Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2015-03-29 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2055 |
1
OBRZYDLIWA ULICA /9/
Ogólnie mówiąc, był to drażliwy problem natury socjologicznej. Gdyby panował inny system polityczny, może znalazłby się ktoś, kto otwarcie przedstawiłby sprawę przynajmniej w zarysie. Ale nie w takich warunkach...
Wojna skończyła się stosunkowo niedawno – bo co to jest 10 czy 15 lat? W czasie jej trwania ludzie doświadczyli różnych rzeczy – często tak złych, że lepiej było o tym nie mówić. Brali udział w działaniach wojennych, mieli coś wspólnego z ruchem oporu, z partyzantką, trafiali w ręce gestapo, do obozów koncentracyjnych, do łagrów na wschodzie lub na przymusowe roboty do Niemiec, tracili swoich bliskich, walczyli w szeregach różnych formacji wojskowych itd., itd...
Ci, którzy przetrwali ten czas Apokalipsy wypracowali sobie różne sposoby na przeżycie. Teraz chodziło o to, żeby o barbarzyńskich sposobach zapomnieli...
Tylko jak tu zapomnieć, gdy układy polityczne nie są stabilne a powrót do normalności, oględnie mówiąc, najeżony jest najróżniejszymi przeszkodami. Ludziom nie da się takiej rzeczy wytłumaczyć – robili tak za okupacji czy w czasie powstania, to zrobią i teraz, jak będzie potrzeba. Przemówić do rozumu nie jest łatwo. Weźmy choćby niewypały... Tłumaczono wszędzie i na różne sposoby, żeby nic na własną rękę z tym nie robić a wypadki ciągle się zdarzały... W przypadku niewypałów można było tylko zwiększyć ilość ostrzeżeń. W innych sprawach konieczny był jakiś system zabezpieczeń uniemożliwiających barbarzyńskie metody działania.
I tutaj ujawniła się cała obrzydliwość natury ludzkiej. Okazało się, że różne ohydne sposoby postępowania są wysoko cenione i ludzie nie dają sobie ich wydrzeć. Mają przy tym poczucie, że zabiera im się coś, co może ich ochraniać. Bez swoich obrzydliwych metod czują się bezbronni.
Nie było rady – trzeba było działać podstępem. W końcu, jaki by system nie panował, świat normalny musi różnić się czymś od świata przestępczego.
Znaleźli się zdrowo myślący, którzy przy pomocy rozmaitych strategii likwidowali wojenne pozostałości. Mniejsza o to, co nimi kierowało... Może uważali, że wojna powinna wreszcie skończyć się, a może nie chcieli pewnych rzeczy ujawniać...
Takim sposobem dyskretnie przez kilka lat usuwano system wojennej łączności w okolicach Warszawy. Ale nie tylko... Dotyczyło to wielu innych spraw.
Między innymi dlatego nasze układy z ciemniakami z obrzydliwej ulicy były złe. Mówiliśmy im: nie rób tego durniu, bo albo zostaniesz kaleką, albo cię zabije...
A oni na to, że im za to zapłacą... No to my: dobra, róbcie co chcecie ale bez nas...
I tu się zaczynała prawdziwa polka. Ciemniaki nie chciały bez nas, bo płacili im tylko za to, żeby było z nami. Więc my na to, że nie chcemy pieniędzy i nie wchodzimy w to. Na co oni, że to się jeszcze zobaczy...
I niech mi teraz ktoś spróbuje coś powiedzieć o utrwalaczach systemu.