Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2017-07-13 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1471 |
Dwa i pół tygodnia przed urodzinami Karoliny Daniel oznajmił, że musi wyjechać. Jego siostra urodziła niedawno synka, a on ma zostać ojcem chrzestnym.
– Wrócę na twoje urodziny. – Obiecywał. – Mały ma na imię Karol. Będę miał imiennika mojej ukochanej. – Przekonywał obsypując dziewczynę pocałunkami.
Karolina wiedziała, że on musi jechać do Warszawy, do rodziny. Obawiała się tylko, że nie wróci na czas. Myśl, że mogłoby go zabraknąć w dniu jej jakże ważnego święta dosłownie ją mroziła.
Zjawił się w jej mieszkaniu jeszcze trzy dni przed planowanym wyjazdem.
– Mam dobrą wiadomość dla Ciebie – oznajmił smutnym głosem. – Nigdzie się nie wybieram.
– Jak to? – Była zaskoczona. Przecież tak cieszył się szczęściem siostry, a w dodatku przecież miał mieć pierwszego w życiu chrześniaka.
Daniel tymczasem wstawił wodę w czajniku elektrycznym, chcąc wypić kawę. Oparł się o parapet w kuchni i w zamyśleniu patrzał przez okno.
– Co się stało, kochanie? – Dopytywała dziewczyna.
Podeszła od tyłu, objęła go i przytuliła się do szerokich pleców.
– Zachowałem się wczoraj jak głupek. – Ton jego głosu wyrażał rozgoryczenie. – Nie uwierzysz, ja sam nie daję wiary. Tankowałem wczoraj samochód. Przeszukując kieszenie za kluczykami położyłem portfel na dachu auta i potem odjechałem zapominając zupełnie. Oczywiście spadł gdzieś po drodze, a ja w tym momencie straciłem wszystko. – Zalał wrzątkiem kubek z kawą rozpuszczalną. Wyplątał się z objęć Karoliny, by sięgnąć do lodówki po mleko.
– Nieciekawa sytuacja. – Karolina skinęła głową. Nie miała pojęcia, jak go pocieszyć. – Nowe dokumenty będziesz wyrabiał miesiącami.
- Dokumenty to mój najmniejszy problem. Najgorsze, że byłem chwilę wcześniej w bankomacie, żeby wypłacić pieniądze na prezent dla chrześniaka i podróż do Warszawy. Dwa tysiące poszły w błoto. W dodatku dopóki mi kumpel z biura nie odda, to nie mam nic. Ostatnie oszczędności wziąłem dla Karolka. Odkąd Martyna mnie okradła, jestem goły i wesoły.
Karolina miała tyle pieniędzy. Oczywiście, że miała. Przed południem przyjechał kurier ze zwrotem polisy, ponad trzy tysiące złotych. Bez wahania postanowiła pomóc swojemu facetowi. Oszczędności trzymała w niewielkim pudełku po iPhonie. Westchnęła ciężko. Chciała za te pieniądze kupić pięknego MacBook’a Air, wystarczyło jeszcze trochę oszczędzać. Egoistyczne myślenie. Nie była sama, związała się z fantastycznym facetem, któremu zależy na spotkaniu z rodziną i kupieniu ładnego prezentu chrześniakowi.
– Naprawdę chcesz mi pomóc? – Daniel nie dowierzał, gdy wręczała mu pieniądze. – A co z tobą? Nie potrzebujesz ich?
– Ty potrzebujesz ich bardziej. – Wzruszyła ramionami udając obojętność i skromnie spuściła wzrok.
– Jesteś kochana. – Uściskał mocno kobietę i ucałował ją. – Oczywiście wszystko ci oddam, jak tylko dostanę od kumpla z biura. I wrócę na pewno na twoje urodziny. Nie przegapiłbym tego za nic w świecie.