Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2017-07-05 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1511 |
Daniel i Karolina wyszli z klubu akurat w momencie, gdy nad morzem wschodziło słońce okalając swoim ciepłym blaskiem całą plażę. Postanowili jeszcze pospacerować, więc trzymając się za rękę ruszyli w stronę molo. Przeszli w dół ulicy Monte Cassino przechodząc obok kolejnych knajpek. Minęli nowocześnie odbudowany plac Przyjaciół Sopotu.
W końcu doszli do mariny. Usiedli przytuleni na samym końcu molo, oglądając kołyszące się na falach przycumowane jachty. Nieopodal nich stało dwóch wędkarzy, ojciec i syn, którzy wzbudzili ich zainteresowanie siedmio-haczykowymi wędkami.
– Najchętniej skoczyłbym do tej wody z kamieniem przyczepionym do nogi. – Daniel spuścił głowę.
– Nie pozwoliłabym ci. – Karolina delikatnie pogłaskała go po plecach.
– Moja żona by jeszcze mnie zepchnęła. – Spojrzał na towarzyszącą mu dziewczynę, ale później znów przeniósł wzrok na wodę. – Zabrała mi moją córeczkę, zniszczyła mi życie.
Kowalska nie miała nawet pojęcia, co powiedzieć, tymczasem Daniel kontynuował:
– Wiem, że nie byłem idealnym mężem. Mam taką pracę, a nie inną, dużo wyjeżdżałem, to prawda. Ale przynosiłem do domu dużo pieniędzy, by zapewnić jej i naszej córeczce godne życie. Tymczasem dowiadywałem się, że podczas mojej nieobecności moja żona zdradzała mnie na prawo i lewo. Całe miasteczko prawie śmiało mi się w twarz. Zresztą nawet jak siedziałem w domu, to nie miała skrupułów. Potrafiła wyjść na całą noc się bawić, a ja zostawałem w domu z Dominiką.
Kowalska słuchała go uważnie. Było jej bardzo przykro. Daniel nie miał łatwego życia, a jego żona była prawdziwą zołzą. To był dzień, w którym Karolina Kowalska znienawidziła Martynę Hintz.
Trzymając się za ręce szli „Monciakiem”. Mijali ich młodzi ludzie, tak jak oni wracający z imprezy. Większość z nich była mocno pijana. Karolinie było już chłodno. Daniel opowiadał tymczasem o zgrupowaniach piłkarskich, w których uczestniczył, o imprezach, na których się bawił, o swojej rodzinie i przyjaciołach.
– Idziemy do mnie czy do ciebie? – Spytał nagle.
Dziewczynę zamurowało. Zaniemówiła. Spojrzała na niego niepewnie.
– Chyba mi nie powiesz, że tego nie przewidywałaś. – Ścisnął jej lekko dłoń.
Przełknęła ślinę. W brzuchu przeleciało jej stado motyli. Przewidywała? Nie. Ale czy tego chciała? Tak, z pewnością. Bardzo. Pragnęła.
– Do ciebie – wydusiła. Doskonale zdawała sobie sprawę, ile jeszcze jest u niej w mieszkaniu rzeczy Adama, jego zdjęć, których nie zdążyła schować i wciąż przypominać jej miały o zakończonym związku.
Zatrzymali się przy dworcu PKP w Sopocie, gdzie zaraz obok znajdował się postój taksówek.
– Chcesz całować się w pociągu? – Nachylił się i szepnął jej do ucha.
– Jest mi zimno – odpowiedziała, kręcąc głową. – Weźmiemy taksówkę.
Chłopak wzruszył ramionami i pociągnął Karolinę do pierwszego auta na postoju, granatowego combi, za kierownicą którego siedział łysawy starszy mężczyzna. Gdy wsiedli na tylne siedzenie samochodu, złożył gazetę i spojrzał w lusterko wsteczne, by ich zobaczyć. Daniel powiedział kierowcy adres, po czym położył głowę na kolanach dziewczyny. Delikatnie głaskała włosy chłopaka, muskała palcami jego kark. Myślała, że zasnął, ale zaczął wodzić kciukiem po wewnętrznej stronie jej opalonego uda. W jednej chwili zrobiło jej się gorąco. Czuła, że ta droga może ich zaprowadzić tylko do jednego.
Chłopak dokładnie zamknął swoje mieszkanie na wszystkie trzy zamki. Karolina nie zastanawiała się nad tym długo, choć w pierwszej chwili wydało jej się to dziwne. Objęła wzrokiem mieszkanie, w którym była zaledwie kilka godzin temu. Spojrzenie zatrzymało się na rozłożonym łóżku pośrodku pokoju. Zwróciła oczy na Daniela. Uśmiechnął się lekko.
– Gwarantuję nietykalność osobistą. Potrafię doskonale zrozumieć, jak bardzo możesz cierpieć po stracie faceta. Wiem coś o raniących serce rozstaniach.
„Nie musisz mi nic gwarantować.” – Pomyślała. – „Nie po to tu jestem.”
– Pójdę pierwsza do łazienki – rzuciła cicho.
Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się do siebie. Naprawdę była u Daniela. U faceta, który tak bardzo jej się podobał. To było niespotykane, ponieważ zazwyczaj ci, których chciała lepiej poznać, wcale nie mieli ochoty poznawać jej. Daniel był inny. Był mężczyzną, w którym naprawdę mogłaby się zakochać. Wycisnęła na palec trochę pasty do zębów i szybko je umyła. Wróciła do pokoju i wślizgnęła się do łóżka. Przykryła się kołdrą i pod nią zdjęła ubranie, aż została w samych figach i staniku.
– Mam umyć zęby? – Spytał z łazienki Daniel.
– Oczywiście – odpowiedziała błyskawicznie na to dziwaczne pytanie.
Mężczyzna wyszedł z łazienki w białych bokserkach i kolorowym T-shircie. Położył się obok Karoliny.
– Jesteś bezpieczna, nie bój się mnie. – Zapewnił. – Mówiłem, że ci nic nie zrobię. Tylko przytul się do mnie. Chcę zasnąć w twoich ramionach.