Go to commentsA. Sołżenicyn - Rosja na dnie, Moskwa 1998
Text 8 of 252 from volume: Tłumaczenia na nasze
Author
Genrepopular science
Formprose
Date added2017-06-09
Linguistic correctness
Text quality
Views2452

Motto: *Zegar komunizmu swoje już oddzwonił. Betonowa jednak jego piramida nadal trwa. Strzeżmy się, by zamiast do tak wyczekiwanej przez nas wolności nie trafić pod tej piramidy gruzy!*

/ *Jak nam na nowo urządzić Rosję?* 1990 r./


ROZDZIAŁ 1. - W rozdarciu rosyjskich przestrzeni


W ciągu minionych 4 lat udało mi się odwiedzić łącznie 26 rosyjskich obwodów /*obwód* -  to odpowiednik naszego województwa, tyle że terytorialnie x razy większy - przyp. tłumacza/. Czasami były to tylko wielkie miasta, jednak najczęściej jeździłem do małych powiatowych miasteczek i w głąb dalekiej naszej prowincji. W ten sposób odbyłem około setki spotkań z tamtejszymi społecznościami (średnia na widowni od 100-200 do 1500-1700 dyskutantów i swobodne rozmowy na każdy dowolny temat); po każdym takim spotkaniu skupiał się tłum; trwała dalsza wymiana poglądów, fraz i myśli, i tak to szło z tysiącem ludzi. Całkiem osobno odbywały się również spotkania osobiste, tylko oko w oko i twarzą w twarz - ale także rozmowy w kilka osób (nierzadko z gubernatorami i przewodniczącymi okręgów). Wszystko to wywarło na mnie żywe niegasnące wrażenie nagiej prawdy o życiu i nastrojach naszego narodu w różnych jego warstwach (wciąż i wciąż na nowo wielokrotnie poparte tysiącem listów z każdego zakątka kraju). Piszę tę małą książkę jak objęty naszym wielomilionowym ludem, rozsypanym po rozdartych dzisiaj przestrzeniach wielkiej Matki-Rosji i cierpiącym wszędzie tak samo - powtarzalność, powtarzalność i powtarzalność tych samych pytań, trosk i lęków; Rosja - jak by nie była dzisiaj okrajana, ogryzana, rozczłonkowywana - to wciąż jeden organizm! Piszę owiany tymi ich wskazówkami, radami, prośbami i słowami na pożegnanie. Już nigdy nie ujrzę takiej Ojczyzny ogromu - ale i potęgi jej oddechu starczy mi na resztę moich dni. (A wciąż bym jeszcze gonił po Wielkiej Rusi nienasycony, w każdym miejscu zostawiając swoje serce.) I książkę tę piszę, czując całym sobą wszystkie te na mnie skierowane natarczywe i proszące, pełne zagubienia, gniewne i błagalne oczy.


Nie mam złudzeń, że chociaż ułamek jakiś przekażę z tego, com usłyszał: by jakoś to oddać, musiałby powstać opasły tom. Oto zaledwie niektóre z tych głosów:


*Wytrącają wszystko z naszych rąk.*

*Nikomu nic nie potrzeba. Rząd nie ma żadnego programu.*

*Czekaliśmy demokracji - a dzisiaj nie wierzymy nikomu.* (kombajnista z Krasnojarska)

*Kto uczciwie pracuje - nie może dzisiaj żyć.*

*Pracujemy jedynie z nawyku, nikt z nas nie widzi drogi.*

*Od nas nic nie zależy.* (Bijski kombinat chemiczny. Serce rozdziera smutek poniżenia w oczach młodych wykwalifikowanych specjalistów, których zdegradowano do roli zwykłego personelu pomocniczego)

*Teraz kto nie pracuje - żyje lepiej. Zawieziesz produkty na bazar, a tam dzień w dzień koszą istny haracz. Im mniej produkujesz, tym mniejsze twoje straty.* (wiejski starosta z Ussurii)

*Prawo rolne tworzy dziś ten, co nigdy nawet nie widział wsi.* (inny starosta z tego samego rejonu)

Uczeni z Instytutu Oceanografii uskarżają się nie tylko na swoją własną nędzę. *Skoro dzisiaj odpadami zatruwamy niższe organizmy, w niedalekiej przyszłości wyginą całe biologiczne rzędy i rodzaje.* (do podupadłego swojego instytutu przychodzą zawsze na zajęcia z prywatnymi swoimi instrumentami i własnymi przyborami do pisania).

Na krasnojarskim pchlim targu, rozkwieconym chińszczyzną, stara kobieta-kramarka: *Jestem nauczycielką. Wstyd mi tego, co robię, ale jestem po prostu zmuszona tak oto zarabiać na swój chleb.* Ja na to: - To Rosja powinna się tego wstydzić.

Studenci: *Czy dożyjemy czasów, kiedy nauka będzie wyżej ceniona niż handel?*

*Dzieci w szkołach mdleją z głodu* - głos tych, których rodzice się wyrzekli.

Staruszek: *Całe życie ciułalem, i wszystkie moje pieniądze zamienili w zeschłe liście. Za co zostałem tak ograbiony?*

I wszędzie: *Skąd wezmę na pogrzeb?*

*Nie mam za co kupić trumny.*

*Zmarł weteran Wojny Ojczyźnianej. Całą gminą zbierali na jego pochówek.*

*Co mamy teraz robić?*

*Jak dalej żyć?*

*Jak żyć dalej?* - i to po wielekroć, nawet na dwuminutowych postojach na dworcach.

Emeryt-kolejarz: *Pomóżcie nam przeżyć chociaż kilka lat!*

W Irkutsku i innych miastach: *Wszyscy żyjemy za kratkami!* (wszędzie we wszystkich domach w każdym oknie są kraty ze względu na powszechne tam włamania)


Nigdy jednak nie zapomnę Ust-Ilimskiej zapory wodnej *Wysotki*. Było to miejsce 1. *desantu* budowlańców, kiedy jeszcze dopiero projektowano tę kolejną wielką elektrownię. Dla ich potrzeb postawiono tam prowizoryczne *chałabudy* - i minęło 30 lat, i pod nosem sporego socjalistycznego miasta, jak dawniej kupą tłoczą się te same obszarpane baraki, w których utknęli na amen ci mniej cwani i zręczni, a także ci, których zwolniono z *chemii*. Na głównym skrzyżowaniu ulic wielkie dwie góry złomu i szklanych odpadów:

*11 lat już nie dają wywrotek, żeby to gdzieś wywieźć do huty.* woda tylko w beczkowozach, za ruble i wyłącznie do picia; nikt się nie myje i ogródków nie podlewa; ta do prania - daleko, przy pompie, ale latem i tam niczego nie napompujesz. W osadzie telefonu nie ma; najbliższy sklep dobre dwa kilometry drogi. A ile w dzisiejszej Rosji takich *Wysotek*?


Już latem 1994 r. przez całą Syberię jak jęk szło jedno wielkie wołanie:

*Jak mamy przeżyć? Na co jeszcze żyjemy?* (spotkanie w Ułan-Ude)

*Zwaliły się na nas takie nieszczęścia, pod ciężarem których Rosja może się już nie podnieść.* (spotkanie w Tomsku)

*Któryż to już raz zostaliśmy oszukani?*

*W imię czego wszystko to się dzieje?* (Iskitim, mroki egzystencji)

*Szkoda gadać - zdychamy i tyle.* (Tiumień, robotnik)

*Nie chcę, by mój syn został niewolnikiem w tym kraju. Niech wyjeżdża!* (Cita, na dworcu kolejowym)

I rok później, w Kuzniecku:

*Minie jeszcze trochę czasu - i niczego już nie będzie do uratowania.*


Przez cały 1994 słyszało się w tylu miejscach z tylu ust:

*W biały dzień odchodzi gigantyczna grabież całego narodu.*

*Ja temu rządowi nie wierzę za grosz.*

*Teraz człowiek nie wierzy ni w naczalstwo, ni w posłów, ni w prezydenta.*

*U wysokiej władzy rządzą złodzieje.*


cdn.

  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Biedny naród..., a dlaczego biedny?
avatar
Czytam teraz książę tego autora. Pozdrawiam
© 2010-2016 by Creative Media