Go to commentsOBRZYDLIWA ULICA /24/
Text 38 of 40 from volume: Inne opowiadania
Author
Genreprose poetry
Formprose
Date added2017-01-31
Linguistic correctness
Text quality
Views1689


OBRZYDLIWA ULICA_24


Informacje zebrane przez Antoniego wzbudziły nasze zainteresowanie. Rzecz jasna, udostępniono je tylko nielicznym. To jednak wystarczyło, by zacząć pewnym rzeczom przyglądać się dokładniej.

Niebawem odkryliśmy, że rosyjscy artyści mają dziwne zwyczaje. Właśnie dzięki tym zwyczajom znikali z naszych oczu na całe dnie. Powiedzonka: „gdzie on był, jak go nie było?” używano coraz częściej.

Czasami udawało się to wyjaśnić – ktoś ich widział nad jeziorem, niekiedy na plaży miejskiej, albo w lesie , na którejś z bocznych dróżek. Tyle, że zdarzało się to dosyć rzadko. Coraz częściej natomiast ujawniało się zjawisko bilokacji. Bywały osoby, które widywano jednocześnie w dwóch miejscach. Zważywszy, że w tamtych czasach przemieszczanie się w naszym mieście nie należało do najprostszych, bo wszystkiego było za mało, a to co istniało, poruszało się bardzo wolno i nawet Bolek i Lolek dysponowali tylko jednym samochodem, bilokacja była jedynym wytłumaczeniem. Zaczęliśmy zastanawiać się czy naprawdę jest ona możliwa? Pewnie długo zastanawialibyśmy się, gdyby nie to, że któraś z kobiet podeszła do sprawy praktycznie i bez żadnej filozofii.

- Jeden z drugim „duraka walajet” - stwierdziła. - Chodzą po mieście przebrani... Noszą peruki, przyklejają sobie wąsy i w ogóle farbują się...

To odkrycie wcale nas nie uspokoiło. Wręcz przeciwnie – zrobiło jeszcze większe zamieszanie. Do tej pory jedyną osobą chodzącą w przebraniu po mieście był asystent fotografa w stroju białego niedźwiedzia. On i fotograf pracowali na głównym placu w centrum miasta.

Teraz okazało się, że przebierańców jest więcej – nie tylko Bolek i Lolek, ale również towarzystwo, które przy nich się zbiera. Trudno było określić czemu te maskarady mają służyć? Przede wszystkim spowodowały, że zaczęliśmy wątpić w realność niektórych osób. Nasze miasto nie było przecież tak małe, żeby znać wszystkich jego mieszkańców chociażby z widzenia. Nawet znajomi zaczęli wydawać się podejrzani,

jeżeli widziało się ich z pewnej odległości. Zwątpiliśmy też w realność niektórych pijaków i szaleńców. Wszystko to wzbudziło jakąś niezdrową ciekawość, a u niektórych chęć sprawdzenia jak to jest, kiedy udaje się kogoś innego. Byli też tacy, którzy stanęli na straży ogólnego ładu i ostro potępiali wszystko to, co zmierzało w kierunku przebrania się. Co innego rosyjski artysta – jemu było wolno...

W każdym razie, nie bardzo wiedzieliśmy teraz kto kogo obserwuje – czy my przebierańców, czy oni nas? Oczywiście, wszyscy udawali, że nikt niczego nie zauważył. Jeśli znalazł się ktoś mało inteligentny, kto chciał naruszyć zasady zmowy milczenia wokół tej sprawy, traktowany był tak, jakby postradał rozum.

Musiało upłynąć bardzo wiele czasu, by dało się zobaczyć tę sytuację w zupełnie nowym świetle. Był to jednak tak długi czas, że nasze dzieci zdążyły nie tylko dorosnąć ale i postarzeć się.

Jedno co trzeba przyznać to to,że Bolek i Lolek byli u siebie dobrze znanymi artystami. U nas cyrkowe numery starszego z braci również cieszyły się dużą popularnością. W pewnym okresie w naszym mieście do cyrku chodzili wszyscy lub prawie wszyscy, była to bowiem jedna z nielicznych ogólnie dostępnych rozrywek.

Nic więc dziwnego, że po latach na temat obu artystów powstały filmy ilustrujące ich twórczą działalność. Były to oczywiście filmy rosyjskie.

Ten, który miał być starszym bratem zyskał największą popularność na arenie.

Chyba od wczesnych lat jego kariery artystycznej rejestrowano to, co było w niej najciekawsze - cyrkowe popisy w charakterze klauna. Młodszy grywał w teatrze i w filmie. W tamtych jednak czasach zajmowali mieszkanie na obrzydliwej ulicy i znani byli jej mieszkańcom jako bracia M.. Obaj specjalizowali się w rolach komediowych. Być może pojawiła się wówczas jakaś rosyjska ekipa filmowa, która kręciła tu film... Pewnie tak się złożyło, skoro zarejestrowane zostały najlepsze i najstarsze cyrkowe numery starszego brata. Ukazuje to poświęcony mu jeden z rosyjskich filmów dokumentalnych. Oprócz niego pokazana jest również zachwycona i rozbawiona do łez publiczność. Jest to publiczność polska. Wprawdzie w filmie z widowni nie pada żadne słowo, ale na zbliżeniach pojawiają się dawno już zapomniane twarze

mieszkańców naszego miasta – również tych z obrzydliwej ulicy i z jej okolic – twarze, które ciągle przywołują tamten czas.







  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Bardzo dobra kontynuacja, chociaż nadal uważam, że nie jest to proza poetycka.
Wciąż kuleje interpunkcja. Brakuje przecinków przed: używano, czy naprawdę, czemu, jak to jest, kto kogo, ale, zyskał; zbędne przecinki przed: albo, nie bardzo.
W jednym przypadku zbędna spacja przed przecinkiem, a w drugim jej brak po przecinku. Nie ma znaku interpunkcyjnego składającego się z dwóch kropek. Jeżeli użyje się na końcu zdania skrótu zakończonego kropką. to kolejnej kropki już nie stawiamy.
© 2010-2016 by Creative Media