Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2015-04-15 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2348 |
OWSZEM, ROBIŁEM TO Z NIMI
To seria wspomnieniowych anegdot. Takie historyjki opowiada się znajomkom przy piwie lub kieliszku. Oto moje ścieżki życiowe przecięły się z ich ścieżkami, nasze szajby nałożyły się na siebie, skumulowały, wysublimowały. Jeden plus jeden nie zawsze daje dwa – socjalizacja, kontakty interpersonalne czasem pompują tą sumę. Albo ją redukują. Albo też fermentują i wtedy powstaje nowa jakość.
Impuls albo uparcie realizowana tendencja. Podkład do tych zdarzeń bywał mocno zróżnicowany. I nasze charaktery, skłonności, fobie i resentymenty wielką w tym odgrywały rolę.
Wciąż spotykam ludzi, którym ze smakiem mogę opowiedzieć to jak Łyżka produkował wina proste. Albo jak muzycy zespołu IRA okazali się podatni na modowe trendy. Szoki kulturowe jakich doświadczaliśmy albo też bywaliśmy ich źródłem. I doświadczenie tego, jak nasze działania bywały niejednoznacznie oceniane, albo długo trawione – to wyjście poza schemat/ szablon.
To nie były epokowe wydarzenia. To wszystko drobnica towarzyska. Ale czas, który przebiegał obok, odcisnął swe piętno na tych historyjkach. Kontekst sytuacyjny jest tu istotny, nawet jeśli go nie podkreślałem.
Łyżka, Robertus, Tomek Bomba i Apacz są gdzieś daleko. Spotykam ich, gdy wiedzieni nostalgią albo zmuszeni przez sytuacje rodzinne wracają tu na chwilę.
Artura też chyba przez najbliższe kilka lat nie spotkam, choć pewnie jest tu gdzieś nieopodal.
No i ta smutna konstatacja – Suli i Dyzia nie ma już wśród nas. Pozostały po nich cząstki pamięci.
Bambosz penetruje kolejny krąg piekieł, a Niewinny już dawno się stamtąd wyrwał. Nasze ścieżki czasem się przecinają.
Fenka i Josego spotykam dość często.
Kształtowaliśmy się wzajem, inspirowaliśmy, odpychali i przyciągali. Z codzienności pamięta się takie chwile. I ja pamiętam, że tą właśnie chwilę przeżyłem z …