Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2017-07-04 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1655 |
Dni od powrotu z obozu upływały Karolinie niesamowicie wolno. Starała się spędzić jak najwięcej czasu z Adamem, choć w dalszym ciągu było między nimi to dziwne napięcie, którego dziewczyna nie potrafiła do końca wytłumaczyć, ale umiała wyczuć w powietrzu. Zupełnie jak wyładowanie elektromagnetyczne. Czasem musiała aż uciec z domu, w którym czuła się źle. Szła wtedy na siłownię lub zakładała słuchawki na uszy i biegała po plaży. To był czas, kiedy nie miała już sił, by o niego walczyć, by walczyć o ich związek. Wszystko rozpadało się na jej oczach. Najgorsze było uczucie bezsilności. Nie mogła zrobić nic, by to naprawić. Wielokrotnie zastanawiała się, czy w ogóle chciała to naprawiać. Zwróciła uwagę na innego mężczyznę, nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło. Może Adam jednak nie jest TYM mężczyzną? Może czas podjąć radykalne kroki? Im było gorzej, tym więcej pisał do niej Daniel. Nie wiedziała, skąd u niego takie wyczucie czasu, ale najmilsze rzeczy pisał, gdy akurat pokłóciła się z Adamem. Z drugiej strony między nimi, nią i jej narzeczonym, prawie cały czas były jakieś zwarcia, więc nietrudno było trafić w taki moment.
Najgorszy okres nadszedł w sierpniu. Karolina wróciła akurat z kolejnego obozu sportowego, niewypoczęta, ale zrelaksowana. Przez całe minione dwa tygodnie nie miała czasu by się stresować, myśleć o Danielu czy Adamie. Skupiała się na dzieciakach, jej zawodnikach, przyszłych mistrzach tenisa ziemnego.
Był piątkowy wieczór, nic nie wskazywało na jej osobisty dramat, który miał się wydarzyć następnego dnia. Opowiadała Adamowi, ze zwykłym dla niej przejęciem, co wydarzyło się w ciągu minionych dwóch tygodni. Brała prysznic, gdy napisał Daniel, zapraszając ją na grilla. Oczywiście zaznaczył, iż może wpaść z Adamem.
– Idziemy jutro na grilla. – Dziewczyna bardziej oznajmiła swojemu mężczyźnie, niż spytała go o zdanie po wyjściu z łazienki.
– Pewnie. – Wzruszył ramionami. – Do kogo?
– Do Łukasza – odpowiedziała. – Ta sama ekipa, co ostatnio.
Chłopak skrzywił się. Wiedziała, że towarzystwo nie do końca mu się spodobało, niewiele się tym jednak przejęła. Zależało jej na pójściu razem na działkę, na tym, żeby jak najwięcej wychodzili, pokonali rutynę w swoim związku.
Następnego dnia jednak całe starania dziewczyny poszły na marne. Adam powiedział, że muszą zrobić sobie przerwę, że on chce przemyśleć wszystko. Wyprowadza się, odchodzi. Karolina pokiwała tylko głową. Z jednej strony była już na to przygotowana. Z drugiej chciało jej się płakać. Położyła się na łóżku i bez słowa, że łzami w oczach obserwowała, jak chłopak się pakuje. Tłumiła w sobie szloch. Gdy wychodził, niezręcznie pochylił się, by pocałować ją na pożegnanie. Odsunęła się. Nie tego chciała. Adam wyszedł i dopiero wtedy ogarnęła ją rozpacz.
Boleść po Adamie nie trwała jednak długo. W końcu była na to tak naprawdę przygotowana już jakiś czas temu. Pół godziny po jego wyjściu wstała, wytarła nos i chwyciła za leżącego na biurku iPhona. Zadzwoniła do mamy.
– Mamo, Adam odszedł – wydusiła do słuchawki, gdy usłyszała jej głos.
– Jak to odszedł? – Mama Karoliny nie potrafiła zrozumieć, co się stało..
– No… odszedł, wyprowadził się, pojechał do rodziców.
– Przyjeżdżaj szybko.
Dziewczyna wyszła z domu i założyła słuchawki na uszy. Wiele piosenek z jej iPhona kojarzyło jej się z Adamem, ale teraz włączyła utwór, który najbardziej pasował do zaistniałej sytuacji, czyli „I will survive” Glorii Gaynor. Maszerując do tramwaju, wyciągnęła jeszcze na chwilę telefon z kieszeni.
„Będę dzisiaj sama na grillu.” – Napisała Danielowi.
„Czy chcesz powiedzieć, że…?” – Jego odpowiedź była prawie natychmiastowa, ale dziewczyna nie umiała stwierdzić, czy przystojniak, który jej się podoba, jest zadowolony z faktu, o którym go poinformowała.
Gdy w końcu on ucieka – nie mogąc zapewne wytrzymać tych tortur. Ona zmusza się do udania płaczu i zmartwienia aż ogarnia ją rozpacz… która jednak nie trwa długo, bo przecież byłą na to przygotowana. Oczywiście nie zamierza nawet zrezygnować z grilla; nie może się nawet nie „pochwalić”, że rozstała się, z narzeczonym, jego rywalowi! Cudo! Jestem wstrząśnięty i obolały.
Nie ma tu żadnej miłości, jest tylko chęć by dobrze się bawić. Tragedia.
Nawiasem mówiąc, mówienie o „związkach, w których uczucie stopniowo się wypala”, jest domeną stricte kobiecą. Zdaje się to być doświadczeniem jedynie żeńskim. Mężczyźni nie doświadczają powolnego zobojętnienia uczuciowego, prędzej jest to zupełnie nagła nienawiść – coraz bardziej się nasilająca – jednak nigdy obojętność. Pewne jest, że nie byłoby to zobojętnienie.
Ciężko jest zrozumieć Adama i to jak oboje są do siebie nastawieni. Kłótnie wiele by o tym mogły powiedzieć, jednak tylko wspominasz, że były, bez podawania ich – jakby bohaterka (której perspektywa przeważa) lekko te kłótnie traktowała. Wbrew bowiem pozorom, póki ludzie ostro się kłócą, to im na sobie zależy. Wszelkie kłótnie byłby więc dobrym objawem – a nie oznaką rozpadania się (no chyba, że chce się człowiek jedynie bawić – ale przecież w rzeczywistości to nie możliwe).