Go to commentsZlecenie 02
Text 2 of 3 from volume: Pamiętnik Zabójczyni
Author
Genremystery & crime
Formprose
Date added2016-08-04
Linguistic correctness
Text quality
Views2261

Mój odpoczynek po podróży do Moskwy nie trwał długo. Dwa dni po powrocie zadzwonił telefon. Zastanawiałam się, czy go odebrać… Gdybym nie odebrała, zlecenie by przepadło, więc niechętnie podniosłam słuchawkę. Mój kolejny cel nazywał się Sven Saari, zajmował się handlem ludzi. Klient zażądał, aby go po prostu zabić. Nie wybrał sposobu śmierci, zostawił mi wolną rękę. Lubiłam takie zadania, klient nie utrudniał mi pracy wymyślnymi sposobami śmierci.

Oprócz zabicia Svena miałam zabrać jego osiemnastoletnią córkę Claudię, którą Saari porwał, umieścił w burdelu i zmuszał do prostytucji. Za wykonanie zlecenia miałam otrzymać 600 000$. Poinformowano mnie, że Saari ma ochronę złożoną z dziesięciu ludzi, z czego większość to byli żołnierze. To będzie ciężkie zadanie. Dowiedziałam się również, że na miejscu będę miała jednego sprzymierzeńca – Magnusa Janssona. Jansson pracował dla Saariego, ale za odpowiednią sumkę zgodził się mi pomóc. O godzinie 16:00 miałam prom do Finlandii. 


20:00 


Udałam się na Plac Senacki, gdzie miał na mnie czekać Jansson. Spojrzałam na zegarek. Cholera. Spóźniał się. Powinnam go rozpoznać po czerwonej róży, którą miał trzymać w ręku. Dziesięć minut później na Placu Senackim pojawił się młody, przystojny mężczyzna z czerwoną różą. Miał około 190 cm wzrostu, ciemne, sięgające do ramion włosy i niebieskie oczy. Podeszłam do niego. 


- Magnus? – zapytałam. 


- Tak – odpowiedział, upuścił czerwoną różę, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego samochodu. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał, więc wyrwałam mu się i lekko uderzyłam go w ramię, żeby pokazać, że takie zachowanie wobec mnie nie jest wskazane. Mężczyzna wzruszył ramionami i nakazał, żebym udała się za nim. Tak też zrobiłam, zachowując jednak między nami rozsądny dystans. Jego środkiem transportu było sportowe czarne auto z przyciemnianymi szybami. Otworzył drzwi i wsiadł. Spojrzał na mnie, więc i ja wsiadłam. 


- Dowiedziałem się, że Claudia dzisiaj rozpoczyna pracę – powiedział. 


- Nazywasz to pracą? – zapytałam i spojrzałam na niego z pogardą. Nie mogłam uwierzyć, że ten mężczyzna mógł pracować w takim miejscu, gdzie niewinne kobiety były wykorzystywane w tak obrzydliwy sposób. 


- Mogę cię do niej zaprowadzić i obejdzie się bez ofiar – zmienił temat. 


- Wystarczająco mi pomożesz, jeśli dasz mi plan tego burdelu, zaznaczysz mi miejsce, gdzie jest przetrzymywana Claudia i gdzie ma swoje biuro Saari. 


Nie odpowiedział, tylko skinął głową ze zrozumieniem. Po chwili otworzył teczkę i wyjął z niej jakiś plan, domyśliłam się, że jest to plan domu publicznego. Jansson wyjął czarny marker i zaznaczył dwa punkty – nad jednym napisał „C”, co oznaczało miejsce gdzie przebywa Claudia, a nad drugim „S”, czyli gdzie znajduje się Saari. Powiedział mi również, gdzie znajduje się ochrona. Pod drzwiami pokoju Claudii miał znajdować się jeden ochroniarz, a pod biurem Saariego miało być ich dwóch.

Przed głównym wejściem miało być ich aż czterech. Pozostali pilnowali innych pokoi. Z tymi przed wejściem powinnam sobie dać radę bez wyrządzania im najmniejszej szkody. Według mojego planu życie miał stracić dziś jedynie Sven Saari. 


- Zarezerwowałeś może jakiś hotel? – zapytałam. 


Mężczyzna uśmiechnął się lekko. 


- Nie. Jedziemy do mojego domu – odpowiedział. 


Chciałam zaprotestować, bo hotel był neutralnym gruntem. Dom natomiast był namiastką człowieka, strefą prywatną, wręcz świętą. Nie zdążyłam, bo samochód ruszył i po kilkunastu minutach stanął przed ładnym domem. 


- Mieszkasz sam? – zapytałam z lekką obawą. Nie chciałam nawet myśleć o tym, że będzie tam czekać jego żona z dziećmi, a po spotkaniu z nimi, on zawiezie mnie, żeby wziąć bierny udział w morderstwie. Chociaż i z takimi ludźmi miałam do czynienia… Zadziwiało mnie to jak potrafili pogodzić tę pracę z rodziną, ja bym nie potrafiła. 


- Tak. Będziemy sami. 


21:00 


Nadal przebywałam w domu Magnusa Janssona. Wzięłam nóż myśliwski, mó ulubiony pistolet z tłumikiem i kilka strzykawek z substancją usypiającą. Powinno wystarczyć. Nie zwracając uwagi na to, że obok mnie stoi Jansson, zaczęłam się przebierać. Mężczyzna był zmieszany, lekko się zaczerwienił i szybko się odwrócił.

Nie należałam do piękności, wyglądałam raczej jak przeciętna dziewczyna z sąsiedztwa, jedynie moje umięśnione ciało wyróżniało mnie spośród przeciętnych kobiet, no i liczne blizny… W końcu to co robię, wymaga poświęceń i treningów. 

Miałam teraz na sobie czarną skórzaną spódniczkę, czerwoną obcisłą bluzkę z wielkim dekoltem, związaną ciasno gorsetem i tandetne długie białe kozaki. Usta pomalowałam na czerwono, a oczy na czarno. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak rasowa prostytutka. Narzuciłam na siebie czarny skórzany płaszcz, w którym to były wszystkie potrzebne mi rzeczy na dzisiejsze przedstawienie. 

Spojrzałam na Janssona, który stał już przed drzwiami z kluczykami od samochodu w ręce. Bez słowa wyszliśmy. 


22:00 


Samochód zatrzymał się pod domem publicznym „Aloha”, szyld wyglądał tanio, z nagą hawajską tancerką. Spojrzałam na mojego kierowcę, który patrzył na mnie z niepokojem. 


- Uważaj na siebie. Ja będę tu czekał – powiedział. Brzmiało to tak, jakby się martwił. Nie pamiętam już, kiedy sama o kogoś się martwiłam, czy w ogóle to robiłam, nie wiem. Nie miałam teraz czasu na takie rozmyślania, musiałam się skupić. 


Skinęłam głową twierdząco i udałam się w stronę wejścia. Miał rację, aż czterech ochroniarzy stało przed wejściem. Widząc mój strój, bez słowa wpuścili mnie do środka. To było łatwiejsze, niż się spodziewałam. Teraz, o ile dobrze pamiętam plan, miałam skręcić w prawo. Dotarłam do długiego korytarza. Według tego, co na planie zaznaczył mi Jansson, na samym końcu owego korytarza powinno znajdować się biuro Saariego. Udałam się tam i po chwili stałam już przed drzwiami biura, ale najpierw musiałam pozbyć się przeszkody w postaci dwóch barczystych ochroniarzy. Jeden z nich wyraźnie miał na mnie ochotę, więc uśmiechnęłam się do niego zalotnie, po czym odwróciłam się i skręciłam w lewo. Udałam się w stronę schowka, który również został zaznaczony na planie budynku. Odwróciłam się do tyłu sprawdzając, czy moja rybka połknęła przynętę. Udało się. Ochroniarz nie chcąc marnować okazji, poszedł za mną. Jak łatwo pokonać mężczyznę… Weszłam do schowka, schowałam się za drzwiami i wyjęłam strzykawkę. Po chwil wszedł ochroniarz, zamknął za sobą drzwi i zauważył mnie. Na mój widok lubieżnie się uśmiechnął. Z trudem odwzajemniłam uśmiech. Zbliżył się do mnie, chcąc mnie pocałować, dzięki temu jego szyja była dobrze odsłonięta. W tym momencie wysunęłam rękę zza pleców, w której trzymałam strzykawkę i wbiłam mu ją. Odetchnęłam z ulgą, potężny mężczyzna leżał już na podłodze. Dzięki tej dawce będzie spał jak niemowlę przez pół godziny, ale chociaż przeżyje. Wyszłam ze schowka ponownie udałam się pod biuro Saariego.

Pozostał mi drugi ochroniarz. Obok biura był drugi schowek, ale nie zamierzałam marnować czasu na zabawę, jak w przypadku tego pierwszego. Znalazłam w kieszeni płaszcza kolejną strzykawkę z tą samą dawką. Rozejrzałam się dookoła i zbliżyłam się do ochroniarza, który nawet nie zauważył, że mam w ręku strzykawkę. Jedną ręką pogładziłam go po twarzy, a druga ręka wbiła igłę strzykawki prosto w jego szyję. Szybko przeniosłam go do schowka obok biura; był cholernie ciężki.

Teraz miałam Svena Saariego tylko dla siebie. Otworzyłam drzwi jego gabinetu. Przede mną rozciągał się duży pokój, którego ściany pomalowane zostały na beżowo. W samym centrum stało wielkie dębowe biurko, przy którym siedział mężczyzna palący skręta. Spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami bez zainteresowania. W pokoju unosił się słodkawy zapach marihuany. Sięgnęłam do kieszeni i wyczułam pod ręką znajomy kształt pisoletu. Uśmiechnęłam się lekko i wyjęłam broń. Teraz jego życie było w moich rękach. Dla mnie był tylko imieniem i nazwiskiem, celem przeznaczonym do zlikwidowania. Saari spojrzał na mnie zdziwiony i nabrał powietrza w płuca, aby wezwać ochronę.

Krew zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach. W jego oczach mogłam teraz zauważyć przerażenie. Nie zdążył. Pociągnęłam za spust i nabój trafił prosto między jego oczy. Na moich białych kozakach zauważyć można było krew. Właśnie dlatego wolałam ubrania w kolorze czarnym, trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby było widać czerwoną ciecz. Teraz musiałam jedynie zabrać córkę klienta i wyjść tylnym wyjściem, które miało być wolne od ochrony. Wyszłam z biura Saariego i skręciłam w prawo. Minęłam dwa pokoje. W trzecim przebywała Claudia. Zgodnie z moimi oczekiwaniami pod jej pokojem stał jeden ochroniarz. Podbiegłam do niego, udając panikę. 


- Zabili go, zabili! – krzyknęłam do niego, a z oczu popłynęły mi sztuczne łzy. Manipulowanie ludźmi szło mi całkiem nieźle. Ochroniarz wytrzeszczył oczy i starał się wydusić ze mnie więcej informacji. 


- Kogo? Gdzie? Kto? – zaczął zadawać pytania, potrząsając mną na wszystkie strony. Udawałam coraz większą rozpacz. 


- Saari – powiedziałam. Ochroniarzowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wyjął swojego Glocka i pobiegł prosto do biura swojego martwego szefa. W końcu się go pozbyłam. 


Zgodnie z planem miałam dwie minuty na wyprowadzenie córki klienta z pokoju. Ostrożnie nacisnęłam klamkę. W pokoju zobaczyłam dziewczynę leżącą na wielkim czerwonym łożu. Miała na sobie jedynie czarną bieliznę z różowymi zdobieniami. Claudia była niesamowicie piękna. Jej długie blond włosy opadały na łóżko, usta miała pomalowane na różowo, a różane policzki były mokre od łez.

Nawet nie spostrzegła, że weszłam. Jej zielone oczy utkwione były w suficie, a usta mamrotały coś niezrozumiałego. Podeszłam i potrząsnęłam nią delikatnie. Nie reagowała, więc przerzuciłam ją sobie przez ramię i wyszłam z pokoju. Musieli podać jej mocne narkotyki, pewnie po wszystkim nie będzie nic pamiętała, lepiej dla niej. Była bardzo lekka, więc nie miałam nawet najmniejszego problemu, by dotrzeć wraz z nią do wyjścia ewakuacyjnego. Nie przewidziałam tylko jednego – ochroniarza przy wyjściu ewakuacyjnym. Bez stawiania Claudii na ziemi, włożyłam rękę do kieszeni i odnalazłam tam mój nóż myśliwski. Gdyby ochroniarz stawiał opór, musiałby zginąć. Podeszłam z Claudią na plecach do wyjścia. Zatrzymał nas.  


- A panienki gdzie się wybierają? – zapytał z głupawym uśmieszkiem. 


- Koleżanka źle się poczuła i kazano mi z nią wyjść, aby pooddychała świeżym powietrzem – oznajmiłam z udawanym przejęciem. 


Ochroniarz spojrzał na nas jeszcze raz i pozwolił nam wyjść. Przed wyjściem czekał już na nas w samochodzie Jansson. Otworzyłam drzwi auta i na tylnym siedzeniu położyłam córkę klienta, sama zaś usiadłam z przodu, obok kierowcy. Ochroniarz, po chwili zorientował się, co się dzieje i podbiegł do samochodu, lecz w tym samym czasie ruszyliśmy, więc nie miał szans, żeby nas zatrzymać. 


- Jedź prosto na Plac Senacki – wydałam polecenie Janssonowi. 


Minęliśmy kilka krętych uliczek i już byliśmy na miejscu. Tu właśnie miał przybyć klient, aby odebrać swoją córkę. 


22:29 


Spojrzałam na zegarek. Pozostała mu minuta. I wtedy ktoś zapukał w szybę. Był to ojciec Claudii. 


- Zadanie wykonane, Saari nie żyje a Claudia leży na tylnym siedzeniu – oznajmiłam bez emocji. 


- Dziękuję – odpowiedział ze łzami w oczach. Chciał mnie uściskać, ale dałam mu wyraźny sygnał, aby tego nie robił. 


Podał mi walizkę, którą trzymał w ręku. Otworzyłam. Dokładnie tak jak się umawialiśmy- 600 000$. Wyjęłam z walizki 100 000$ i dałam je Janssonowi. Był zaskoczony, ponieważ miał dostać mniejszą sumkę. Uśmiechnęłam się i wyszłam bez pożegnania z samochodu. Szłam prosto przed siebie, lecz w pewnym momencie odwróciłam się za siebie.

Ujrzałam Janssona, który pomagał klientowi przenieść córkę do jego samochodu. Ojciec płakał z radości, że odzyskał córkę. Osiemnastolatka, mimo że była pod wpływem narkotyków rozpoznała ojca i uśmiechnęła się, z jej oczu popłynęły łzy szczęścia.

Włożyłam rękę do kieszeni i wyczułam w niej małą karteczkę. Wyjęłam ją. Na karteczce był numer telefonu z podpisem: `Magnus Jansson”. W tym momencie spojrzałam ponownie w stronę samochodu. Jansson patrzył na mnie uśmiechając się. Nie odwzajemniłam uśmiechu, odwróciłam się i dalej szłam przed siebie…



  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Perfekcjonistka w każdym calu... To, rzecz jasna, o bohaterce, ale i o autorce(?), jako że kolejny tekst - znó∑ świetny, trzymający w napięciu, z wartką akcją i zero przymulania.
Ciekawe, czy bohaterka skorzysta z numeru telefonu., czy prócz bystrego umysłu i sprawnego ciała posiada serce i duszę?...

Pozdrawiam serdecznie!
avatar
Zło powinno być natychmiastowo ukarane, a dobro zawsze zwyciężać.

I tylko tak trzymać!
avatar
To, że w wojsku służy coraz więcej kobiet, to bardzo niepokojący zły omen
© 2010-2016 by Creative Media