Go to commentsDokąd prowadzi ta ścieżka
Text 6 of 51 from volume: poważne historie
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2015-06-20
Linguistic correctness
Text quality
Views2843

DOKĄD PROWADZI TA ŚCIEŻKA?

Podejmowanie takich decyzji dookreśla nas. Idąc chodnikiem, utartą i powszechnie akceptowaną trasą, napotykamy ścieżkę wydeptaną gdzieś w bok.  O ile nie spieszymy się gdzieś, poruszając się z punktu A do punktu B, a wędrówka jest swobodna, tu właśnie jest moment na podjęcie decyzji:  idziemy dalej po chodniku ( odgórnie wyznaczoną trasą, niejako narzuconą), czy też sprawdzamy dokąd prowadzi ta ścieżka? Co zrobisz w takiej sytuacji?

Oczywiście można iść dalej po chodniku. Na wydeptanej – kto to uczynił? – mogą nas czekać … no co? Na wydeptanej ścieżce możemy napotkać chaszcze, cierniste krzewy, psie/ludzkie odchody, śmieci, wrogo nastawionych ludzi, potłuczone szkła. I przeszkody, jakich nie spotkamy na chodnikach. I błoto, i doły z wodą. Wszystko, co wędrówkę utrudnia, czyni męczącą, niemiłą, a nawet wręcz niebezpieczną. Na wydeptanej ścieżce czają się  najróżniejsze niebezpieczeństwa, nieprzyjemności. W ten sposób rozumując, widząc same negatywy, dramat za każdym rogiem, lepiej podążać dalej po chodniku.

Ale skręcając na ścieżkę, która niknie w zaroślach, za rogiem, i nie wiadomo dokąd prowadzi, czego możemy się spodziewać? Przede wszystkim niespodziewanych odkryć. I tych miłych, i tych niefajnych, ale to koszta. Przestrogi na jutro i pojutrze. Skręcając na ścieżkę z utartego szlaku musimy być  gotowi na ryzyko ubrudzenia się, potargania ubrania, nieciekawych interakcji społecznych. Ale zarazem jesteśmy narażeni na ryzyko odkrycia krótszej drogi z punktu A do punktu B. Po takim doświadczeniu będziemy korzystać z utartej trasy chodnikiem czy będziemy korzystać ze skrótu? Ścieżka umożliwia pobieranie nowych technologii przetrwania, bo ma w wyposażeniu mnóstwo niespodzianych zdarzeń. Więc ścieżka?


Ja skręcam. Mam kilka ulubionych ścieżek – ktoś przede mną je wydeptał, a ja tylko sprawdziłem dokąd prowadzą. Co na tym straciłem? Raz moim doświadczeniem stała się stresująca interakcja z policją po przejściu przez tory. Gdzieś tam się ufafluniłem. Pamięć nie podsuwa mi innych negatywnych wspomnień. Większość tych penetracji ludycznie wyznaczanych szlaków kończyła się odkrywaniem skrótów, dotarciem do malowniczych i przytulnych miejsc. A tego, co zobaczyłem, nigdy bym nie doświadczył, poruszając się tędy, którędy mi zaproponowano.

Były i syfy, ale najczęściej, gdy wkraczałem na taka ginącą w zaroślach ścieżkę, trafiałem na malownicze i śliczne widoki. Skróty – owszem, kilka. Ale na prawie wszystkich ścieżkach są takie lokalizacje,  na dzisiejsze określane jako wielofunkcyjne – w sam raz na plener fotograficzny, na explorację, na spacer z psem, na rajd rowerowy, na ognisko do opalania kabli.

Czasem wydeptana ścieżka coraz bardziej się rozmywała, stawała się zarośniętą ścieżką, a potem znikała zupełnie. Wyczerpywała się. Znikała.

Ostatnio wiele z wydeptanych ścieżek zostało przegrodzonych granicami wspólnot mieszkaniowych. Ale wiele z przemierzanych przeze mnie jest drożnych, a że są chodzone świadczy brak trawy na pasie – tego, co pod stopami – i, niestety, opakowania porzucone na poboczu. W całości i w kawałkach (butelki), co mnie się nie podoba, ale zarazem dzięki konsumowaniu i śledzeniu przemian disajnerstwa  mogę oznaczyć lata konsumpcji : to piwo było tu tylko w latach xx – yy. To proste. Więc wtedy to opakowanie tu mogło trafić, ten śmieć.  Co datuje funkcjonowanie szlaku i wskazuje na jego twórców, i to czemu miał służyć.


Dokąd prowadzi ta ścieżka?  I czy warto na nią wkroczyć?

Jest z tym jak ze wszystkim: jednym na tej drodze idzie się szybko, innym nogi się plątają. Ja skoro wciąż napotykam różne ścieżki, to zaglądam co jest za pierwszym krzakiem. Czasem wystarcza tylko rzut okiem.  Innym razem brnę przez trawy w zarośla. Albo skaczę z kępy na kępę.

Albo idę po chodniku. Tak robię najczęściej, bo tak jest najwygodniej. Najszybciej.

Ale kiedy nic mnie nie nagli i nikt nie pogania, to zaglądam w głąb napotkanych ścieżek. Chcę zobaczyć to wszystko od frontu i od zadka. Wiedzieć to co tu i to co tam.



  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Może to i ciekawy pomysł na publicystykę, ale literacko trochę niedopracowany, zaś pod względem treści nieco nudny. A mógł z tego powstać świetny felieton.
Jest też sporo niedopracowań językowych. Bo cóż znaczy zwrot: "na dzisiejsze określane"? Może dzisiaj lub obecnie, ale na pewno nie tak, jak to zostało zapisane. Nielogiczny jest też zwrot: "a że są chodzone" (ścieżki). Ścieżki nie są chodzone, tylko się po nich chodzi. Mogą też być ścieżki zachodzone, wydeptane, rozjechane, zaniedbane, zarośnięte trawą itp.
W zwrocie "na taka" brakuje znaku diakrytycznego. Zbędna jest spacja przed dwukropkiem. Brakuje przecinków przed: musimy być, czy będziemy, dokąd, świadczy, czemu, skoro, co jest.
Gdyby tekst został przeczytany przed opublikowaniem, na pewno tych błędów by nie było
avatar
Nieutarte szlaki, czy ścieżki, dla kogoś, kto lubi autentyczną, twórczą włóczęgę, w najlepszym znaczeniu tego słowa, a nie tylko stereotypowe zwiedzaniu utartych szlaków, to temat, którym rzeczywiście warto więcej się zainteresować, podchodząc niekonwencjonalnie do zwiedzania.
avatar
A w sensie czysto metaforycznym nieznana ścieżka nas otwiera, gdy tymczasem utarty chodnik - zamyka.
avatar
I gdzie na tej pięknej ścieżce zapodział się Autor? Czy bacznie śledzi, co o Jego twórczości mówi (i pisze) lud?
avatar
Człowiek albo uprawia żywot psa poduszkowego, albo jest eksploratorem. Ten pierwszy obrasta w sadło, ten drugi gromadzi doświadczenia i wiedzę, z którą dzieli się potem z innymi.
© 2010-2016 by Creative Media