Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2015-12-19 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2745 |
Mietek pszysed do Godołów,bo se z rana pomysloł,ze nijak kto inny jak tyko oni mogom cosik powtórzyć i wiedzieć.
Wsed zdjon Copie,coby nie pedzieli,że swoje za kr kim i na głowie Mo,i się z nimi dogoda,jak chce.Jego Wolo.
Tak ci jus Hanka spode łba zaglądła do sini i woło starom Godołowom,coby mu otwarła do kuchni,bo na niom będzie,że jakos samowolno jes.
Tak ci i matka zobiła
-A choćna tu Mietek,jak ci godom.
-A dyj ta Ida.
-No to arbata ci zrobia,bo ci mróz sciol na polu i wszystkie dzewa som zwichrowane od kiesiejsego wiatru,coby wioł nie po próżnicy.Bo pan bójek mondry jes,to wi co robi i zodno siła go nie wstrzymie.
-Ano,a juści-Mietek pomysloł,że ta Godułowo,jako staro jes,to godo,jak najinto przez pon bócka samego.
-A kiej były w telewizorze wieści,tom słyszał,jakoby czy psy miały pilnowac przed wilkami łowiec.Prowda to czy ni?
-Cy prowda cy nie prowda,to som pon bócek wi,bo nie wiadomo,co wymyśli cłek som.Chyba,że u władzy kiesik jes,to pewnikim prowda.A coś ta słysoł,powic,bo nom prond wyłoncyli przes te burze ostatniom,.-Ano juści,tom łysol,co podtorzom wom jak na spowiedzi-wedug jakisi uni to cy psy majom pilnować a nie wincy owiec na hali.
-Ano,my owiec tu ni momy,ale jak tak mówiom,to ci co majom Bedom się stosować pewnikim,coby nie zarobili kory piniondze tyż ważno rzec.Prawo musi być na świcie coby przed złodziejem nie uciekać.
Mietek się arbaty napil i tak siedzi zamyslony,jakby te prawa ni było,to co by było?Hanka wlazła do chałupy w swoich kierpcach,co Se je na jarmaku kupiła i godo
-a Jusci Mietek ta twoja nazycono Maryśka po wsi się szlajo,a i księdzu gotuje,tak godojom na wsi samy.
-Ano,nie szlajo się,tyko musi przejś te druge,co to jes od plebaniji do domu.
-No zawzdy,bo jom matka puściła,to musi-staro Godołowo tak pedziała,a ino wi,bo ona tysz matka,ni to,co ta gupio Hanka Abo gupio Maryśka.Tak Se Mietek pomyślał,ale zamilknął jak Tyn pień u drzewa,co nawet jak go zetnom jes.Pomyśloł tys a juści,coby dzewo nowe gałązije wypuścilo,ino mu nie dadzom i pewnikim by inne urosło.
Hanka gupio się uśmichła do niego,a on wiedziol,że zazdrosno jes o Maryśke i lotego na niom godo.Ale,ze za niom całym syrcym był to jom wziol w obrone.
-Toć ci matka sama jom tam posłała, a tobie Hanka nic do tego.Ona jest moja po słowie.
-Hahaahahahaa-a jak ci je złomie,to co powisz?-
Mietek spojrzol na rozbuchanom gembe Hanki i się prawi wscik na niom.
-Nie złomie,nie złomie,jo ci pedom,jak jes,bo mnie kocho!
-A toć i prowda na jaw wyjdzie wcześni czy późni,jak godom jo!Za piniondze,to się nie kochao ino robi.A tero jeno trza przyznać takie baby się chytre jk te lisy porobiły na każdy grosz.A niech robiom,jak im chłopy pozwolom-Staro Godołowo się odezwała napryndce.
-Ano,ty Hanka nie prorokuj fałszywie,boś czerwono na pysku,co jak Tyn pies bez powrózka.a Jo Maryśki nie dom rusać i tyla.A na samy wsi się nic nie do ukryć,jak bachora psy niesie,to po co tam polozla będzie wiadome.
-No juści.A pytanie do samego księdza-cy łowiecka może na manowce pastyża zwiś,cy pastyż łowce?
-a juści-Mietek psytaknoł i pomyślał,że zapyto księdza,kaj przydzie ino na kolynde.
-No to ci jo nic nie godom zawczasu-Hanka Se siadła psy stole i arbaty napiła.
-A to ci będzie odpuscone,co prowda to prowda-staro Godołowo pedziała,ze patynt jes.
-A te psy co się niby wilków nie bojom,bo ni mogom,to som na samy słuzbie u cłeka.
-Ano-Hanka psytakła i jak matka godała,to ona pewnikim milkła.
Mietek podzinkowoł za arbata i wysad za plot,ale dali rozmyśliwoł,co by tyko te tsy psy starcyły do całego stada.
I Copie na łepetyne zawdzioł,coby mu do ni nie wleciały jakie słowa na wiatr.
ratings: perfect / excellent