Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2017-07-07 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1489 |
Wiadomość dostała trzy dni później:
„Jest mi źle, jestem sam. Przyjedź proszę”.
Było późno, a Karolina leżała już w łóżku z książką w ręku. Nie było jej łatwo otrząsnąć się i przejść do porządku dziennego czując tą łamiącą serce nieobecnością Hintza, jednak starała się. Dużo było w tym zasługi Natalki, która podtrzymywała swoją przyjaciółkę na duchu jak tylko mogła. Przez te trzy dni rozmawiały przez telefon długie godziny i już obu dziewczynom zdawało się, że potężne zauroczenie Karoliny jest opanowane. Jakże obie się myliły. Po odczytaniu wiadomości Kowalska zerwała się błyskawicznie z łóżka, odrzucając na bok książkę. Pośpiesznie ubrała się w dżinsy i brązową bluzeczkę z dość wydatnym dekoltem. Dostała ją od mamy na urodziny i bardzo ją lubiła.
Już moment później siedziała w samochodzie z butelką whisky i Sprite’a. Nie miała jednak zamiaru pić alkoholu. Usiadła za kierownicą, więc zdawała sobie sprawę z tego, że musi jakoś wrócić do domu. Bała się, jak Daniel ją przyjmie, szczególnie po uznaniu ich zbliżenia jako błąd i po tamtym wieczornym SMSie.
Ulice o tej porze świeciły pustkami, więc dziewczyna nie potrzebowała wiele czasu, by przedostać się z położonego nad plażą gdańskiego Przymorza, w górę na podleśne tereny Osowej. Na zakorkowanej zwykle jednopasmowej Spacerowej minęła zaledwie dwa samochody.
Drzwi otworzył dziewczynie już lekko pijany Daniel. Jego niewyraźne spojrzenie pało na butelczynę w jej ręce. Uściskał ją mocno. Pachniał perfumami wymieszanymi z alkoholem.
– Och, maleńka, jestem taki szczęśliwy, że przyjechałaś.
W sumie Karolina nie miała pojęcia, czy cieszy się tak na widok niej, czy alkoholu, mimo tego jego słowa wywołały w jej sercu przyjemne drżenie. W jego silnych ramionach znów poczuła się nadzwyczaj bezpiecznie i błyskawicznie zapomniała o wszystkich swoich wątpliwościach, jakie go dotyczyły. Dla niej nie liczyło się nic poza jego obecnością. Dla niego... jak było dla niego?
– Nie ma sprawy – bąknęła speszona. – Napisałeś i jestem.
– Jesteś niesamowita – wyszeptał tuląc Karolinę do siebie. – Chyba jedyna kobieta, której jak się powie „przejedź proszę, mam problem”, to rzuca wszystko, bierze w dłoń whisky i po prostu przyjeżdża.
Zarumieniła się. Milczała i wtulała się w niego, rozkoszując się jego męskim zapachem i bezpiecznymi ramionami. Bo i co miała powiedzieć? Nie była taką kobietą, jak mówił. Nie jeździła do każdego znajomego z butelką i otwartym sercem. Tylko dla niego była gotowa wyruszyć o każdej porze dnia i nocy.
Daniel otworzył butelkę, do swojej szklanki wlał whisky pół na pół ze Spritem, Karolina dostała dużo mniej alkoholu. Zaprosił ją na poddasze, dokąd prowadziły strome drewniane schody. Pokoik tam był niewielki i przytulny. Nie było tam żadnych mebli, poza niewielkim biurkiem z komputerem, szafką i dwoma krzesłami. Na szafce stało kilka zdjęć Daniela z meczów i jedno z córeczką.
Usiedli przy komputerze i rozmawiali, sącząc drinki. Mężczyzna opowiadał dziewczynie o swojej bujnej przeszłości, lewych interesach i chęci zbyt łatwego zarobienia dużych pieniędzy. Na komputerze włączył muzykę.. Głównie polski hip-hop, który nie do końca przypadł dziewczynie do gustu, ale z tym facetem każda spędzona chwila była ważna. Nie mogła tego zepsuć nawet nie pasująca przygrywka.
– Dziękuję, że przyjechałaś – szepnął Daniel. Mocno Karolinę przytulił i pocałował w skroń. Czuła, że jego ręce wsuwają się jej pod koszulkę, palce biegły po plecach do zapięcia od stanika. Po chwili całowali się.
– Daniel… Ja nie mogę. – Usłyszała własny głos, w który sama do końca nie wierzyła. Nie miała pojęcia, czemu to zatrzymała. Może sprawiły to ostatnie kilka dni bez niego, może strach, że znowu według niego popełnią błąd, strach przed zranieniem.
– Nie ma sprawy. – Spojrzał na dziewczynę z czułością. – Ale po prostu przytulmy się.
Przenieśli się na dół, na łóżko i położyli obok siebie. Mężczyzna mocno trzymał dłoń leżącej obok niego młodej kobiety.
– Już cię nie puszczę, wiesz? – Szepnął.
– Nie puszczaj – odpowiedziała mu. – Pozwalam ci. – Przytuliła się do niego i zasnęła w bezpiecznej strefie jego ramion.