Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2015-04-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1991 |
OBRZYDLIWA ULICA /14 /
Jak to zwykle bywa w takim zamieszaniu, kręcił się przy nas również całkiem banalny światek przestępczy. Były to drobne złodziejaszki i różnego kalibru naciągacze. Kradli byle co lub wymyślali niestworzone historie, żeby wyłudzić parę groszy. Afery gospodarcze znaliśmy tylko z opisu w gazetach...
Opędzaliśmy się od tych rzezimieszków bez przekonania, bo i tak wiele zarobić na nas nie mogli. Wystarczyło pilnować, by nie stwarzać im okazji.
Ale i w tym środowisku po pewnym czasie pojawiła się tendencja do zabiegania o pieniądze i władzę. Dopiero to nas naprawdę zaniepokoiło.
W naszym światku przestępczym ujawniły się nagle indywidualności wyrastające ponad przeciętność. Nie byli to osobnicy, którzy kradli więcej niż inni... O, nie... Swój autorytet budowali w oparciu o posiadaną wiedzę.
Na ogół tę przywódczą grupę reprezentowali ludzie młodzi. Jeden z drugim miał z dziesięć lat, gdy skończyła się wojna, około 1953 roku wzięli go do wojska, później za jakieś kradzieże trafił na rok czy dwa do kryminału i mając dwadzieścia parę lat funkcjonował już jako człowiek z bogatym doświadczeniem. Jeżeli był inteligentny, potrafił skupić wokół siebie innych, by budować wśród nich swoją szczególną pozycję. O działalność wywrotową nikt takich nie posądzał, ponieważ wcześniej zostali zaszufladkowani jako drobni złodzieje. Oni sami, jeśli po raz drugi nie wpadli, swoje krótkie wyroki klasyfikowali jako błędy młodości.
Ci nagle okazali się mistrzami demagogii. Potrafili wpływać na opinię w swoim środowisku poprzez działania obliczone na łatwy efekt i poklask, posługiwali się kłamstwem oraz pochlebstwami, składali nierealne obietnice, których nie mieli zamiaru realizować, używali nielogicznych ale przekonujących argumentów, a wreszcie wyszukiwali kozła ofiarnego, co odpowiadać miał za wszelkie niepowodzenia, jakie ich spotykały.
Ze zgrozą odkryliśmy, że ciemniaki z obrzydliwej ulicy chętnie nadstawiają ucha tym podejrzanym
wywodom i są wobec nich bezkrytyczni. O drobnym złodzieju mówili „swój chłop”.
Bo dlaczego mieli mówić inaczej, skoro obiecywał im to, na co my nie mogliśmy zgodzić się? Uważali, że idzie się z nim dogadać. W końcu „za pieniądze ksiądz się modli”, to złodziej też nie będzie kradł, jak się mu zapłaci i nie będzie złodziejem, a przy nim oni zarobią.
Kolejarz był bardziej ostrożny ale też szukał porozumienia z tym podejrzanym światkiem. Nie robił tego bezpośrednio, tylko przez inne osoby, żeby nie szargać własnego wizerunku. Drobny złodziej mógł okazać się bardzo użyteczny, ponieważ robił rzeczy, których inni z różnych powodów nie chcieli zrobić.
Uznaliśmy, że wszystkiemu winne są ściany, które mają uszy. Normalny człowiek nie miał czasu na to, żeby nasłuchiwać, a później zastanawiać się nad tym, co do niego dotarło...
Co innego taki, który odsiadywał kiedyś wyrok. Ten z przyzwyczajenia potrafił z igły zrobić widły. Zasłyszane słowo, czy nawet dwa, obrastało w jego umyśle w szereg znaczeń – zazwyczaj rodem prosto z kryminału. I tak, jeśli za ścianą ktoś powiedział: pieprz turecki, czujne, nasłuchujące ucho z entuzjazmem rejestrowało to, a umysł poddawał jakiejś perwersyjnej analizie.
Po pewnym czasie do naszej świadomości dotarło, że uruchomiony został mechanizm, który wciąga w podejrzane działania zwykłych, nie zdających sobie z tego sprawy ludzi. Przyjęli oni do wiadomości, że pewne rzeczy robi się i na tym stanęło... Nikt jednak nie uświadomił im, że są to zadania, które przeważnie powierza się kryminalistom, a przyzwoity człowiek ręki do tego nie przyłoży. Niestety, powiedzenie: „mam haka na pana” dla coraz większej liczby osób nabierało realnych podstaw.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Jak stare zegary:
Owce, osły i barany
Przeciw sobie podjudzamy,
Gdy my zarządzamy.