Go to commentsLeseferyzm
Text 11 of 26 from volume: Opowieści fantastyczne
Author
Genrehumor / grotesque
Formprose
Date added2011-07-31
Linguistic correctness
Text quality
Views3032

- Wiesz? Zainspirowałeś mnie tym zarzutem lenistwa – powiedział Laisser, powoli przerzucając się na drugi bok. 

- Doprawdy? – nie dowierzając, odparł Faire, podniósłszy wzrok znad wielkiego skoroszytu. 

- Tak. Jednak spokojnie przyjąłem tę tyradę i twą krytykę mego nieróbstwa. Doszedłem bowiem do wniosku, że… 

- Że? – przerwał powoli puchnący z dumy Faire. 

- … że lenistwo jest całkiem dobre, a nawet więcej, jest budujące! I tego będę się trzymał – pozbawił go złudzeń Laisser. 

- Jak to? – zapytał Faire zmieszany. 

- No na przykład… pomyślałem sobie o Karlu Friedrichu Christianie Ludwigu Freiherrze Draisie von Sauerbronnie, ot tak. 

- Ach, o Draisie! – uprościł niezbity z tropu Faire. 

- Właśnie. Tym samym, co wynalazł rower. Nieformalnym patronie wiejskich listonoszy, którzy bez jego pomysłu nadal dreptaliby po polnych drogach z ciężką torbą rent i emerytur. 

- No i? 

- Jak to no i? Nie rozumiesz, to spytaj listonosza! 

- No i co z tego, że sobie o nim pomyślałeś? – zniecierpliwił się Faire. 

- To z tego, że jest on przykładem osoby, która zapoczątkowała twórcze wykorzystanie lenistwa. Przecież z innego powodu roweru sobie nie wymyślił. 

- Roweru bez pedałów – zadrwił Faire. 

- Nie od razu Rzym zbudowano – wyrecytował Laisser – zresztą to był tylko początek. Potem w Szkocji Kirkpatrick Macmillan, kowal z zawodu, a więc zapewne w twym mniemaniu człowiek godny i pracowity, wpienił się silnie, że niczym Flinston przebierać musi na rowerze nogami, które w dodatku po takiej przejażdżce są przeraźliwie ubłocone z uwagi na przesympatyczną szkocką aurę, więc wzburzony własną złością z rozpędu skonstruował pedały. 

- Motyw to jedno. Zwróć uwagę, że to praca jest jednak motorem postępu – bronił się Faire. 

- Dupa tam, nie praca. Pomysł i dążenie do uproszczeń! A skoro mowa o motorach to przypomnij sobie Pierre’a i jego syna Ernesta Michaux, którzy wynalazek Macmillana doprowadzili do perfekcji i zaczęli produkcję na masową skalę. A pod koniec dziewiętnastego wieku założona przez nich firma zbudowała pierwszy motocykl, mocując do roweru silnik parowy. 

- No dobrze. Ale jak to wszystko ma się do twego lenistwa? – zapytał Faire. 

- Bardzo prosto. Rzucam pracę. – odpadł Laisser. 

- Że co?! 

- To właśnie. Mam odłożoną pewną sumkę, w końcu nicnierobienie dobrze wpływa na finanse. 

- I myślisz, że pewna sumka, jaka by ona nie była, wystarczy ci na całe życie? Masz przecież dopiero czterdzieści lat! 

- Otóż to, mój drogi. Swoje się naharowałem i czuję, że jadę po równi pochyłej. A, jak się okazuje mam czas, aby mą sumkę bezpiecznie roztrwonić. Dokładnie trzydzieści trzy lata i czternaście dni, jak wynika ze statystyk, do których, nie bez wysiłku zresztą, niegdyś zajrzałem. Prawdopodobieństwo, że umrę wynosi dla mojego wieku trzydzieści pięć setnych procenta, więc można je zupełnie pominąć. No chyba, że dalej będę oglądał telewizję. 

- Pogięło cię – skonstatował Faire. 

- Myślisz? Idąc za radą rodziców, już jako dwudziestolatek zacząłem odkładać środki na starość. Mogłem zacząć wcześniej, ale rozumiesz, jakoś mi się nie chciało. Zresztą myślę, że to i tak niezły wynik. W końcu nie wszyscy w tym wieku pracują, a i ja wówczas już wiedziałem, iż pracować chcę góra do czterdziestki. Trzeba w końcu liczyć siły na zamiary. W każdym razie wyliczyłem sobie wtedy, że fajnie byłoby w dniu czterdziestych urodzin obudzić się ze świadomością, że od dziś nic już nie muszę robić, a i tak co miesiąc będę dostawał cztery tysiące talarów. Kwota niezbyt zawrotna, ale do obijania się wystarczająca – odparł Laisser. 

- I co? Jesteś gotowy? W końcu to już jutro – ponownie zadrwił Faire. 

- Człowiek zawsze jest gotowy, aby otrzymać wynagrodzenie za nieróbstwo. 

- Chciałbyś – zaśmiał się Faire. 

- Chcieć znaczy móc – filozoficznie stwierdził Laisser, po czym podjął – jak wymyśliłem, tak zrobiłem. I wciąż uważam, że cztery tysiące talarów miesięcznie w pełni zaspokoi me potrzeby. 

- Nieźle. Warto mieć marzenia. 

- Kierując się statystykami, przyjąłem – ciągnął niezrażony Laisser – że skoro po przejściu w wieku czterdziestu lat na emeryturę do śmierci zostaną mi trzydzieści trzy lata i czternaście dni życia, to, aby mieć moje cztery tysiące miesięcznie potrzebował będę miliona pięciuset osiemdziesięciu pięciu tysięcy dziewięciuset dwudziestu talarów. Tak wyszło z prostego mnożenia oczekiwanych czterech tysięcy przez wyrażone w miesiącach trzydzieści trzy lata i czternaście dni – rzekł Laisser, a widząc pytający wzrok przyjaciela, dodał – czyli trzysta dziewięćdziesiąt sześć miesięcy i czternaście dni, gdybyś był zainteresowany dokładną liczbą w mniejszych jednostkach. 

- Sporo – mruknął Faire. 

- Prawda. Choć to samo w sobie nie było jeszcze najgorsze. Wyzwaniem okazało się zdobycie tej sumy w dwadzieścia lat. Skoro tylko tyle właśnie miałem czasu do mej wymarzonej emerytury, to dzieląc mą kwotę docelową przez wyrażony w miesiącach okres harówy dostałem kopa w postaci sześciu tysięcy sześciuset ośmiu talarów, czyli środków, które musiałem miesięcznie odłożyć, aby osiągnąć cel. A to było poza zasięgiem. 

- I co zrobiłeś? 

- Zacząłem się zastanawiać, jak zrobić, aby się nie narobić, czyli innymi słowy, jak pozostać wiernym zasadzie słodkiego lenistwa, dostawać cztery tysiące talarów i w dodatku nie musieć uzbierać przeszło półtorej bańki, oszczędzając co miesiąc ponad me siły i możliwości. 

- Wymyśliłeś? 

- Nie od razu. Po namyśle wyszło mi, że przecież część kwoty może zarobić się sama. Wyszukałem więc wieloletnią lokatę na siedem procent w skali roku, co – żeby nie było wątpliwości, jakie sieją głupie reklamy – daje pięćdziesiąt osiem setnych procenta miesięcznie i mnożąc me wymarzone cztery tysiące przez iloraz różnicy jednego i podniesionej do ujemnej potęgi liczby okresów wypłaty, to jest moich trzystu dziewięćdziesięciu sześciu miesięcy i czternastu dni sumy jednego i oprocentowania miesięcznego przez oprocentowanie miesięczne, otrzymałem kwotę sześciuset siedemnastu tysięcy trzystu osiemdziesięciu dwóch talarów i dwunastu setnych. Dzięki siedmioprocentowej lokacie zbiłem więc wymaganą kwotę o przeszło sześćdziesiąt procent. 

- Zadziwiasz mnie. Może mi jeszcze powiesz, że zgromadziłeś tę kwotę? – spytał Faire. 

- Niestety nie. Musiałbym miesięcznie odkładać dwa tysiące pięćset siedemdziesiąt dwa talary i czterdzieści trzy setne, a to wciąż było za dużo. 

- Więc co? 

- Pomyślałem wtedy, że skoro są już siedmioprocentowe lokaty to będą i w przyszłości, bo rynek finansowy ewoluuje, a banki zaostrzają walkę konkurencyjną. Moje powyższe założenie było więc uzasadnione i postanowiłem się go trzymać. Wykorzystując raz jeszcze siedmioprocentową lokatę oraz fakt, iż oczekiwana przeze mnie w wieku czterdziestu lat przyszła wartość strumienia pieniędzy wynieść ma dokładnie sześćset siedemnaście tysięcy trzysta osiemdziesiąt dwa talary i dwanaście setnych, dwieście czterdzieści razy, bo tyle miałem wówczas miesięcy do emerytury, podniosłem do potęgi, za każdym razem o oczko niższej, sumę jednego i mego miesięcznego oprocentowania. Następnie dodałem to wszystko i dzieląc przez kwotę, jaką musiałem mieć za dwadzieścia lat, dostałem tysiąc sto siedemdziesiąt sześć talarów i cztery setne, to jest kwotę, którą, ze swej skromnej pensji uzupełnianej na początku przez rodziców, byłem w stanie miesięcznie odłożyć. Wiesz, czasy były dobre. 

- I co teraz? – spytał osłupiały Faire. 

- Jak to co? Teraz już nic. Dzięki regularnemu odkładaniu przez dwadzieścia lat na siedmioprocentowej lokacie niespełna tysiąca dwustu talarów zgromadziłem sumę, która pozwala, licząc od jutra, na comiesięczne wypłacanie czterech tysięcy talarów aż do mojej śmierci. Nie mam żony ani dzieci, więc konto wyzeruje mi się dokładnie za, nadal licząc od jutra, trzysta dziewięćdziesiąt sześć miesięcy i czternaście dni. Z prochu powstałem i w proch się obrócę – zakończył Laisser. 

- Czemu nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Znamy się od tylu lat! – załkał Laisser. 

- Nie pytałeś. Poza tym wciąż podkreślałeś, jak bardzo lubisz pracować. A jutro już poniedziałek.

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Znajomość matematyki góry przenosi, fakt.

Świetny materiał na skecz... pod warunkiem, że audytorium wie, co to potęga i algorytm
© 2010-2016 by Creative Media