatru.

Co się ze mną dzieje?- zapytałem samego siebie.

Odpaliłem silnik i skierowałem się w stronę swojego domu.



2

Głosy zza światów mówią do mnie codziennie. Ostrzegają mnie. A ja z każdym dniem umacniam w sobie przekonanie, że muszę się nimi kierować. Do tej pory nie potrafię wytłumaczyć dlaczego je słyszę, czemu akurat ja je słyszę? Dochodzę do wniosku, że posiadam w sobie jakąś telepatyczną zdolność. Zdolność, którą oni czują i o której wiedzą.


Zamknąłem kartkę swojego dziennika i zawiesiłem wzrok gdzieś na ścianie. Czułem jak totalnie się wyciszam. Nie myślałem już o żadnym wydarzeniu. Totalna pustka w głowie.

Spojrzałem na zegarek. Pokazywał 23 30. Tak późna godzina jednak nie wygoniła mnie do łóżka.

Zaparzyłem sobie świeżej zielonej herbaty i i włączyłem telewizor. Skacząc tak z kanału na kanał wreszcie natknąłem się na jakiś film. Opowiadało jakimś adwokacie, który poznał diabła i ten strasznie mu namieszał w życiu. Gdy dobiegał końca

moje powieki stawały się coraz cięższe. Zamykałem je i otwierałem. Nadchodził sen.

Wreszcie poddałem się. Wyłączyłem telewizor i udałem się do łóżka.


Oni tu jutro przyjdą, Ci źli tu jutro przyjdą, uważaj, przestrzegam Cię”.

Zerwałem się z łóżka. Zimny pot zalewał mi czoło. Dyszałem jak po szybkim biegu. Mój oddech był niespokojny. Rozejrzałem się po pokoju, jakby szukając kogoś. Za oknem krople deszczu uderzały o szybę i parapet. Podniosłem się i wlepiłem wzrok w szybę. Zastanawiałem się kto jutro może złożyć mi wizytę. Bałem się. Te przestrogi był tak realne, jakbym słyszał je naprawdę. Czasem miałem wrażenie, że to nie dzieje się we śnie.



Położyłem się ponownie do łóżka. Nie zastanawiając się już, zamknąłem oczy. Szum deszczu działał usypiająco. Pamiętam gdy byłem młodszy, zawsze lubiłem deszcz. Czasem zastanawiałem się czy to nie dziwne, że chłopak w moim wieku lubi deszcz zamiast pięknej słonecznej pogody.

Wszyscy moi rówieśnicy siedzieli w domach i wlepiali nos w szybę, a ja zakładałem kurtkę i wychodziłem pochodzić po kałużach.

Moje myśli zaczęły uciekać w otchłań snu..............


Krzysiek przepraszam Cię za wszystko, przepraszam, już mi nie pomagaj,nie pomagaj mi już Krzysiek”


Otworzyłem oczy o poranku. Nie czułem już w sobie strachu. O dziwo , byłem wyspany, i zrelaksowany.

Za oknem deszcz już przestał moczyć drzewa, a słońce walczyło z chmurami gdzieś na niebie.

Zalałem kubek kawy gorącą wodą i zacząłem robić śniadanie.

Do moich drzwi rozległo się pukanie, które przerwało mi spożywanie pysznej jajecznicy.

Gdy otworzyłem, moim oczom ukazał się dobrze zbudowany mężczyzna, ubrany w czarną skórzaną kurtkę i niebieskie dżinsowe spodnie. Włosy lekko zaczesane na bok, a na nosie dobrze dobrane okulary.


- Pan Krzysztof Makowski?- zapytał

- Tak, to ja -odpowiedziałem zdziwiony

Mężczyzna sięgnął do kurtki i pokazał mi policyjną odznakę.

- Aspirant Maciej Gadys, Komenda Stołeczna, mogę wejść?

Byłem totalnie zaskoczony jego wizytą. Moja ciekawość musiała zostać zaspokojona więc ustąpiłem Panu Aspirantowi i wpuściłem do domu.

- Coś się stało Panie Aspirancie? -zapytałem

Policjant usiadł na fotelu i spojrzał mi w oczy

- Pani Izabella Katys nie żyje. Była Pana dziewczyną, z tego co wiem, tak?

Patrzyłem na oficera jak wryty, wciąż nie dowierzając w to co usłyszałem.

Poczułem dziwny ból w klatce piersiowej. Miałem wrażenie, że za chwilę wybuchnę płaczem.

Powstrzymałem się jednak. Wziąłem głęboki wdech i odpowiedziałem policjantowi.

- Rozstaliśmy się jakiś czas temu, miała nowego faceta. Widziałem się z nią wczoraj.

- Czy Pani Izabella miała jakieś kłopoty?

- Opowiadała mi, że jej facet pozaciągał jakieś spore długi u pewnych ludzi i wyjechał za granicę.

Izabella strasznie bała się, że jeśli jego nie znajdą, to będą prześladować ją i żądać spłaty długu.

Pewnego dnia przyszli pod jej okno i krzyczeli że nadejdzie czas by oddać dług.


Policjant stał i patrzył w okno zamyślony. Miałem wrażenie że mnie nie słucha. Odwrócił jednak głowę, spojrzał na mnie i zadał kolejne pytanie

- Coś jeszcze Panu mówiła?

- W tej sprawie tylko to co Panu powiedziałem, nic więcej nie wiem. Napiję się Pan czegoś, bo nawet nie zapytałem?

- Nie, dziękuję, będę już leciał- skierował się do drzwi, obejrzał jeszcze pokój, podał mi rękę i wyszedł.

Usiadłem na fotelu i zacząłem płakać. Tak bardzo było mi jej żal. Była taka młoda, miała pełno planów których już nie zrealizuje. To wszystko wina tego jej nowego faceta. Skurwiel spierdolił jej życie.


Zimne piwo, które otworzyłem trochę mnie uspokoiło. Wyjąłem swój pamiętnik i zapisałem kolejnych kilka linijek.


. Dziś głos który usłyszałem to był głos Izabelli. Głos umarłej Izy. Nie zdążyła mnie przeprosić za to, że mnie zostawiła. A tak bardzo chciała. Już nie musiałem jej pomagać.

Mówiła do mnie zza światów. Pewnie jeszcze wiele razy ją usłyszę.


Moje skupienie nad pisaniem dziennika przerwał huk. Jakby ktoś rzucił czymś ciężkim w ścianę mojego domu. Położyłem pióro i podszedłem do okna. Było już późno. Wiatr kołysał drzewa i wiał coraz mocniej. Zanosiło się na kolejną burzę. Wpatrywałem się w okno by zobaczyć coś co było powodem tego hałasu. Pod drzewem naprzeciwko mojego okna stała postać. Była nieruchoma.

Wpatrywała się we mnie. Stałem jak wryty, również patrząc w jej stronę.

Zdobyłem się na odwagę i krzyknąłem

- Hej, kim jesteś? Czego chcesz?!

Postać wyraźnie poruszyła się, zrobiła krok do przodu i stanęła. Nadal nie widziałem kim była.

Jej oczy zrobiły się białe, świecąc wyraźnie na tle czarnej sylwetki. Otworzyłem drzwi i wyszedłem jej naprzeciw. Kiedy próbowałem podejść bliżej nagle osunąłem się na drzwiach mojego domu, łapiąc ledwie oddech.

Gdy czarna sylwetka zaczęła się do mnie zbliżać, próbowałem wstać i uciec do domu.

Jakaś potężna siła ponownie osunęła mnie w dół. Poczułem zimno i dreszcz na plecach.

W tym momencie nie potrafiłem wydusić z siebie żadnego słowa, wydać najmniejszego dźwięku.

Spojrzałem przed siebie. Czarna zjawa stałą nade mną i wpatrywała się swoimi białymi, martwymi oczami. Po chwili nachyliła się i wyszeptała

Nigdy więcej tego nie rób, nie wolno Ci. Ostrzegam Cię.

Zamknąłem ze strachu oczy. Gdy je ponownie otworzyłem postaci już nie było. Dla pewności rozejrzałem się dookoła. Niedowład kończyn dolnych powoli ustawał. Spróbowałem zgiąć jedną nogę. Powoli podnosiłem się, by stanąć na nogi.

Siedząc na fotelu, dochodziłem do siebie. Zaczynałem bać się coraz bardziej i czułem się bezradny.

Nawet moja wiedza o tych sprawach zdawała się być kroplą w morzu.



Głos, ostrzegając mnie przed tymi złymi, chciał mi przekazać bym był ostrożny w stosunku do ludzi umarłych,ludzi po tamtej stronie, którzy za życia popełnili wiele złego i nie zdążyli naprawić swych błędów. To właśnie oni mogą mnie prześladować. Pytanie tylko w jakim celu?

Odpowiedzi jeszcze nie znam, ale z czasem pewnie nasunie się sama. Jedno jest pocieszające, nie muszę obawiać się żywych.


Ostatnie zdarzenie kompletnie wytrąciło mnie z życiowego rytmu. Prze długi czas nie potrafiłem znaleźć w sobie siły do dalszego życia. To co zobaczyłem, z pewnością niejednego pozbawiło by poczucia rzeczywistości. Dopiero po kilku dniach zacząłem zadawać sobie pytania.

W jakim celu odwiedziła mnie postać zza światów? Co musiałem uczynić, że ją ujrzałem?

Tak jak wspomniałem w moim pamiętniku, dowiem się prawdy,albo ona sama wyjdzie na jaw.

Mogę sobie tylko obiecać, że tak łatwo się nie poddam i będę dalej poznawał świat umarłych, czy oni tego chcą czy nie. Bo po tym czego doświadczyłem, uważam że istnienie takie świata jest możliwe.



3


Gdy wszedłem do sali, by poprowadzić kolejny nudny wykład o filozofii, spostrzegłem skupiony na mojej osobie wzrok studentów. Miałem wrażenie, że bystrość ich umysłu, już zdążyła zauważyć, wydarzenia ostatnich dni.

Kiedy podjąłem inicjatywę rozpoczęcia wykładu studenci, już w skupieniu, udawali zaciekawienie moją osobą i tym co mam im do przekazania. Przez chwilę utwierdziło mnie to w przekonaniu, że moje zaangażowanie w wykład chociaż przez chwilę ma rację bytu.

Doszedłem do tablicy, kredą zacząłem wypisywać im filozoficzne hasła i daty.

Nagle poczułem wewnętrzny niepokój i przyspieszone bicie serca.

W pewnym momencie kreda wypadła mi z dłoni, oparłem się o tablicę i poczułem zimne przebiegające mi po plecach dreszcze.

Dobiegło do mnie kilka mieszających się ze sobą głosów.

Przez kilka sekund sekund słyszałem krzyk przerażonej kobiety, która gdzieś w oddali wołała o pomoc. Jej głos zanikł pod wpływem głośniejszego, silniejszego tonu pochodzącego od mężczyzny, opętanego przez szał. Był przerażający, wręcz psychopatyczny.

Głosy zaczęły nachodzić jakby na siebie, przekrzykiwały się nawzajem.

- Nie proszę nie rób tego! Proszę nieeeee! Pomóżcie mi !!!- usłyszałem z tyłu, jakby za mną ktoś to wykrzyczał. Poderwałem się energicznie i odwróciłem.

Cała sala młodych ludzi patrzyła na mnie, jak na debiutującego aktora, który próbuje wczuć się w rolę by zdobyć najwyższe uznanie.

- Wszystkich was pozabijam, ciebie też suko!!!!!!- szaleniec stał gdzieś z boku i krzyczał, wariował w mojej głowie.

Złapałem się na głowę, potarłem czoło rękoma. Ponownie skierowałem się twarzą do tablicy.

Moje palce zacisnęły się w pięść. Wargi wykrzywiły mi się w nienaturalny sposób, podobnie jak na filmach o demonach i opętanych kobietach, które poddane seansowi egzorcyzmu w nadludzki sposób wykrzywiały swoje ciało. Zamknąłem oczy by lepiej znieść cały ten trud.

Oddychałem głęboko. Głosy powoli odchodziły. Pod koniec usłyszałem coś jeszcze. Swoje imię.

Kobiecy głos wypowiedział moje imię. To była ona..........Agnieszka.

Prosiła mnie o pomoc z tamtej strony. Zupełnie tak samo jak kiedyś, gdy miała jakiś problem.

Jej ton głosu wyrażał rozpacz i bezradność. W moich oczach poczułem zbierające się łzy.

Wziąłem kolejny głęboki oddech. Już na samym końcu nastała w mojej głowie cisza i uczucie zimna. Głosy odeszły. Zostałem tak jeszcze przez chwilę przy tablicy. Gdy już poczułem się lepiej, odwróciłem się do tablicy, w stronę moich studentów.

Ich pytające spojrzenia dały mi do zrozumienia, że ich uwaga jest na tyle czujna, by zauważyć moje dziwne wręcz zachowanie. Uśmiechnąłem się do nich i powiedziałem otwarcie:

- Nic mi nie jest! Przepraszam, poczułem się chwilowo źle, kontynuujmy wykład.

Dzień zbliżał się ku końcowi. Gorący prysznic dobrze mi zrobił. Poczułem się zrelaksowany i spokojniejszy. Usiadłem na kanapie, wziąłem do ręki pióro, a na stole postawiłem kieliszek z czerwonym winem. Otworzyłem swój dziennik i zacząłem pisać.


Spotkanie z umarłymi nie mają już charakteru czysto słuchowego. Oni zaczynają już nie tylko szeptać, ale mówić do mnie. Teraz moja znajomość z nimi ma wymiar realny. Widzę ich, i czuję w moim domu. Stają się niebezpieczni,zaczynam się ich bać. Jestem bezradny w starciu z ich siłą.

Skoro już zaczynają mnie odwiedzać, teraz pozostaje mi tylko czekać na wizytę Agnieszki....


Na samej górze strony napisałem datę. To był już 10 dzień mojego obcowania z umarłymi.

Z każdym dniem dzieje się coraz więcej.


*****************

Jesień na dobre zagościła w okolicy. Las, który otaczał mój dom i resztę pozostałych, przygasł trochę, tak samo jak odchodzące wczoraj z mojej głowy głosy. Liście opadłe z drzew utworzyły przyjemną złotą poświatę. Ptaki nie były już tak aktywne jak latem. Pokazywały się tylko te, których nie uśpiła jesień. Słońce próbowało się przedrzeć przez c

chmury, ale ich liczebność na niebie była zbyt duża. Jedynie pojedyncze promienie dały radę przecisnąć się przez luki w białych obłokach, sprawiając tym samym świat bardziej barwny i żywy.

Żółte jesienne liście odbijały światło za pomocą kropli wody, które spadły wraz z pierwszym deszczem.


Wyszedłem z domu, przejść się po okolicy i wykorzystać aktywnie niedzielny czas.

Mijałem domy sąsiadów i kłaniałem się każdemu napotkanemu z osobna.

Część z nich pytała o powody mojej nieobecności na podwórzu moje posiadłości. Odpowiadałem zawsze w ten sam sposób zasłaniając się obowiązkami akademickimi.

Spacer i jesienne powietrze poprawiło mi znacznie nastrój. Zacząłem myśleć pozytywnie a rozglądając się dostrzegałem piękno przyrody.

Nie myślałem o niczym, mój umysł był kompletnie pozbawiony jakichkolwiek obrazów i zdarzeń.

Postanowiłem przyspieszyć kroku i zacząć lekki bieg. Minąłem leśne wzniesienia, głęboko wciągając powietrze przez nos.

Nadmierna dostawa tlenu, spowodowała lekkie zawroty głowy, które fachowo określane są hiperwentylacją.

Objawy minęły po chwili i w żadnym stopniu nie przeszkodziły mi w kontynuowaniu biegu.

Przyspieszyłem trochę, bieg zaczął sprawiać mi ogromną frajdę. Czułem, że mój puls przyspiesza, serce zaczyna bić mocniej.

Niestety po kilku minutach musiałem się zatrzymać. Pochyliłem się i podparłem na kolanach.

Nie byłem przygotowany do takiego biegu. Kołowało mi się w głowie.


Krzysiek!!! Krzysiek!!!- dobiegło zza moich pleców.

Poderwałem się natychmiast i odwróciłem. Nie ujrzałem nic oprócz liści i drzew.

Las szumiał delikatnie poruszany wiatrem.

Krzysiek!!! Przestań się w to bawić!!!- usłyszałem ponownie

Postanowiłem zareagować i zadać pytanie.

W co się bawić, no w co się bawić?- wyprostowałem się i stałem sztywny- powiedz mi kurwa o co chodzi?!!!!W co ja się bawię?-wykrzyknąłem.

Mój głos odbił się echem po lesie, płosząc ptaki.

Przede mną pojawiła się ta sama postać, która nawiedziła mnie w moim domu.

Stała i patrzyła się na mnie tak samo jak tamtym razem. Zebrałem się na odwagę i powiedziałem do niej podniosłym tonem:

- No chodź tutaj!! Już się nie boję!! Nie wystraszysz mnie!!!

Postać zrobiła krok do przodu ale zawahała się iść dalej.

Zdenerwowałem się i zacząłem zmierzać pewnie w jej kierunku. Nie mówiłem nic, tylko szedłem.

Zjawa cofnęła się i wyciągnęła rękę jakby próbowała mnie zatrzymać. Chciała pokazać mi, że nie ma złych zamiarów. Nie wzbudziła w mnie jednak żadnego zaufania i nie skłoniło mnie to do zaprzestania swoich zamiarów.

Zaczęła się cofać, odchodzić, jakby się mnie wystraszyła. Zatrzymałem się i zacząłem się w nią wpatrywać.

Ona również się na mnie patrzyła, a jej białe oczy rozszerzyły się.

Znowu poczułem się sparaliżowany od pasa w dół. Jednak tym razem nie upadłem, tylko stałem i próbowałem utrzymać się na nogach.

Daj mi święty spokój, do jasnej cholery zostaw mnie rozumiesz!!!!- wykrzyknąłem.

Nie bój się nas, ale przestań pogrywać!!!-padła odpowiedz.

Jej szepczący głos przyprawił mnie o dreszcz. Był taki tajemniczy i zimny.


Zapisuję właśnie kolejny dzień w swoim dzienniku. Kolejny dzień mojego życia i obcowania z siłami z tamtego świat. Świata umarłych.


15 Października 2012 roku.

Kiedyś nie wierzyłem w coś takiego jak życie na tamtym świecie. Dopiero gdy zająłem się parapsychologią, stało się to dla mnie bardziej realne. Zacząłem wierzyć, w życie na tamtym świecie. Człowiek przecież w ciągu całego swojego bytowania, czucia, kochania i cierpienia, nie może odejść z tego świata jako nicość. Dusza człowieka wędruje gdzieś daleko, nie jest materialna,ale rozumna. Wędruje gdzieś w innym świecie, szukając swego miejsca. Dopiero gdy dokona tego czego nie dokonała za życia, zazna spokoju.


Kolejny poranek przywitał mnie za oknem mgłą i jesiennym zimnem. Świat za oknem zalany był białym mlekiem. Moje zmęczone ciało nie chciało zwlec się z łózka. Świadomość wolnego dnia od zajęć akademickich silnie przytrzymywała mnie pod ciepłą kołdrą. Była taka miękka i przyjemna.

Czułem się jak zanurzony w delikatnej pianie, która napawała mnie błogim snem i spokojem.

Jednak pomysły i myśli wygrały z chwilową melancholią. Zwlekłem się z ciepłego łóżka, zaparzyłem sobie gorącej kawy i włączyłem komputer.

Próbowałem znaleźć jakieś fora na których mógłbym poczytać o ludziach mających podobne sytuacje z widzeniem i słyszeniem umarłych.

Moim oczom ukazało się setek stron. Weryfikowałem je dokładnie, ponieważ niektóre nie budziły mojego zaufania, a większość z nich była durna i kompletnie odbiegała od tego czego szukałem.

Po niespełna godzinie natrafiłem na forum, gdzie jakaś laska opisywała swoje zdarzenie ze zmarłym wujkiem, którego ponoć bardzo lubiła. Koniecznie musiałem je przeczytać, wydawało mi autentyczne. Być może dowiem się czegoś o czym wcześniej nie wiedziałem.


Kilka lat temu zmarł mój ukochany wujek. Bardzo go lubiłam. Pomagał mi jak tylko potrafił. Bardzo chciał bym poszła na studia, za które obiecywał płacić. Słowa dotrzymał.

Niestety zmarł rok temu zamordowany przez jakiegoś bandytę. Nie zdążył zrealizować w życiu wielu rzeczy, a głównie nie doczekał moje magisterskiej obrony. Pewnie teraz byłby ze mnie bardzo dumny.

Miesiąc temu poznałam fajnego faceta, z którym zaczęłam się spotykać. Było nam razem bardzo miło. Do pewnego momentu.

Gdy spałam usłyszałam szept, który mówił mi coś takiego:

- Weroniko, on jest złym człowiekiem, skrzywdzi cię.

Strasznie się tego wystraszyłam, ponieważ było to bardzo realne.

Pewnego dnia po tym jak kochaliśmy się na łóżku,odprowadziłam go do drzwi po czym położyłam się spać. Gdy zamknęłam oczy moje łóżka odsunęło się gwałtownie od ściany i powróciło z ogromną siłą. Pod oknem mojego pokoju ujrzałam postać, która pokiwała mi palcem i wyszeptała”

Nie słuchasz moich przestróg Weroniko, nie słuchasz!!!.

Postać stała taki wpatrywała się we mnie,by po chwili zniknąć.

Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam o tym o tym wszystkim myśleć.


Pomóżcie forumowicze!!!

Przerażona forumowiczka.


Czytałem jej tekst bardzo uważnie i doszedłem do wniosku, że jej spotkanie ze zmarłym jak podejrzewam wujkiem bardzo przypomina moje doświadczenia.

Żałowałem tylko że nie ma jakiś jej danych umieszczonych w sieci. Może wspólnie moglibyśmy dojść do tego co tak naprawdę jest powodem wizyt zmarłych osób. Pocieszające tylko było to, że nie jestem sam w swojej sytuacji. Widocznie osób z którymi kontaktują się zmarli jest więcej.


Zamyślony siedziałem nieruchomo przed komputerem wpatrując się w jeden punkt na ścianie.

Powróciłem do rzeczywistości, dzięki pomysłowi który przemknął mi przez głowę.

Powinienem zadzwonić do swojego starego kumpla Patryka, który jest maniakiem zjawisk nadprzyrodzonych i kiedyś uczęszczał na moje kółko parapsychologii. To był dobry pomysł.

Podszedłem do okna, gdzie na parapecie leżał mój telefon komórkowy i pospiesznie znalazłem numer należący do Patryka. Nie musiałem długo czekać. Do mojego ucha dobiegł wesoły głos mojego kolegi

-Siemasz Krzchu!!! Co się stało że się odezwałeś? Rozpadło ci się kółko i potrzebujesz kompetentnej osoby żeby to wszystko drgnęło z powrotem? Heheheheh- zawsze lubił mi dogryzać, a ja zawsze to u niego ceniłem i lubiłem.

-Cześć, miło Cie słyszeć, przepraszam, że się nie odzywałem ale miałem masę spraw na głowie. Nadal jesteś podjarany parapsychologią i duchami?

- Stary kręci mnie to jeszcze bardziej i nie zamierzam przestać. A co masz dla mnie jakiś temat?- w jego głosie słychać było zaciekawienie.

-Chciałbym się z Tobą spotkać i pogadać właśnie na pewien temat, który właściwie dotyczy mnie.

Ale nie jest to rozmowa na telefon. Możemy się jutro spotkać w knajpie na Zielonej, na jakimś browarze?

- Jasne stary, chętnie pogadam. O której?

- 0 20 pasuje Ci?

- Luzik do zobaczenia

- Do zobaczenia.


Po rozmowie z Patrykiem poczułem się pełen nadziei. Głęboko wierzyłem, że razem uda nam się rozwikłać tajemnicę całej tej mojej sytuacji w której się znalazłem. Jego wiedza o tej tematyce powinna wystarczyć do tego, by raz na zawsze przegonić nękające mnie zjawy.






4


Pojawiłem się w knajpie odrobinę wcześniej i zamówiłem zimne, duże piwo dla Patryka.

Było dużo ludzi. Kelnerki w pośpiechu obsługiwały klientów. Sporo studentów właśnie tak spędzało wieczór, a po wypiciu kilku piw wychodzili z lokalu by udać się na nocne, uliczne wojaże.

Wpatrywałem się w tych, którzy siedzieli niedaleko mnie i w emocjach opisywali co dzieje się w ich prywatnym życiu. Ciekaw byłem, czy ja potrafiłbym opowiadać swoim studentom o swoich prywatnych sprawach właśnie w taki sposób.

Gdy odwróciłem głowę zobaczyłem Patryka. Rozglądał się po lokalu szukając mojej osoby.

Podniosłem się z kanapy, by ułatwić mu poszukiwania. Spojrzał na mnie i na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł do mnie i mocno uścisnął mi dłoń.

Witaj Krzysiu! Dawno się nie widzieliśmy-odparł.

Cześć! Trochę czasu minęło, wybacz, że się nie odzywałem, ale w moim życiu sporo się ostatnio dzieje. Siadaj, zamówiłem ci zimnego browca.

Usiadł na kanapie i wziął głębokiego łyka.

Ehh, jak dawno nie piłem piwa, w ogóle ostatnio nie pijam alkoholu, tak jak kiedyś-wyznał z uśmiechem.

Ja wręcz przeciwnie, ostatnio popijam sporo- skomentowałem.

-No dobra Krzychu, mów co tam się stało? Mam nadzieje, że następnym razem zadzwonisz do mnie bez interesowanie- uśmiechnął się i rozłożył ramiona na kanapie.

Jego wyłysiała głowa wskazywała na lecące mu latka. Twarz nie była taka jak kiedyś. Wyraźnie dało się zauważyć zmęczenie. Oczy miał lekko przymrużone, a na nosie stare okulary, których nie zmienił chyba od czasów studiów.

Zielona koszula wyraźnie opinała się na wystającym brzuchu.

- Jeszcze raz cię przepraszam, że zadzwoniłem w momencie gdy potrzebuję pomocy.

Obiecuję, że następnym razem odezwę się, spijemy się gdzieś i pogadamy o starych

radosnych czasach- wybrnąłem z sytuacji- pamiętasz jak kiedyś opowiadałeś mi o takim

gościu, który mieszkał gdzieś na uboczu miasta i odwiedzali go umarli?

- Oczywiście, że pamiętam- wyraźnie podniósł się z kanapy i zbliżył swoją twarz do mojej

- Ostatnio słyszałem głosy, szeptali do mnie różne rzeczy, później zaczęli do mnie

przychodzić, nawiedzać mnie. Któregoś dnia, zobaczyłem przed moim domem czarną

postać. Kiedy wyszedłem z domu i stanąłem przed nią, jej oczy zrobił się białe.

Poczułem się kompletnie sparaliżowany, nie mogłem się ruszyć. Nie wiem kim była i co chciała. Powiedziała tylko żebym się nie wtrącał. Któregoś dnia poszedłem biegać do lasu i znowu ją spotkałem. Kiedy odważyłem się zareagować, ta dziwna postać zaczęła jakby odchodzić i bać się mnie. Stary nie wiem co mam z tym zrobić, pomóż mi.


Patryk uważnie mi się przyglądał. Widziałem, że mnie słucha. Po chwili spojrzał przed siebie i odpowiedział.

Umarli przychodzą do Ciebie, bo się ich obawiasz. Zawsze tak robią. Czują twój strach.

A to że ich słyszysz oznacza, że wyczuwają w Tobie osobę która może coś dla nich zrobić. Coś czego nie zrobili za życia. Jedyne co możesz zrobić to.........postarać się ich nie bać.

Wiem, że to trudne, ale musisz to w sobie przełamać.

Wiesz stary, staram się to przełamać w sobie, nawet zacząłem pisać dziennik. Opisuję w nim to wszystko, co się wydarzyło danego dnia, ale nadal czuję strach- odparłem niemal zrozpaczonym głosem

Większość duchów, zjaw i tym podobnych, myśli, że wciąż żyje, dlatego też się pojawiają.

Widocznie jesteś osobą, która ma dobrze rozwinięty tak zwany zmysł mediumiczny. Właściwie każdy go ma, ale w różnym nasileniu, niekiedy nawet nie wykrywalnym.

Czytałem kiedyś artykuł, w którym napisane było, że dusze ludzi zostają na ziemi z kilku powodów.

Jakich powodów?- zapytałem zaciekawiony

Tak jak mówiłem, nie wiedzą, że umarły, albo dlatego,że muszą ponieść karę za coś co zrobili i tułaczą się w jednym miejscu. Jest to związane z emocjami, które ponieśli w realnym życiu. Nie wiem czy da się to jakoś inaczej wytłumaczyć- wziął kolejnego łyka i podrapał się po głowie.

To co ja mam teraz zrobić?- zapytałem- mam z nimi rozmawiać? Chwalić i mówić, że wszystko jest z nimi w porządku i nie mają tutaj czego szukać?

Pewnie tak postąpiło by wiele osób, ale my zrobimy coś innego- jego uśmiech oznaczał pomysł, na który pewnie wpadł w danej chwili.

Co zrobimy Patryk, zapalimy świece i będziemy na nie czekać, tylko mi nie mów, że będziemy się kurwa bawić w takie dziecinady!!!-obruszyłem się- człowieku rozmawiasz z doktorem filozofii nie jakimś dzieciaczkiem!!!

Je pierdolę, stary coś taki nerwowy!!! Wyluzuj się!!! Czy ja wyglądam na jakiegoś idiotę który bawi się w takie rzeczy?

Przepraszam, poniosło mnie, ale ta sytuacja mnie przerasta- uspokoiłem się

Musisz cały czas zapisywać w dzienniku to co widzisz i słyszysz. Po tygodniu wpadniesz do mnie i przeanalizujemy to co zapisałeś, tylko tak będziemy mogli wyciągnąć odpowiednie wnioski. Pamiętaj tylko, że takie zjawy mogą wyrządzić krzywdę, jeśli im na to pozwolisz.

To daj mi rozwiązanie, jak mam im nie pozwolić, żeby zrobiły mi krzywdę, skoro ostatnio jedna z nich prawie mi ją zrobiła?- zapytałem bezradny

Krzysiek, szczerze ci powiem, ze w tym temacie, wiele mądrych głów, traciło rozum, uwierz mi to ciężki temat, musimy być dobrej myśli. Jak będziesz miał problemy to zadzwoń do mnie, pomogę Ci- położył mi rękę na ramieniu, a potem poklepał i uśmiechnął się.

Rozmowa nam się przeciągała. Patryk dochodził do różnych wniosków, cały czas szukając rozwiązania. Podjęliśmy jeszcze kilka interesujących, ale luźniejszych tematów, ale w końcu nastał czas by zakończyć wywody i udać się do domu.

To co będziemy już lecieć, co ? - zapytałem

Tak, spadamy. Już późno, a ja mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.


Zapłaciliśmy za piwo i odeszliśmy od stolika. Na zewnątrz Patryk wyjął z paczki papierosa i odpalił go. Popatrzył na mnie z politowaniem i pożegnał się. Po chwili każdy z nas szedł w swoim kierunku.

Kiedy znalazłem się w domu, zanim się rozebrałem, usiadłem jeszcze na kanapie i zacząłem rozmyślać. Po raz kolejny myśli biegały mi po głowie i plątały się. Nie wiedziałem sam, od czego mam zacząć. Jak postąpić, żeby się udało.

Postanowiłem trwać dalej w tym co robię i spisywać wszystko w swoim dzienniku. Chwyciłem pióro i otworzyłem kolejną stronę.


16 Października 2012.

Po rozmowie z Patrykiem, nabrałem troszkę pewności siebie. Przynajmniej wiedziałem, że mam w kimś oparcie. Jednak natłok myśli cały czas nie daje mi spokoju.

Jestem medium pomiędzy światem umarłych a światem zewnętrznym. Muszę za wszelką cenę pozbyć się strachu i zacząć wyganiać zjawy z mojego życia raz na zawsze. Podejmuję wyzwanie, któremu muszę sprostać. Nie ma innego rozwiązania. Nie ma.


Pisanie przerwał mi nienaturalny ruch firanki. Wyglądało to tak jakby ktoś ją podnosił i i próbował przesunąć. Upuściłem długopis na dywan. Rozejrzałem się po pokoju w lekkiej panice. W momencie przypomniałem sobie, że nie powinienem. Podniosłem się z fotela i stanąłem zaciskając pięści. Czarna postać wyrosłą przede mną i spojrzała ma mnie swoimi białymi jak kreda oczami.

Czego chcesz!?- zapytałem krzycząc- won z mojego życia!!!!! Nie boję się ciebie, a twoja obecność jest tu zbędna!!!! Won powiedziałem!!!!!

Zjawa odsunęła się pod okno i pokiwała mi palcem.

Nie groź mi teraz, nie ma tu miejsca dla ciebie, nie ma!!!!! Wynocha!!!!- krzyczałem dalej.


Duch stał dalej i wpatrywał się we mnie. Po chwili wyszeptał łągodnie.

Pomóż jej, proszę, pomóż jej

Komu mam pomóc?-zapytałem.

Postać zniknęła a firanka delikatnie się uniosła. Rozejrzałem się jeszcze za siebie, by upewnić się, że nie stoi gdzieś za mną. Nie było już nikogo. W pokoju zapanowała cisza, jak nigdy dotąd.

Gdy skierowałem się w stronę biurka, zobaczyłem na nim fotografię. Przedstawiała kobietę, młodą, w wieku około 25 lat. Stała na jakiejś plaży, uśmiechała się radośnie a w tle widać było morze. Zastanowiłem się przez chwilę czy ją znam, ale nie znalazłem w pamięci nikogo kogo by mi przypominała.

Odwróciłem zdjęcie i ujrzałem napisany ołówkiem adres: Chełmska 12 m 26.

Wiedziałem gdzie to jest, ale nie mogłem się połapać w jakim celu mi ta fotografia?

Zostawił ją ten duch prosząc o pomoc. Ale w jaki sposób mam pomóc tej dziewczynie?

Spojrzałem na zegarek, była 23 30. Postanowiłem zbiec na dół do samochodu i udać się w to miejsce. Czułem, że mogę być pomocny. Po prostu czułem to wewnętrznie.

Podczas jazdy nawiedziły mnie wątpliwości, czy to co robię jest słuszne. Wypiłem wcześniej piwo, a teraz jadę samochodem. Miałem tylko nadzieję, że nie spotkam pod drodze żadnego radiowozu. Zadawałem sobie wiele pytań, ale nie skłoniło mnie to do zaprzestania swoich zamiarów. 

Wciskałem pedał gazu niemal do podłogi. Samochód pracował na wysokich obrotach, a piski opon o tak późnej porze, pewnie pobudziły ludzi. Skręciłem gwałtownie w małą uliczkę i ogarnąłem wzrokiem okolicę. Zahamowałem i zgasiłem silnik. Wybiegłem nie zamykając drzwi i skierowałem się do jednej z klatek schodowych. Ktoś wychodził jeszcze ze swoim czworonożnym przyjacielem,co ułatwiło mi zadanie. W pośpiechu przemierzałem kolejne stopnie schodów, gdy moim oczom ukazały się drewniane drzwi, na których dało się wyraźnie dostrzec ślady odciśniętej we krwi dłoni. Zapukałem delikatnie, ale nikt mi nie otworzył. Ponowiłem czynność,tym razem mocniej.

Niestety również nie uzyskałem odpowiedzi. Dobiegła do mnie tylko cisza. Miałem przeczucie, że jednak ktoś jest po drugiej stronie, i stoi przed drzwiami zastanawiając się czy otworzenie ich nie będzie zbyt dużym ryzykiem.

Pociągnąłem za klamkę i znalazłem się w środku. Energicznie rozejrzałem się po pomieszczeniu.

Przedpokój jakby po walce. Urwane drzwi od łazienki, a na podłodze ubrania przesiąknięte krwią.

Skręciłem do pokoju,w którym porozrzucane naczynia tworzyły chaos, jak po ogromnym tornadzie.

Na ścianach ślady z wytartej krwi, jeszcze nie do końca zaschniętej.

Kiedy skierowałem swój wzrok w stronę okien, zauważyłem naderwane rolety, które wisiały jeszcze niezgrabnie na końcach swych umocowań.

Poszedłem dalej, w stronę mniejszego pokoju, gdzie lekko uchylone drzwi, wypuszczały odrobinę światła. Wyciągnąłem rękę, by je otworzyć, ale zawahałem się przez chwilę. Strasznie się bałem. Moje całe ciało drżało. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech.

Wyciągnąłem rękę i rozchyliłem drzwi. W panice ogarnąłem pomieszczenie i zatrzymałem wzrok na napisanie widniejącym na ścianie. Rozmazane krwią litery układały się w słowo „ Dziwka”. Z drugiego końca pokoju dobiegło do mnie szlochanie. Odwróciłem się nerwowo i zobaczyłem skuloną młodą kobietę. Trzęsła się i spojrzała na mnie. W jej oczach wyczytałem strach. W pośpiechu wyjąłem z kieszeni zgniecioną fotografię. Przeskakiwałem wzrokiem ze zdjęcia na kobietę po kilka razy. Nie miałem już wątpliwości. To ta sama kobieta, której miałem rzekomo pomóc. Podszedłem do niej i zapytałem.

-Co się stało?

Gdy nie uzyskałem odpowiedzi postanowiłem ponowić pytanie

-Powiesz mi co się stało? Nic Ci nie zrobię, chcę Ci pomóc.

Dziewczyna spojrzała na mnie już pewniejszym, spokojniejszym wzrokiem. Rozejrzała się po pokoju i odpowiedziała.

- Oni tu byli wie Pan, przyszli tutaj i powiedzieli że jeżeli nie oddam długu Izabelli i jej faceta to będę miała problemy, a potem nagle zaczęli robić bałagan w moim mieszkaniu, rozrzucać wszystko

co było na ich drodze. Weszli w ścianę, wniknęli w nią, i już ich nie widziałam.

Kiedy dotarły do mnie słowa wypowiedziane przez dziewczynę zesztywniałem nagle i zamarłem ze zdziwienia.

- Zaraz chwila, powiedziałaś coś o Izabelli i jej facecie? Nie wiem czy wiesz ale Izabella nie żyje.

A co dzieje się z jej facetem nie mam pojęcia, ale zastanawia mnie kim ty byłaś dla Izabelli?- rozłożyłem ręce w geście bezradności

- Byłam jej przyjaciółką, bardzo bliskie sobie byłyśmy, dowiedziałam się o jej śmierci całkiem niedawno. Właśnie po jej śmierci zaczęłam dostawać listy z pogróżkami, które zastawałam włożone w drzwi, aż do dzisiaj kiedy przyszły te niematerialne istoty- dziewczyna podniosła się z podłogi i poprawiła włosy- skąd pan się tutaj wziął? Pojawił się pan jakby wiedział, że dzieje się ze mną coś złego, a nawet pana nie znam- spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.

- Wyobraź sobie, że właśnie dostałem informację, że dzieje się z tobą coś złego i postanowiłem zajrzeć. Powinnaś się cieszyć z mojej wizyty- uśmiechnąłem się w celu rozładowania nerwowego napięcia- byliśmy kiedyś w związku z Izabellą ale rozstaliśmy się.......niestety. Mam na imię Krzysiek i przykro mi , że poznajemy się w tak dziwnych okolicznościach.

Wyciągnąłem dłoń w kierunku dziewczyny. Odwzajemniła to i przedstawiła się.

- Patrycja jestem, dzięki, że przyjechałeś, strasznie się bałam. Wyjaśnisz mi skąd wiedziałeś, o tym, że coś złego się u mnie dzieje? Wydaje mi się to bardzo dziwne.

- Widzisz..... jakby ci to powiedzieć, żebyś uwierzyła, przemawiają do mnie umarli, słyszę ich.

Dzisiaj pojawiła się u mnie czarna zjawa, która wręczyła mi Twoją fotografię, z tyłu napisany był adres, poprosiła mnie bym ci pomógł. Więc przyjechałem.

- Pewnie podobna zjawa do tych, które pojawiły się u mnie w domu. Tylko pytanie kim była Twoja zjawa a kim byli ci u mnie? Izabella miała jakieś długi, których nie mogła spłacić, podejrzewam, że ludzie, którym była coś winna razem ze swoim facetem, już nie żyją. Tylko dlaczego do mnie przyszli?- w jej oczach ponownie pojawiły się łzy.

-Nie mam pojęcia tak samo jak nie wiem w jakim celu pojawiła się u mnie? Powinniśmy znaleźć jaką odpowiedź. Może pojedziesz do mnie, tam się uspokoisz, zrobię ci dobrego drinka?

Chyba nie ma sensu, żebyś tutaj została, mogą przyjść jeszcze raz, a ja tutaj wiecznie siedział nie będę.

- Dzięki za propozycję, masz rację, boję się trochę, że mogą przyjść jeszcze raz. Mogę zostać u ciebie parę dni?- spojrzała na mnie takim błagającym wzrokiem, który nie pozwalał mi odmówić.

- Możesz zostać ile chcesz, mieszkam sam więc nie ma problemu, weź jakieś swoje rzeczy, zaczekam w samochodzie.

Zszedłem na dół i stanąłem przy samochodzie. Wiatr delikatnie poruszał moimi włosami i podrywał w górę leżące liście. Na ulicach zrobiło się pusto, jakby po ataku tornada czy potężnej nawałnicy.

Po chwili obok mnie pojawiła się Patrycja. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się. Wsiedliśmy razem do samochodu i udaliśmy się w kierunku mojego domu.











5


17 Października 2012.

Już teraz wiem, że jestem medium. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Umarli będą do mnie przychodzić i prosić mnie o pewne rzeczy. Dzisiejsze zdarzenie z Patrycją dało mi satysfakcję. Jedna dusza zazna spokoju bo wykonałem to o co mnie poprosiła, ratując ludzkie życie.

Będę musiał nauczyć się z tym żyć, bo w przeciwnym razie stanie się ze mną coś złego.


Patrycja już spała. Ja zamykałem kolejny dzień w pamiętniku i myślałem jak zwykle jak dam sobie radę ze wszystkimi sytuacjami. Bałem się też, że w niektórych momentach będę bezsilny.

Moje krótkie przemyślenia, przerwały otwierające się powoli drzwi. Gdy odwróciłem głowę, dobiegło do mnie skrzypienie podłogi wywołane krokami. Postaci nie zobaczyłem, ale poczułem chłód i lekki powiem powietrza. Czułem czyjąś obecność. Wiedziałem, że ktoś jest w pokoju.

Gdy spojrzałem na Patrycję, która spała w najlepsze wiedziałem, że tylko ja jestem w stanie to poczuć.

Na moim drewnianym biurku ktoś nagle zacząć wydrapywać litery, które ułożyły się w napis

„ ZABIJ GO”.

Starałem się opanować nerwy, ale jak zwykle miałem z tym problem. W przypływie męstwa zdołałem tylko zapytać:

Kogo? Kogo mam zabić?- moja głowa skręciła się nienaturalnie w prawą stronę, a dłonie wykonały obrót w stronę podłogi.

Po chwili przed sobą ujrzałem twarz Izabelli, która delikatnie objęła moją głowę, pogłaskała mnie po poliku i wyszeptała:

Zabija Adriana, proszę zrób to, to jego wina

Moja głowa wróciła do naturalnej pozycji, dłonie spokojnie spoczęły na kolanach. Na biurku leżała kartka, widniał na niej adres pod który jak rozumiałem miałem się udać.

Poczułem ogromną nienawiść do tego człowieka, i równie wielką chęć zabicia go. Wstałem i cały sztywny wyszedłem z pokoju. Patrycja obudziła się i poszła za mną, rzucając po drodze pytaniami.

Krzysiek dokąd?! Gdzie ty idziesz w środku nocy? Krzysiek!!!

Muszę załatwić pewną sprawę, nie wtrącaj się- odpowiedział zimnym spokojnym głosem

Dziewczyna stała jeszcze w drzwiach żegnając mnie wzrokiem. Nie zadawała już żadnych pytań.

Wsiadłem do samochodu i odjechałem.

W samochodzie nie włączyłem nawet radia. Czułem się jakby ktoś mnie zahipnotyzował. Zero myśli w głowie, zero obrazów, żadnych emocji. Kompletne pustka. Jechałem tylko w wyznaczone miejsce by dokonać wyroku. Nie ograniczało mnie żadne poczucie litości, człowieczeństwa.

Jak drapieżnik, który musi zabić swoją ofiarę by przetrwać. Właśnie tak się czułem.

Wciskałem gaz jak tak samo jak wtedy, gdy jechałem ratować Patrycję. Teraz nie jechałem ocalić ludzkie istnienie, jechałem je zabrać.

Zatrzymałem się pod blokiem gdzie podobno przebywał Adrian. Nie zadawałem sobie nawet pytań- jak się tutaj znalazł, rzekomo był za granicą- wszedłem na klatkę i zacząłem wchodzić po schodach.

Zawahałem się przez chwilę, gdy do mojej głowy dobiegł głos.

Morderca w czarnych drzwiach.

Wkroczyłem na ostatnie piętro, i rzeczywiście ujrzałem drzwi pomalowane na czarno. Napis wydrapany jakby paznokciami dosadnie przekazywał mi, że trafiłem pod dobre miejsce.

Spokojnie spojrzałem na wydrapane dzieło i przeczytałem „MORDERCA”.

Pociągnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Stałem w nich długo czekając na swoją ofiarę, by zaatakować w odpowiednim momencie. Moim oczom ukazał się Adrian. Stanął jak wryty i bacznie mi się przyglądał. Musiałem wyglądać groźnie, gdyż po chwili w jego oczach ujrzałem przerażenie.

Krzysiek, co ty tu robisz?- zapytał biorąc nerwowo oddech.

Podszedłem do niego powolnym krokiem, nie spuszczając z niego wzroku.

Co cię do mnie sprowadza stary?- tym razem strach przerodził się w zmieszany uśmiech.

Przyszedłem Cię zabić!!!!- odpowiedziałem krótko.

Mnie? Zgłupiałeś człowieku, za co?- zaczął się śmiać i wyraźnie nabrał pewności

Bo jesteś mordercą!!!!!

Nie myśląc długo złapałem go za szyję i przez chwilę dusiłem. Walczył ze mną, próbował zdjąć mój silny uścisk. Jego oczy zrobiły się czerwone. Zaprzestawał walki, ale nie poddawał się łatwo.

Zacisnąłem dłonie jeszcze mocniej. Walka została przerwana. Jego ramiona wisiały już bezwładnie i zaczął osuwać się na podłogę. Puściłem go. Runął z hukiem. Spojrzałem jeszcze na jego leżące ciało a potem rozejrzałem się po mieszkaniu. Nie było w nim nic co by przykuło moją uwagę.

Zamknąłem drzwi i wyszedłem do samochodu. Ruszyłem do domu, by z radością przekazać Patrycji, że sprawa została załatwiona.


Siedziałem pod ścianą i płakałem. Patrycja obudziła się i zapaliła małą lampkę stojącą na biurku.

Zmrużyłem oczy, gdy światło mnie poraziło. Stanęła nade mną jedynie w nocnej koszuli.

Jej zgrabne nogi połyskiwały w świetle,a koszula opinała się na jej pełnym biuście.

Czarne oczy zrobiły się pełniejsze, zaciekawione. Włosy delikatnie spadały na jej barki.

Krzysiek, co się stało? - zapytała i pochyliła się w moją stronę.

Próbowałem złapać oddech.

Ja...Ja zabiłem Adriana, zabiłem go rozumiesz?!!!!!- wykrzyknąłem.

O Boże, co? O Czym ty mówisz?- podała mi rękę bym mógł się podnieść i pomogła mi podejść do kanapy. Nalała mi do szklanki drinka.

Pojechałem tam dzisiaj, i zabiłem go- łapczywie przechyliłem szklankę z nalanym alkoholem- spałaś, a wtedy pojawiła się jakaś postać, i powiedziała mi żebym go zabił, sparaliżowało mnie i wtedy poczułem dziwne głaskanie po twarzy i moim oczom ukazała się twarz Izabelli, która poprosiła mnie bym go zabił. Poczułem się jakby ktoś mnie zahipnotyzował, to było tak silne, że nie potrafiłem się temu przeciwstawić. Boże co ja zrobiłem?!!!!- skryłem ręce w twarz by dać upust emocjom.

Cholera, co my teraz zrobimy? to zaczyna się wymykać z pod kontroli- spokojnym głosem odparła Patrycja- Krzysiek muszę Ci coś powiedzieć- podeszła do barku i sobie również zrobiła drinka.

Podniosłem głowę, otarłem łzy i czekałem na to co ma nastąpić.

- Zanim Izabella poznała ciebie, stało się coś strasznego. Jechaliśmy kiedyś z pewnej

imprezy, i potrąciliśmy kobietę i mężczyznę. Adrian był trochę wstawiony i uparł się by

prowadzić. Ja byłam przeciwna. Kiedy ich potraciliśmy, wybiegłam by im pomóc, zrobić

cokolwiek, lecz Adrian wciągnął mnie do samochodu i odjechaliśmy. Żyję już z tym na

sumieniu ponad rok.

Kiedy ta informacja do mnie dotarła, nie dowierzałem. Jednak utwierdziło mnie to w przekonaniu w jakim celu zostałem zdominowany przez Izabellę, do dokonania tego okrutnego mordu.

Fakty, które przemknęły mi przez głowę ułożyły się nagle w jedną sensowną całość.

Izabella chciała dokonać zemsty na Adrianie. Zmarnował jej życie i na zawsze wypaczył psychikę.

Nie potrafiła z tym żyć, męczyła się i jej codzienność nie była już taka jak kiedyś.

Wiedziałem też jeszcze jedno-Adrian zamordował Izabellę bo bał się, że pójdzie z tym na policję.

Teraz ja dołożyłem starań do całej tej układanki i zamordowałem Adriana, w ten sposób pomściłem Izę. W sumie przyszła do mnie po to, bo chciała bym to zrobił. Jej duch może być już spokojny.

Ja niestety nie.









Wpatrywałem się długo w okno i nagle poczułem jak Patrycja łapie mnie za ramię.

Krzysiek co my teraz zrobimy?

Nie wiem Patrycjo, zabiłem człowieka, powinienem pójść z tym na policję i przyznać się do wszystkiego, prawda?

Sama nie wiem co zrobić- rozłożyła bezradnie ręce i podeszła do drugiego okna- można powiedzieć, że nie zrobiłeś tego z własnej woli, tylko kto w to uwierzy?

Masz jeszcze jakieś tajemnicę o której nie wiem?- zapytałem patrząc jej głęboko w oczy.

Wszystko już wiesz, teraz trzeba się zastanowić co dalej- usiadła na kanapie i założyła nogę na oparcie

Wtedy kiedy przyjechałem cię uratować, zapytałaś mnie skąd wiedziałem, że jesteś w niebezpieczeństwie- spojrzała na mnie wzrokiem, który oczekiwał odpowiedzi-pojawiła się u mnie zjawa, która wyszeptała mi bym ci pomógł i położyła twoją fotografię na biurku a na odwrocie widniał adres. Właśnie wtedy bez zastanowienia pojechałem i cię znalazłem.

Jak myślisz kim była zjawa u mnie? A kim byli ci, którzy przyszli do ciebie?

Patrycja długo zwlekała z odpowiedzią patrząc w podłogę. Wreszcie podniosła głowę i odpowiedziała.

- Myślę, że Oni przyszli po mnie, bym poniosła karę za to co zrobiłam. Ty im w tym przeszkodziłeś.

- A ta zjawa, która nawiedziła mnie, to może ktoś z Twojej rodziny, chciał Cię uchronić?-przerwałem jej.

- Może mój wujek, który mnie wychowywał po śmierci moich rodziców, zmarł rok temu.

- Wygląda na to, że masz rację- zgodziłem się- i teraz musisz uważać na siebie, żeby coś Ci się nie stało Patrycjo.

- Krzysiek ja i tak poniosę karę, prędzej czy później dopadną mnie. Ty nie możesz być wszędzie.

- Mnie już dopadły,.......... sama widzisz co zrobiłem, zawładnęły mną- spuściłem głowę by zakryć łzy.


6

18 Października 2012


Nie jestem już tym samym Krzyśkiem. Jestem mordercą. Umarli zawładnęli mną już chyba całkowicie. Jestem za słaby, żeby stawić im czoło. Nie wiem czy podołam, ale chyba walka się skończyła. Przegrałem i nic już nie jest w stanie mi pomóc. Ale zawsze trzeba mieć nadzieję.

Tylko ona potrafi wykrzesać z człowieka kroplę siły.


Poranek zapowiadał się deszczowy. Słońce ginęło gdzieś za chmurami. Świat stanął w szarości i melancholii. Wystarczyło tylko poczekać na pojawienie się deszczu.

Nie spałem chyba od 4, siedząc na kanapie bez ruchu i bijąc się z myślami. Nie mogłem w żaden sposób uświadomić sobie, że jestem zabójcą. Żadna myśl nie była mi w stanie wytłumaczyć jak mogłem zrobić coś tak okropnego.

Patrycja przebudziła się,wzięła głęboki oddech, po czym zasnęła ponownie. Patrzyłem na nią i cieszyłem się, że chociaż ona śpi dobrze. Powinniśmy trzymać się razem, ponieważ siedzimy w podobnym gównie, i może uda nam się z tego gówna wyjść.

W mojej głowie zaczęło się coś nagle zmieniać. Poczułem nienawiść do całego świata, do wszystkich ludzi, którzy chodzą po tej ziemi. Dobiegały do mnie szepty, ale nie były na tyle wyraźne bym mógł je zrozumieć. W jednym momencie usłyszałem coś wyraźniejszego, szept który narastał.

Nie złapią Cię Krzysiek, nie złapią, ale oni wszyscy poniosą karę!!!

Potrząsnąłem nerwowo głową, z nadzieją, że pomoże mi to nie słyszeć. Szept jednak narastał, przeradzał się we wrzask

Tą dziwkę też musisz zabić!!!! Zrób to!!!


- Nie!!!!-krzyknąłem- odejdźcie, dajcie mi spokój, odejdźcie!!!!

Patrycja poderwała się z łóżka. Stanęła przerażona i patrzyła na mnie głośno oddychając.

- Krzysiek co się dzieje?!!

-Odejdź stąd słyszysz!!!Idź do drugiego pokoju, żebym Cię nie widział!!! Wynocha!!!- krzyczałem

Patrycja szybkim krokiem uciekła do pokoju. W oddali słyszałem jej płacz.

Skulony usiadłem na podłodze i schowałem głowę w ramiona. Walczyłem tylko po to by nie słyszeć szeptów. Po chwili nerwowo wstałem i zacząłem chodzić po pokoju. Kostki moich zaciśniętych pięści robiły się białe. Ogarnęła mnie przeraźliwa złość, która narastała jeszcze bardziej. Zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem w stojący na kredensie wazon. Roztrzaskał się na ścianie, a odłamki szkła uderzyły mnie w głowę.

- Nie pozwolę wam się zdominować!!!Nie pozwolę!!!!- krzyczałem

- Krzysiek uspokój się proszę Cię!!!- krzyk Patrycji dotarł do mnie z drugiego pokoju.

- Zamknij się dziwko!!!!!- odpowiedziałem i pobiegłem do niej.

Gdy tylko przekroczyłem próg pokoju, rzuciłem się na nią i złapałem za szyję. Próbowałem tej samej metody, którą zastosowałem na Adrianie. Nie musiałem włożyć w to zbytnich starań. Patrycja szeroko otworzyła oczy i wydała z siebie ostatni wdech. Poczułem jak jej ciało robi się bezwładne. Puściłem ją.

Oddychałem głęboko z przerażenia. Spojrzałem na swoje dłonie jakbym miał na nich ślad zbrodni.

Podszedłem do ściany i powoli osunąłem się po niej szlochając. Teraz już wiedziałem, że zabiłem drugą osobę.

Firanka w oknie gwałtownie się poruszyła. Poczułem niesamowity chłód. Przede mną stała postać. Patrzyła na mnie. Jej oczy zrobiły się nieskazitelnie białe. Zrobiła krok w moim kierunku i wyszeptała

Dziękuję, dziękuję

Po chwili odwróciła się i zniknęła gdzieś za oknem.


20 stycznia 2013.

Mój pamiętnik stracił dwa miesiące w swojej zawartości. Otworzyłem go ponownie by opisać miejsce w którym się obecnie znajduję. Jest tu pełno ludzi. Jedni przyjdą porozmawiać, a drudzy są kompletnie odcięci od rzeczywistości . Znakomicie ich rozumiem, bo sam straciłem miesiąc ze swojego życia, patrząc całymi dniami w jeden martwy punkt na ścianie. Dzięki pomocy lekarzy powróciłem do życia. Jednak jest za wcześnie bym zaczął żyć normalnie. O tym zdecydują inni.

Nie chcę wracać już do wydarzeń z tamtego roku. Staram się o nic zapomnieć... Wracają do mnie w chwilach gdy czuję się bezradny i osamotniony.


Zaczytałem się w jednym artykule w gazecie, po tym jak lekarze zrobili obchód.

Kolega z którym dzieliłem salę, majaczył coś przez sen. Ja też miałem się udać w senną otchłań. Gdy odwracałem się na brzuch, by usnąć w takiej pozycji, poczułem jakby ktoś położył mi na plecach rękę. Odwróciłem się, ale nie zobaczyłem nikogo.

Do moich uszu dobiegł tylko szept..............szept, który już kiedyś słyszałem i znałem.

Krzysiek pomóż mi!!!!!!!


KONIEC



  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Niewiarygodny bohater

- nauczyciel akademicki, wykładowca filozofii -

posługujący się bardzo ograniczonym, prostym i naiwnym słownictwem, uwikłany w świat głosów, zjaw i duchów,

konstrukcyjnie "kładzie" całą tę fantastyczną narrację na wszystkie łopatki.

Nic nie jest w stanie tego uratować :(
© 2010-2016 by Creative Media