Text 21 of 62 from volume: Kobieta
Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2015-10-19 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3327 |
Kolumny złuszczone z trudem podtrzymują
dach wklęśnięty niegdyś dwuspadowy i drzwi
skrzypią upiornie. Klamka od niechcenia do ręki
się wsuwa a z otwartym oknem można wyjść
na spacer. W przodków gnieździe pawiment
ze skruszonym stopniem pokornie do piwnic
się czołga. Meble korniki zjadły skonsumowały
kilimy mole myszy papiery gryzą i coś jeszcze
gada na strychu. Za to pan artysta z nieustannym
zapałem zegary słoneczne tworzy pisząc przy okazji
ikony. Bo choć niby demiurg sam w Boga nie wierzy
to składa na dodatek całkiem zgrabne wiersze
do swej uwielbianej lecz niemłodej donny -
niemożliwie brudnej i śmierdzącej baby
Widocznie, poetów nieboska iskra roznieca...
Pozdrawiam:)))
Sonetopodobna fantazja, furią dyktowana ;-)
Ten artysta autentycznie zalazł mi za skórę, później się kajał, jednak wiersz pozostał :P
Serdecznie ;-)))
ratings: perfect / excellent
Przypadek zrządził, że mimo woli rozszyfrowałam wspomnianego użytkownika: neopoganina, ale ciągnącego zarazem profity od prowincjonalnego proboszcza [ikonopodobne wizerunki], bluźniercę a jednocześnie chodzącą encyklopedię, siedzącego w kieszeniach znajomych - hochsztaplera. Przede wszystkim autora miłosnych, na miarę Petrarki, sonetów dedykowanych komu?
Pewnej mojej znajomej, którą niezmiennie na uczelni oraz w innych równie kulturalnych miejscach można było rozpoznać po jej - hmmm - zapachu.
Pani rozwódka, on żonaty: dziadek wnukom...
Przypomniałam zatem obu państwu tę naszą dawną znajomość oraz ich aktualne nieetyczne postępowanie... i wylano kubeł z pomyjami.
Byłam w żałobie, wciąż porozbijana, po takim dictum poczułam się niczym naga wypchnięta na ulicę, obrzucona końskim łajnem i opluta. Nie chcąc więc ciągnąć dalszych awantur, napisałam prywatnie do artysty, i wtedy o dziwo: przeprosił! Uprzejmie.
Wiersz jednak pozostał, bowiem jest prawdziwy. Niczym ta "rodowa" ponad stuletnia willa plus wyposażenie. Nie mówiąc o tragicznie flejtuchowatej bogdance.
Bo ja na tzw. zawinione smrody [oczywiście wyłączam chorobę, niedołęstwo i biedę) ogromnie jestem wyczulona. Oraz uczulona :]
:)))
Ostatnio podarowano mi Antologię, gdzie ów pan - po swojemu, czyli: vide wiersz, starym zwyczajem się zaprodukował.
Serdecznie :)))