Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2017-06-06 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1748 |
„Poszłem”, „przyszłem”, „wziąść” i „ umią”,
ciągle w uszach moich szumią,
ranią mnie do szpiku kości,
nie mam siły już się złościć.
Są też słowa jednoznaczne
lecz od prostych teraz zacznę
i choć kłótnie były z mamą,
„swetr” czy „sweter”, wciąż to samo.
Więc zadałem temat tacie:
„tych postaci” czy „postacie”?
I choć dumał nad tym chwilę,
wciąż od sedna był o milę.
Takie słowo, jak: „bynajmniej”,
nie oznacza wręcz „przynajmniej”,
może teraz się pochwalę
lecz to jednak znaczy „wcale”
a najwięcej krwi mi psuje,
gdy się „mądrość” popisuje.
Język bardzo jest zdradliwy
w znanym słowie „spolegliwy”,
bo nie znaczy to „uległy”
ani nawet też „przebiegły”,
marna sztuka bycia modnym,
lepiej „zaufania godnym”.
Czy to dowcip towarzyski,
to, że Parys jest paryski,
albo ktoś, kto słowem szasta
mówiąc o niej ta „piersiasta”?
Nie, po stokroć nie! Litości!
Słowo w ustach chętnie gości,
lecz, gdy nie zna się znaczenia
trzeba uczyć się milczenia.
Takie słówko, jak: „kanister”
poznał każdy już filister.
A tu kiedyś z ust ministra
słyszę słowo: do „karnistra”!
Na mej głowie dymi czapa,
gdy usłyszę gdzieś: „antrapa”.
Z gniewu zaraz jestem ciemny,
czym piśmienny, czy pisemny?!
W pas się „językowi” skłonię,
kiedy mówię: „podogonie”.
Jakie słowo dać zastępcze
na: „podpępcze” i „nadpępcze”?
Krzyż mi się z emocji garbi,
Czy „podskarbi” coś „zaskarbi”?
Nikt już chyba nie pomoże,
czy „na dworze”, czy „po dworze?
Boże, teraz to mi przebacz.
Do grzebania jest pogrzebacz?
A jak koń kopytkiem „grzebie”,
to ze złości, czy w potrzebie?
Pokaszliwam, pokaszluję,
nie, ja chyba wnet zwariuję,
albo spadnę dzisiaj z mostu,
„pokos” różny od „pokostu”?
A gdy msza jest i niedziela,
sięgam ręką do portfela.
Nagle widzę z tacą księdza.
Sen mi prawda z oczu spędza.
Przyzna chyba teraz wielu,
może jednak do „portfelu”?
A że myśl mnie dręczy długa,
nic nie dostał boży sługa.
Sporo wiedzy jużem liznął,
wpadł więc w „poślizg”, czy „pośliznął”?
„W pół do czwartej” mamy nagle,
czy to diable, czy półdiablę?
Taki ze mnie stary podlec,
chciałem kołdrę z sobą „powlec”,
ta niestety nie chce czekać,
sama lubi się „powlekać”.
Kto tę resztę kiedyś zmieni?
Suka z czasem się „oszczeni”,
kotka już się okociła,
tylko świnia się „prosiła”...
Głowę trzeba wiedzą „tuczyć”,
całe życie wciąż się uczyć.
Nawet ten, kto to wytyka,
trafi kiedyś na krytyka.
Może wielu, to ukłuje,
że za słowo dostał „dwóję”.
Wiedza droższa od milczenia,
zmienia świat i nas też zmienia.
Bo choć nieraz struny trącę,
trafię w końcu na pogromcę.
Wniosek z tego tylko jeden:
każdy ma swój „słowny” Eden.
ratings: perfect / excellent
Kawał szkolny [sprzed lat]:
Hrabia będzie miał gości, trzeba coś przygotować na obiad. Woła więc służącego, po czym razem maszerują do chlewika:
- Zarżnąć tę świnię - mówi hrabia.
- Niemożliwe - odpowiada sługa.
- Co znaczy niemożliwe?
- Ależ panie hrabio, ona będzie się prosić.
- Prosić? Jeżeli nawet by się prosiła na kolanach, to zarżnąć ją i już!
ratings: perfect / excellent