Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2017-07-13 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1960 |
Włączam muzykę Dire Straits i słucham. Mam dylemat w jakiej formie przekazać wiadomość. W wierszu muszę szukać słowa, nieuchwytnej nazwy, myśli, żeby zastąpić cały rozdział. Poeta eksperymentalny, nie jest wstanie czegokolwiek udowodnić, jak mechanik kwantowy. Otrzymuję życzenia, żebym wreszcie napisał sensowny wiersz. Trudno będzie, w tym roku mogę nie zdążyć.
Udaję się do moich trzech dębów. Zabieram ze sobą arkusze papieru dość duże, kredki świecowe i pinezki, cztery piwa w torbę. Podleję korzenie, soki żywotne. Kora długowieczna nie marnieje, ciągle żyje. Co roku tak robię, jedno piwo sam wypiję.
Przypinam pinezkami arkusze do pni dębowych i pocieram kolorowymi kredkami we wszystkie strony. Ukazują się obrazy, wskazówki horoskopowe. Wkładam w koszulki ochronne do sztywnej teczki, jakbym szedł na rozmowę kwalifikacyjną. W domu dopiero w ciszy, przekaz odczytuję. W nich jest moja przyszłość. Jeśli w pobliżu nie ma dębów, zabieg można wykonać na innym drzewie. Tylko nie na brzozie, nie tu żadnej aluzji.
Na brzozowej korze można napisać list do bliskiej osoby. Wycina się kawałek kory z pnia. Bardzo cieniutki, bezdrzewny. Można w lesie znaleźć bierwiona, lub połamane przez wiatr grube gałęzie. Lekko w wodzie się moczy i wkłada w gazetę. Należy przełożyć białą kartką, żeby farba drukarska nie przylgnęła. Przycisnąć czymś ciężkim. Piszemy wiersz, może być czyjś, byle o miłości. SMS-y wyszły z mody.
Chciałbym osiągnąć doskonałość. Być mecenasem dla siebie. Stronić od zjawisk stadnych. Myśl własną mieć jak skórę, walory zaczepne odrzucić. To będzie trudne. Wiem!
Jeśli ktoś życzy mi dużo miłości, to ja nie chciałbym zakochać się w tym roku. Źle znoszę rozstania. Mimo słusznego wieku, nadal jestem kochliwy. Gdy jednak przyjdzie z majowym oddechem, w białej sukience. Trudno!. Cóż zrobić, niech tak będzie. Przytulę.
Do studni wrzucę klucz wiolinowy, w drugą stronę wygięty i fałszywe nuty. Z tego dźwięku i echa pieśń miłosną stworzę. Skona cisza, przestrzeń wypełnię. Dużo tych chciejstw. Są też zobowiązania: Nie będę już nigdy motylom wyrywał skrzydeł, ani pająkom nogi, nie deptał mrówek, biedronek i chrząszczy. Wiem! Jak trudno wznieść się nad poziomy.
Pytania te same, odpowiedzi różne. Ja, to nie ty. Obcy mi tradycyjny przymus. Może w końcu napiszę wiersz, aby ranił jak piorun, jednocześnie przyłożyć do rany, żeby goił.
Siedzę pod drzewem musztardowym. Wokół krzewy serowców. Upał ogromny. Jak to w lipcu, pod zwrotnikiem Raka. Czekam na przypływ melancholii. Sączę powoli drinka. Opowiadanie musi mieć głębię, początek i koniec. Fabułę i morał. Albo choćby widoki pięknych momentów życia.
Powiększyła się liczba wymierna mojej egzystencji (jestestwa) Nie mam czego żałować, ani się cieszyć. Po prostu tak jest. Prezenty leżą na stole, jutro otworzę. Jeśli są nietrafione. Polubię. Księżyc schował się za komin.
Dziękuję-dobranoc!
-Jutro dopiero się upiję.
ratings: very good / excellent
ratings: perfect / excellent