Go to commentsRozdział 18
Text 18 of 30 from volume: Na samo dno
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2017-07-10
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1600

Minęło sześć długich dni. Karolinie było ciężko, Daniel nie napisał nawet słowa, nie zadzwonił choćby przez pomyłkę. Nie słyszała jego spokojnego głosu i umierała w środku.

Dochodziła północ. Kobieta leżała już w łóżku, oglądając na laptopie serial „Californication”, z życiową rolą Davida Duchovnego. Uwielbiała tego aktora, a trzeba było przyznać, że Hanka Moody’ego zagrał po prostu wybornie. Usłyszała dzwonek i zatrzymując nagranie sięgnęła po telefon.

– Kochanie, czy mogę przyjechać? Chociaż na chwilę… – Spytał bez powitania czy wytłumaczenia się, dziwnie zmienionym głosem.

– Danielu, ty płaczesz? – Zdziwiła się Karolina.

– Wytłumaczę ci. Pozwól mi… – Łkał.

– Przyjedź, proszę. – Zgodziła się, choć zabrzmiało to, jakby ona dzwoniła i błagała o jego obecność w swoim życiu, szlochając do słuchawki. Zdawała sobie sprawę z tego, że każda trzecia osoba właśnie w ten sposób by to odebrała. Karolina jednak w ułamku sekundy zapomniała o wszystkich targających nią wątpliwościach dotyczących jego osoby. O zdradzie z Anią, o długach, kłamstwach. Wystarczyło tylko, że usłyszała jego głos.

Gdy Daniel przyjechał, Karolina zobaczyła go w fatalnej kondycji. Po jego podpuchniętych czerwonych oczach zorientowała się, że się nie pomyliła, słysząc jego głos w słuchawce. Daniel płakał. Usiadł na sofie i zatopił twarz w dłoniach. Z podkulonymi nogami dziewczyna usadowiła się przy nim i mocno go przytuliła.

– Zabrała mi dziecko. – Zapłakał. – Ta suka zabrała moją córeczkę.

– Jak to zabrała? – Karolina otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Jaka matka robi coś takiego?

– Moja żona. – Spojrzał na Karolinę, a po policzkach spływały mu wielkie krople. – Była u mnie. To dlatego nie odzywałem się do ciebie. Błagała, żebym przyjął ją z powrotem. Tłumaczyła, że mamy córkę i powinniśmy ją wychowywać razem. Zgodziłem się, a ona po prostu ją znowu zabrała. – Ponownie ukrył twarz w dłoniach. – Och, Karolinko, co ja mam teraz zrobić? Musiałem do ciebie przyjechać, jesteś jedyną osobą, której potrzebuję. Przepraszam, że zawracam ci głowę.

– Nie przepraszaj, Daniel. – Udobruchana dziewczyna pogładziła wierzchem dłoni jego mokry od łez policzek. – Zawsze możesz przyjechać. Mój dom jest dla ciebie otwarty o każdej porze dnia i nocy.

– Jesteś kochana. – Wtulił się w swoją dziewczynę. – Jesteś za dobra dla mnie. Możemy po prostu tak poleżeć?

– Jasne.

Położyli się na łóżku ciasno objęci. Karolina czuła rytmiczne bicie jego serca w szerokiej klatce piersiowej. Podobnie mocno uderzało ją jej własne sumienie. Podejrzewała go o najgorsze, o spędzanie tego tygodnia z Anią, a tymczasem on zaciekle walczył o swoje dziecko. Co z niej za kobieta? Gdzie się podziało to zaufanie, którym przecież chciała go obdarować?

Leżeli tak prawie dwie godziny i choć milczeli, dla młodej trenerki czas ten zleciał niczym mgnienie oka. Ciągle było jej mało spędzonych z nim momentów.

– Muszę lecieć, skarbie. – Pocałował ją i przytulił. – Pora stawić jej czoła – mówił o swojej żonie.

– Myślałam, że ona wyjechała.

– Jeszcze nie. Pakuje siebie i Dominikę. Wyszedłem, bo mnie dobijał ten widok psychicznie… – Głos znów mu się załamał i zaszkliły oczy.

– Kochanie, przykro mi bardzo. – Objęła go. Po policzkach spłynęły jej dwie duże, słone łzy uronione na myśl o nieprzyjemnej sytuacji Daniela.  

„Jaka z niej matka?” – Myślała zrozpaczona Karolina. – „Co z niej za matka, skoro używa dziecko szantażując własnego męża?”.

Po wyjściu Daniela Karolina straciła głowę nie tylko do serialu, ale też do czegokolwiek innego. Jej myśli skupiały się tylko na cierpieniu jej mężczyzny. Odczuwała to w sobie tak boleśnie, jakby dotyczyło bezpośrednio jej, a nie jego. Miała ochotę jechać z Danielem do domu i wygarnąć tej kobiecie, jego byłej żonie, co o niej sądzi. Spytać, dlaczego traktuje tak ludzi, którzy powinni być jej najbliżsi.

Minęły kolejne dwie godziny, w trakcie których Karolina zupełnie nie mogła zasnąć. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu komórkowego. Daniel. Odebrała błyskawicznie.

– Kochanie, co się dzieje? – Spytała troskliwie.

– Pojechała. – Prawie rozpłakał się do słuchawki. – Zabrała ją... – Dziewczyna domyśliła się, że chodzi o Dominikę. – Wiesz, co jeszcze zrobiła? – Gorycz w jego głosie zmieniła się we wściekłość. – Miałem odłożone trzy tysiące na rachunki, a ona zabrała mi te pieniądze. Karolinko, miałem je ukryte na samym dnie szuflady z bielizną. Wyobrażasz sobie? Przekopała moje bokserki!

Karolina sobie wyobrażała. Nie dość, że ta okrutna zołza zabrała mu dziecko, to jeszcze była na tyle bezczelna, żeby ukraść mu pieniądze. Inaczej jak kradzieżą tego nazwać nie można było.

– Słuchaj najlepszego. – Burzył się dalej mężczyzna. - Ona wszystko wzięła, łącznie z głupimi sztućcami. Nie mam czym jeść, nie zostawiła mi nawet łyżeczki, co bym cukier w herbacie wymieszał.

Karolina westchnęła. Znała ten jego humor. Musiała się teraz obchodzić z nim jak z chorym dzieckiem, mówić spokojnie i powoli. Uspokajać go.

– Danielu, proszę, nie martw się. Wiem, co przeżywasz. Obiecuję, że się ułoży. Spotkamy się jutro i dam ci pieniądze na rachunki.

– Jesteś kochana – powiedział cicho. – Zupełnie nie wiem, co bym zrobił bez ciebie.

Przycisnęła słuchawkę i zacisnęła mocno powieki wyobrażając go sobie. Jakby stała tuż obok niego.

– Kochana dziewczyna dla kochanego faceta – szepnęła.

– Karolinko. - Prawie widziała jego lekki uśmiech.

– Słucham.

– Przywieziesz mi jeden komplet sztućców?

Uśmiechnęła się szeroko.


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media