Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2016-09-10 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1802 |
Obudziła się jak zwykle przed szóstą rano, zerknęła na zegarek i pomyślała - pora wstawać. Opuściła nogi z łóżka i nagle dotarło do niej, że nie musi zrywać się tak wcześnie. Przecież może poleniuchować, nigdzie się nie spieszy. Z powrotem naciągnęła kołdrę na zmęczone ciało i zamyśliła się nad swoją przyszłością i innym zupełnie trybem życia. Odkąd pamięta zawsze gdzieś pędziła, do czegoś dążyła, nigdy jej nie starczało czasu na realizację wszystkich planów i zamierzeń. Koniec z takim życiem, ale podświadomie powróciły myśli, czy nie powinna pracować na emeryturze podobnie jak wielu rodaków.
Klamka już zapadła, nie czas rozpamiętywać i wracać znowu do tematu pracy, skarciła siebie w duchu.
Wstała, wzięła prysznic, ale zamiast ubioru wyjściowego założyła podomkę. Włączyła wiadomości poranne, zaparzyła kawę i bez pośpiechu delektowała się jej smakiem, aromatem i wolnym czasem.
Tak niedawno, podczas przerwy śniadaniowej w pracy, popijała firmową kawą kanapkę przygotowaną w domu na chybcika, a dzisiaj to już przeszłość. Następnie przygotowała sobie śniadanie i po spożyciu go, zerknęła na zegar. Właśnie w fabryce zaczynała się przerwa, a ona dopiero rozpoczynała dzień. Pomyślała jednak, że w ten sposób może przepuścić resztę życia przez palce, ale usprawiedliła się przed samą sobą.
- Przecież to pierwszy dzień zupełnej wolności. Bez paniki i nerwów, ciesz się resztkami życia - mówiła w myślach.
Okazało się, że do wieczora nie wyszła ze szlafroka. Coś tam upichciła na obiad, posurfowała na komputerze, dokończyła czytać „Białą lwicę”H.Mankella i nawet nie spostrzegła, kiedy powietrze poszarzało, i nadszedł czas kolacji. Sprzątając, stwierdziła, że jutro czeka ją wyprawa po zakupy. Zastanowiła się, dlaczego pomyślała o wyprawie, a nie po prostu o zakupach? Chyba, dlatego iż musi opuścić dom specjalnie w tym celu, a do tej pory zaopatrywała się w drodze powrotnej z pracy.
Pojechała w takich godzinach, aby nie spotkać nikogo ze znajomych – znowu pomyślała, czy nie jest to droga do całkowitego zdziczenia, izolacji? Czyżbym zaczynała się bać ludzi?
Następny dzień minął uatrakcyjniony tylko zakupami, gdzieś w głębi nurtowało ją pytanie.
- Czy tak już ma być do końca moich dni?
Jej ego krzyczało – nieee!
Zaczęła szukać w internecie ofert pracy, podświadomie rozglądała się za zajęciem w zawodzie wyuczonym w młodości.
Znalazła.
„ Poszukuję nauczyciela języka polskiego”
Pomyślała - może podołam, wprawdzie nie jestem polonistką, ale dlaczego nie spróbować.
Okazało się, że chętną do nauki była emerytka pochodzenia chińskiego, która chce na stare lata zrealizować życiowe marzenia i zostać lekarzem.
Zaskoczona zapytała.
- Dlaczego w Polsce a nie tutaj?
- Nie mogę studiować w Ameryce, ze względu na mój wiek, więc zaczęłam szukać kraju, który nie stawia tej bariery przed słuchaczami. Poszukiwaną uczelnię medyczną znalazłam w Poznaniu. Początkowo miałam kłopot z rozszyfrowaniem lokalizacji, ale po bliższym zapoznaniu się z krajem i ofertą, podjęłam decyzję wyjazdu. Odpowiada mi również cena, którą muszę uiścić za kształcenie, akademik i wyżywienie. Mimo pewnych obiekcji ze strony rodziny, zdecydowałam się na realizację moich marzeń. Wszystko opłaciłam, bilet kupiłam – kontynuowała moja rozmówczyni.
- Starałam się przez internet poznać język polski, ale mam bardzo duże trudności z artykulacją wyrazów, dlatego chciałam, aby ktoś nauczył mnie wymowy podstawowych zwrotów, których znaczenie znam.
Jej determinacja w dążeniu do realizacji marzeń przekonała świeżo upieczoną emerytkę, że może nadszedł najodpowiedniejszy czas również dla jej samorealizacji.
Zapisała się na kurs języka angielskiego o profilu literackim prowadzonym przez wolontariuszy, więc darmowy. Ubezpieczenie zdrowotne zaopatrzyło ją w kartę wstępu na siłownię, gdzie pod okiem instruktora może ćwiczyć swe ciało do woli.
W ten sposób chciała utrzymać, przynajmniej na dotychczasowym poziomie, psychiczny i fizyczny stan zdrowia.
Ale przez okres wakacji zaniechała wszelkich zajęć w pomieszczeniach zamkniętych. Dwumiesięczne zawieszenie szkoły wykorzystała na wyjazdy nad ocean i leczenie niedoczynności tarczycy nabytej po eksplozji reaktora w Czarnobylu. Długie spacery po piasku utwardzonym przez fale oceanu, wierzy, że ją wzmocnią i przyczynią się terapeutycznie do wstrzymania deformacji stóp.
Siłownię zaś zamieniła na spacery w parku i basen osiedlowy. Dwugodzinne ćwiczenia w wodzie przy drabince i pływanie czyniło ją bardziej rześką jakby lżejszą. Właśnie wyszła z wody, jej ciało połyskiwało brązową opalenizną. Zadowolona, odprężona ścierała kropelki wody, gdy usłyszała słowa znajomej.
- Jak pięknie pani opalona, widzę, że cieszy się sąsiadka z odzyskanej wolności.
- Tak, ale bardziej się cieszę, iż rzucił ci się w oczy kolor mojej skóry, a nie jej starcze symptomy, które upodobniają ją do gufrowanej bibuły.
Mówiąc szczerze - nie narzekam. Początkowo czułam się zagubiona, a nawet przerażona wizją nieograniczonego czasu wolnego. Teraz raczej narzekam na jego brak, a nie nadmiar. Robię to, co lubię, a wskazówki zegara nie są głównymi wyznacznikami w moim życiu. Wykupiłam sezonowy karnet na plażę dla seniorów i nawet kilka razy w tygodniu go wykorzystuję.
- Ja tam bardziej wolę basen niż ocean –wtrąciła się rozmówczyni. Nie lubię tłumów plażowiczów. Ponadto przerażają mnie rosnące gabaryty mojego ciała.
- Cóż, przychodzi taki czas, że zmieniają się nasze kształty, priorytety życiowe, ale najważniejsze w tym jest życie w zgodzie z samym sobą. Pewne zmiany musimy przyjmować z pokorą, z innymi powinniśmy próbować walczyć, lecz w ramach rozsądku. Niestety tylko w bajkach istnieje eliksir wiecznej młodości.
- Ja chyba mam z tym problem - wtrąciła. Przyczyniają się do tego huśtawki nastroju, skoki ciśnienia, boję się, że wpadam w depresję. Czuję ciągłe zmęczenie, mimo to biorę wszystkie nadgodziny oferowane przez fabrykę. W tym roku nie miałam żadnej wolnej soboty. Nie wiem, dokąd tak pędzę? Chyba do samounicestwienia. Jak pomyślę, że do emerytury czeka mnie jeszcze dwanaście lat pracy, to mam obawy czy jej doczekam?
- Głowa do góry, są przyjemniejsze rzeczy w życiu niż praca, wiem, że jest konieczna, ale w umiarze.
Znam nurtujace cię problemy z autopsji, ale mam nadzieję, że te czasy minęły dla mnie bezpowrotnie.
Kiedyś jeździłam nad ocean, aby się wyspać, ledwie ułożyłam się na moim plażowym materacyku i momentalnie zasypiałam. Zmęczenie spowodowane pracą bez wytchnienia i odpoczynku, ciągły pęd za pięniędzmi, na które zapotrzebowanie wzrastało proporcjonalnie do dorastania dzieci, czyniło mnie pracoholikiem.
Pamiętam słowa naszego rodaka, który jednym zdaniem określił swoje życie tutaj: Spanie, sranie i fabryka, oto cała Ameryka. Słowa te w stu procentach odnosiły się również i do mojej, wcześniejszej egzystencji, myślę, że i ty podpisałabyś się pod nimi.
Obecnie podchodzę do życia z pewnym dystansem. Stałam się bacznym obserwatorem świata, życia i otoczenia. Spostrzegam to, czego dawniej nie widziałam. Cieszę się każdym dniem i staram się go wykorzystać z pożytkiem dla siebie.
Patrzę na zgromadzone tłumy ludzi na plaży, stanowiące jedną społeczność, mimo różnicy koloru skóry, płci, wieku, zwyczajów, religii, gdyż przyświeca im wspólny cel – relaks i odpoczynek. Nie szukają prywatności ukryci za parawanami, uśmiechają się do siebie, strzegą przed natarczywymi mewami grajdołków sąsiadów podczas ich spacerów, czy kąpieli wodnych.
Zastanawiam się, dlaczego dopiero teraz życie dla mnie jest niczym otwarta księga i sama na nie odpowiadam, ponieważ wcześniej wszystko zasłaniała mi praca.
Zdziwisz się, ale najbardziej lubię obserwować uciekające przed falą małe dzieci i młode mewy, ponieważ jest coś wspólnego w przebieraniu ich nóżkami. Może jest to tęsknota za bezprowrotnie minionym czasem, dzieciństwem, a może żal, że w nawale obowiązków nie zwracałam większej uwagi na jednak istotne w życiu sprawy.
Wzruszają mnie ojcowie, którzy cierpliwie uczą swoje pociechy obcowania z wodą. Są dla nich zarówno opiekunami, nauczycielami a przede wszystkim gwarantem bezpieczeństwa, dlatego ich mała rączka szuka schronienia w dużej męskiej dłoni.
Jeżdżąc przez długie lata nad ocean, nie potrafiłam się zrelaksować, wszystko mnie denerwowało, radosne krzyki dzieci, śmiech i głośne rozmowy ludzi. Nie zdawałam sobie sprawy, że to są skutki przepracowania, oderwania od normalnego trybu życia, wyobcowania. Musisz być świadoma, że pracoholizm to poniekąd choroba, zbliżona do nałogu szkodliwego dla zdrowia, niczym alkoholizm. Całe życie podporządkowane jest pracy, nie możemy uwolnić się od myśli o niej. Jesteśmy wykorzystywani, ale dumni, iż niezastąpieni. Pora się otrząsnąć i uświadomić sobie, iż następnym etapem pracoholizmu jest karoshi.
Posłuchaj starszej koleżanki - ciesz się z każdego przeżytego dnia i staraj się, aby każdy następny był piekniejszy i lepszy od poprzedniego, przecież człowiek jest kowalem swojego szczęścia.
Zaś moją dewizą życiową stało się hasło geriatrii ” Dodaj więcej lat do życia i więcej życia do lat” - co staram się czynić.
ratings: very good / excellent
Bardzo ładnie i interesująco zostało to napisane. Zwyczajowo lekko szwankuje interpunkcja. Brakuje przecinków przed: zawsze, a nie tutaj, jakby lżejsze,czy jej, a przede wszystkim, że ją; zbędne przecinki przed: ze względu, podjęłam, stanowiące, czy kąpieli (tutaj "czy" jest zamiennikiem dla "lub"), zbliżona. Wydaje mi się również, że zbędny jest też przed "niczym", przecież jest to porównanie. Trochę błędów typu technicznego, czyli brak spacji po cudzysłowach zamykających, po kropce lub też przed cudzysłowem otwierającym.
ratings: perfect / excellent
Pozdrowienia i ukłony.
ratings: perfect / excellent
- Dodaj więcej radosnego zrelaksowanego życia do /swoich/ lat, a twoja starość nie będzie ci ni kulą u nogi, ni dozgonnym twoim wózkiem!
inaczej kaplica - i już po tobie!
ratings: perfect / excellent