Go to commentsrozdział 6
Text 4 of 5 from volume: Milość do ludzi
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2015-12-15
Linguistic correctness
Text quality
Views2592

Jagna przysiadla na zapiecku i rozmysloła,coby ta Maryśka polazła gotować do ksindza.Łona przeca tyż by łobiod ugotowala,bo umi,nawet lepi.Ale dopiro co ślub wzina,to ji chłop nie puści.Ni to,coby i nie ufoł,abo ksindzu,ale robota to rzec lo chłopa jest,a ni do baby.Matka by idala w pysk,coby sie mu sprzeciwiła.Bo matce ni wolno bylo.To wiadome,ze wychowanie mondro rzec.

-Jak sie chłopu bedziesz stawiać,to ni msosz co tu robic!Zgody ni ma i tyla w dumu,a dyć na świat dziecka przydom!Ni pyskuj mi te mordom.

To sie Jagna zaklajstrowała sama.Nie pedziała nic,kajsi i chłop łopił sie jak pusty baniok w niedziele na zrękowinach u Maśnioków.

Do dumu go sama prowadziła,jak na powrózku,coby i nie ostawił,bo by wsyd na całom wieś był.To by i ociec wloł dopiro!Ni ma co myślić nawet.Juści sie rankim obudzi ijak mu tyko nastroi śniodanie,to mu sie polepszy.Milczeć  musi i tyla.Matka mondro jest,to sie suchać trza.

Maryśka polazła na plebanije gotować obiady.

A to se ksiondz zazycył-rozmysliła sie -po trocha tego,a tego,a tego.Dobze,ze na wsi misko,to mu sie psyniesie wsyskiego po trocha.Matka dała prawie pu świnioka,a od Śmiloków dostoł mleko,ser i masło.Aaaaa,i jesce by zapumniała,te jojka,co to psyniesła jakoś babina,chyba od Maśnioków,na dobrom pogode.Maryśka była kuto na ctery nogi,bo z wsyskimi godała,to sie pryndkiem zastanowiła,cy ta pogoda bedzie,cy nie,jak ksiondz zjy te jojka.Podrapała sie po głowi,i posła najpirwy co tu robić-moze jajka w cymś tam,bo ksionc napisoł-jajka w koszulkach.Maryśka za pirona nie wiedziała,co to jes..Wychiliła sie zza dźwi kuchni i pyto-

Ksindzu,o dyć co to som jajka  w kusulach?

Ksionc sie zrobił jakby fołszywy-wywrócil ocami na niom i spytoł

-Maryska,a mówiłaś,że wiesz,jak gotować!

-A juści,ale taki potrowy to my tu we wsi nie widzieli.

--Ano,to ci powim ino roz-to jest gotowanie w wodzie i podsunął ji pod samom gembe jakiś przepis.

-Ano-,Maryśka przytakła,że ugotuje.Zawarła dźwi za sobom,nie po to do klas łaziła,coby nie potrafić cytać i obrozki oglondać.Tero to jo wim,jako jo mondro jestym,hihihihi-zaśmioła sie do siebie.Matka bedzie deumno,jak taki obiody ugotuje ksindzu.

Zabrała sie do roboty,bo czas upłynoł,a tu jesca trza ugotować na późni zur z wkladkom,zeberka w miodzie i kluski ślonskie,zimnioki wstawić.O laboga,zdonze cy nie?A na dysyr,to tort se zazycyl,jakby jakie weselea były, abo cyjeś urodziny.To ci mo piniondze.Maryśce coś stanyło na chwila w psełyku,z zazdrosci.To jo jak wół haruja,a dyć wyndzie na tacy zbiro.Ale matka by jom zakatrupiła,hjakby sie chłopom sprzeciwiła,to milcy jak zawzinty grób.

  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Ufff! ;-)))
avatar
No uffff:)Ciężkie do czytania ze zrozumieniem,jak dla mnie.A co dopiero do pisania,ale nie ugnę się.:p
© 2010-2016 by Creative Media