Author | |
Genre | popular science |
Form | article / essay |
Date added | 2017-06-25 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2682 |
Czarna dziura
Jakiś czas temu w programie telewizyjnym, pewien ważny hierarcha jednej z sekt chrześcijańskich, twierdzący, że Bóg stworzył świat ok. sześć tysięcy lat temu, na pytanie o kości dinozaurów odpowiedział: „zesłał je Bóg, aby wystawić człowieka na próbę”. Wydaje mi się, że większość obywateli wie, że dinozaury żyły faktycznie przez kilkaset milionów lat, a wymarły ok. sześćdziesięciu milionów latem temu na skutek uderzenia w Ziemię asteroidy o średnicy ok. dziesięciu kilometrów.
Ale dziś Polacy już wiedzą, że to co wiedzą jest bez znaczenia, ponieważ jeśli pan Kaczyński uzna, że korzystnie byłoby jeśli Ziemia powstałaby sześć tysięcy lat temu, to taka będzie oficjalna narracja.
Planeta nasza, pogrążona w kosmosie krąży po orbicie wokół gwiazdy zwanej Słońcem, jako trzecie w kolejności ciało niebieskie. Słońce, Ziemię przyciąga i ona na nie powoli spada. Życie na Ziemi jest dlatego, ponieważ leży ona w tzw. ekosferze gwiazdy, gdzie zakres temperatur jest możliwy do funkcjonowania wyższych form biologicznych. Życie na Ziemię zostało przywleczone z kosmosu na grzbietach obiektów, które na nią w przeszłości uderzały. Spada każdego dnia, dlatego jeśli na Ziemi nie pozostanie kamień na kamieniu, to za miliony lat życie się odrodzi. Od najprostszych form, do tych bardziej skomplikowanych, aż powstaną formy ze skomplikowanym system nerwowym, który zrodzi inteligencję i zdolność do porozumiewania się. Wówczas narodzą się bogowie. Z kolei oni będą potrzebować większych od siebie bogów i będą ich notorycznie wymyślać.
Układ Słoneczny posiada osiem planet (Pluton nie jest już planetą). Trzy z nich leżą w ekosferze: Ziemia, Wenus, Mars. Jednak z różnych przyczyn Wenus i Mars utraciły atmosferę i nie żyją na nich wyższe formy biologiczne. Leży on (Układ Słoneczny) na peryferiach galaktyki zwanej Mleczną Drogą. Zawiera ona ok. dwustu miliardów układów słonecznych. Mniej więcej trzydzieści procent z nich posiada satelity także leżące w tzw. ekosferze. W naszej galaktyce znajduje się co najmniej sto miliardów planet na których jest możliwe życie. Co najmniej na stu milionach planet funkcjonują organizmy wyższe na różnym etapie ewolucyjnym. Iluż bogów jest czczonych w naszej galaktyce, skoro Ziemianie czcili dotąd co najmniej trzysta trzydzieści milionów bogów?
Galaktyka Mleczna Droga leży w gromadzie galaktyk. Tańczy tam z inną galaktyką, z którą zderzy się za dwa miliardy lat. Gromada galaktyk, w której znajduje się nasza galaktyka, tańczy z inną gromadą. Galaktyk we wszechświecie jest co najmniej bilion i cały czas powstają nowe. Podobnie jak cały czas powstają gwiazdy i krążące wokół nich planety skaliste podobne do Ziemi.
Wszechświatów jak nasz może być więcej. Mogą być ich miliardy.
Zegnijcie kolana przed nauką. Razem z waszymi bogami jesteście tylko wróblami galaktyki, a robactwem niezmierzonego wszechświata, który ma dopiero trzynaście miliardów, siedemset trzydzieści milionów lat i żaden z waszych bogów nie ma na niego wyłączności, bo jest na to za cienki. Co najwyżej może mieć wyłączność na was, ale do czasu. To wspomnijcie, kiedy stanie się to co nieuchronne.
ratings: very good / excellent
Niestety, znowu błędy interpunkcyjne. Zbędne przecinki przed: pewien, twierdzący, pogrążona, jako; brakuje przecinków przed: co wiedzą, jak bez, jeśli Ziemia, co nieuchronne.
Ponadto wydaje mi się, że miało być "milionów lat", a jest "milionów latem".
ratings: very good / excellent
Sam tekst bardzo mi się podoba.
Pogląd, że Bóg zesłał dinozaury, aby wystawić człowieka na próbę, jest popierany na przykład przez członków gmin protestanckich w Niemczech. O ile się nie mylę, świadkowie Jehowy liczą wiek świata też na około 6 tysięcy lat (pamiętam jakąś bardzo dawną rozmowę kobieta mówiła mi wtedy o czterech tysiącach lat, ale może nauka świadków Jehowy w międzyczasie zdobyła inne dowody). Każda wiara w zetknięciu z nauką wymaga jakiejś interpretacji. Tak jak trzysta lat temu wierzono w Europie, że choroby i nieszczęścia sprowadzają na ludzi czarownice w pakcie z diabłem. Aby móc oskarżyć je o czarowstwo (termin ze słownika pod red. Doroszewskiego), trzeba było udowodnić loty na miotle i sabaty. Dzięki torturom dowody się znajdowały! A jakie głupoty wymyślali do tego teologowie, to się w głowie nie mieści. Znajdowali się wśród nich także mądrzy ludzie, którzy twierdzili, że loty czarownic są fizycznie niemożliwe, ale większość była za.
Czytam właśnie o procesach czarownic w Niemczech i krew mi się burzy na ludzką głupotę.
Co do języka: nie podobają mi się skróty ok. (nie powinno ich się używać i źle się czyta), ale pewnie wynika to z pośpiechu zapisu. O przecinkach napisał janko.
Początkowo zamierzałem podjąć temat horyzontu zdarzeń, osobliwości, czarnej energii i czarnej materii, ale wówczas powiedziano by: kimże jest ten człowiek, który pisze o rzeczach pozostających poza zasięgiem nauki? Czyż to nie jest chłop z polskiej wsi, syn chłopa? Czyż jego nie dręczy choroba umysłowa? Czyż on nam nie opowiada własnych snów i herezji?
Pierwszy z moich bogów - Albert Einstein, siadał na atomie i podróżował przez wszechświat z różną prędkością, obserwując przy tym zmieniającą się rzeczywistość. Potem zapisał to, co zobaczył matematycznie. Ja przekraczam horyzont zdarzeń, aby zrozumieć przemianę materii w czarną energię, oraz wyciekanie czarnej materii z osobliwości. W miejscu, gdzie zmienia się wektor grawitacji. Za horyzontem zdarzeń znajduje się odpowiedź na fundamentalne pytanie o absolut.
;-)
Jednakże nie przekreśla to tego, że taka istota istnieje.
Einstein z tego, co czytałem, był osobą wierzącą.
Hawking w swojej "Krótkiej historii czasu" napisał wprost, że musi istnieć praprzyczyna.
Choć zmodyfikował swoje teorie w "Wielkim projekcie" z 2010 roku, gdzie wysnuł hipotezę o wszechświatach powstających samoistnie,
pozostawiając jednak problem samego początku "tego wszystkiego".
Wątpię, że Jarek ma taką moc sprawczą, o jakiej piszesz. Z drugiej strony raczej Tobie chodziło o to, że wyborcy PiSu to ciemnogród.
Mylisz się. Pomijam to, że takie stwierdzenie to jedynie wyraz pychy i arogancji.
Poza tym przeczy statystyce i rozkładowi normalnemu.
Ale ja nie o tym...
jestem i ja. Uwielbiam fizykę - zwłaszcza tę najbardziej makro, czyli astrofizykę i tę najbardziej mikro,
czyli fizykę molekularną.
Błędy merytoryczne są i nie chodzi mi o liczby, bo tu masz rację.
I to błędy dość podstawowe, jeśli interesujesz się astrofizyką.
Atmosfery planet. Obie je mają.
W przypadku Marsa, można by uznać, że jeszcze by to uszło, gdyż prawie jej nie ma.
Mars nie posiada tarczy obronnej przed wiatrem słonecznym w postaci magnetosfery, więc atmosferę ów mu "wywiał" niemalże w całości.
Jednak w przypadku Wenus to już błąd totalny. Bliźniacza planeta naszej Ziemi ma najgęstszą atmosferę w układzie.
Niestety ta atmosfera to kocioł - głównie dwutlenek węgla, kwas siarkowy i inne związki węgla i siarki.
Na planecie panuje bardzo skrajny przypadek efektu cieplarnianego.
Ziemia raczej nie spadnie na Słońce, bo jest na stabilnej orbicie.
Bardziej grozi jej śmierć naszej gwiazdy. Za ok. miliard lat, kiedy Słońce będzie syntezować coraz cięższe pierwiastki, zacznie ono puchnąć.
Wtedy to na Ziemii będzie efekt cieplarniany. Temperatura nie wzrośnie o 0,2 stopnia C, a o jakieś sto i będzie rosła.
Słońce w swoim stawaniu się czerwonym olbrzymem pochłonie Merkurego i Wenus, i niestety prawdopodobnie może połknąć i Ziemię, choć tu obliczenia z różnych modeli nie dają jednoznacznych wyników.
Dla przykładu opisana niedawno przeze mnie umierająca Betelgeza jest obecnie takiej wielkości, że będąc w centrum Układu Słonecznego sięgałaby za orbitę Jowisza.
Odległości są za duże i przez to prawdopodobieństwo małe, że mały układ planetarny na peryferiach galaktyki z czymś się zderzy.
Za to widoki na niebie będą zapierać dech w piersiach, o ile jeszcze na Ziemi będzie życie w jakiejkolwiek formie.
Dziwi mnie to, że nikt z komentujących nie zerknął nawet na wikipedię i przyjął Twój tekst jako objawiony.
W swoim komentarzu mylisz pojęcia czarnej dziury i ciemnej (bo nie czarnej) materii.
A czymże jest to wyciekanie czarnej materii/energii z osobliwości?
To metafora, czy coś konkretnego naukowego?
Może chodzi Ci o promieniowanie Hawkinga? Wątpię.
Odnoszę wrażenie, że może i wiele przeczytałeś, ale pobieżnie i możliwe, że nie do końca to rozumiesz.
Napisałeś:"Einstein z tego, co czytałem, był osobą wierzącą. Hawking w swojej "Krótkiej historii czasu" napisał wprost, że musi istnieć praprzyczyna.
Cytuję Einsteina:
"Słowo “Bóg” jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych, legend, które są ponadto dość dziecinne. Żadna interpretacja, niezależnie od tego jak subtelna, nie może (dla mnie) tego zmienić"
Stephen Hawking astrofizyk, kosmolog, profesor matematyki. Cytuję:
"Nie, nie wierzę w osobowego Boga… [Tak jak Kepler i Newton] wciąż wierzymy, że wszechświat powinien być logiczny i piękny, ale po prostu zrezygnowaliśmy ze słowa “Bóg”.
"Bóg nie stworzył wszechświata".
"Teologia jest niepotrzebna".
"Atmosfery planet. Obie je mają.
W przypadku Marsa, można by uznać, że jeszcze by to uszło, gdyż prawie jej nie ma.
Mars nie posiada tarczy obronnej przed wiatrem słonecznym w postaci magnetosfery, więc atmosferę ów mu "wywiał" niemalże w całości.
Jednak w przypadku Wenus to już błąd totalny. Bliźniacza planeta naszej Ziemi ma najgęstszą atmosferę w układzie.
Niestety ta atmosfera to kocioł - głównie dwutlenek węgla, kwas siarkowy i inne związki węgla i siarki.
Na planecie panuje bardzo skrajny przypadek efektu cieplarnianego.
Byłem nieprecyzyjny posługując się określeniem atmosfera. Posiada ją każde ciało z aktywnym jądrem. Także inne planety nie znajdujące się w tzw. ekosferze. Istnieją planety, których atmosfera jest tak gorąca, że z nieba pada deszcz żelaza w stanie ciekłym. To też jest atmosfera, z tym, że nie pozwala na rozwinięcie się form życia opartych na węglu. W swoim tekście pisząc o atmosferze miałem na myśli tę, która pozwala na rozwinięcie się wyższych form biologicznych opartych na węglu. Tekst pisałem z punktu widzenia naszego gatunku, co nie wyklucza także istnienia życia opartego na innej niż ziemska formule. Z szerszego punktu widzenia, który uwzględnia teorię wieloświatów, moje oraz Twoje wywody można wyrzucić do kosza.
Natomiast istnieją naukowe przesłanki dotyczące istnienia atmosfer sprzyjających rozwinięciu się wyższych form życia zarówno na Wenus, jak i na Marsie w odległej przeszłości. Wyłącznie to miałem na myśli, pisząc, że planety te "utraciły swoje atmosfery". W szerszym ujęciu nadal je posiadają.
"Dziwi mnie to, że nikt z komentujących nie zerknął nawet na wikipedię i przyjął Twój tekst jako objawiony."
Nie dziwi mnie to, że wyciągane są pojedyncze zdania, a nawet słowa z kontekstu, aby uderzyć w osoby o odmiennym światopoglądzie. To jedyny powód dla którego wdałeś się w tak bogatą polemikę ze mną, choć mój tekst niezwykle pobieżnie i publicystycznie zarazem przybliża czytelnikowi rozległość wszechświata.
"W swoim komentarzu mylisz pojęcia czarnej dziury i ciemnej (bo nie czarnej) materii.
A czymże jest to wyciekanie czarnej materii/energii z osobliwości?
To metafora, czy coś konkretnego naukowego?
Może chodzi Ci o promieniowanie Hawkinga? Wątpię.
Odnoszę wrażenie, że może i wiele przeczytałeś, ale pobieżnie i możliwe, że nie do końca to rozumiesz."
Używane są pojęcia zarówno "ciemnej", jak i "czarnej" materii. Faktycznie "ciemnej" częściej. W końcu ciemność od czerni tak bardzo się nie różni. W świecie nauki te kwestie są umowne. Inna sprawa, że Legion nie ma prawa posługiwać się rzadziej używaną nomenklaturą, nie mówiąc już o własnej, nie? Cóż... prawa to ja sobie sam ustalam, a wchodzenie ze mną w polemikę jest podobne do jebania tygrysa: i śmieszne i straszne. Ale dopiero wówczas kiedy się zdecyduję na rozkład wypowiedzi adwersarza. Dotąd tego nie uczyniłem.
ratings: perfect / excellent
Fundamentalne. Tak jak dla życia /istnienia, ciągłości bycia/ pojedynczy, ponawiany każdego dnia siew.
Jakie ziarno słów siejesz, takie zbierasz żniwa.
Spróbuj siać coś, czego nikt nie czyta.
WNIOSEK: spójrzmy na licznik wejść na tę stronę i uderzmy się we własną /tak wrażliwą/ pierś
Na szczęście, nie musimy wiedzieć wszystkiego. Dramat zaczyna się jednak tam, gdzie wypowiadasz się na temat, o którym nic kompletnie nie wiesz