Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2017-07-15 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1659 |
Pieniądze z kredytu, który Karolina wzięła dla Daniela, dała mu już trzy tygodnie temu. Mężczyzna znów zaczął pracować jak oszalały, mocno zaniedbując przez to swoją kobietę. Potrafił spotykać się z klientami nawet o północy. Oczywiście Karolina wciąż i tak wątpiła w szczerość jego biznesowych wymówek.
Obawy potwierdziły się co do joty. Czy jednak na pewno?
Karolina rzadko korzysta z własnego fejsbukowego profilu, ponieważ zupełnie nie była zwolenniczką wszelakich portali społecznościowych. Założyła sobie jednak takowy za namową kolegów przekonujących ją, że warto w ten sposób promować swoją trenerską działalność. Dziewczyna powiązała więc konto na Facebook’u ze swoim klubem tenisowym, choć nie była pewna, czy odniesie to jakikolwiek reklamowy efekt. Ponadto uważała, że portale społecznościowe ingerują w prywatność i uzależniają. Wielu młodych zawodników w jej szkółce tenisowej ma problem, wprost nie mogą oderwać się od komputera. Sama Karolina jednak należała do pokolenia wychowanego na książkach i była z tego powodu bardzo szczęśliwa.
Tym razem zajrzała na swój profil. Dlaczego? Może z nudów. Albo to kobiecy szósty zmysł kazał jej otworzyć wiadomości, w zakładce „inne”. Na widok zawartości rozdziawiła szeroko buzię. Nie byłoby kłamstwem stwierdzenie, że zamurowało ją zupełnie.
„Witam.” – Pisała Martyna Hintz, żona Daniela. Gula stanęła Karolinie w gardle. To było tak nierealne, że miała wrażenie, iż patrzy na siebie z perspektywy osoby trzeciej, jak na tani sitcom. Przełknęła łyk herbaty, którą zwyczajowo zrobiła sobie zanim zasiadła do komputera i czytała dalej:
„Piszę do Pani, bo widzę na zdjęciu Panią w moim mieszkaniu i nie zaprzeczę, że mnie to dziwi”. Ok., wstawiła zdjęcie jako profilowe, gdy zmieniała swój status związku.
„Tak samo, jak kolczyki w naszej łazience, które nie należą do mnie. Nie wiem, jaką wersję przedstawił Pani Daniel, ale domyślam się, że opisał mnie jako chorobliwie zazdrosną, nienormalną kobietę, sobie zaś niewiele ma do zarzucenia. Jeśli przedstawił się jako biednego, pokrzywdzonego przez los rozwodnika, to nie ma to nic wspólnego z prawdą. Zapewne nie powiedział Pani, że w czerwcu kazał mi się wynieść wraz z dzieckiem z mieszkania, w którym wy świetnie bawiliście się między innymi podczas jego urodzin. Mi natomiast powiedział, że cały tydzień jest w delegacji w Holandii, oraz że w ubiegły piątek również pojechał w delegację. Zdaje się, że Pani wie lepiej, co robił w tym czasie. To właśnie z powodu wyjazdu nie mógł przyjechać do nas do Warszawy, bo we wrześniu stwierdził, że jednak chce być z rodziną. Dodam jeszcze, że przez trzy miesiące nie odwiedził ani razu swojej córki. Ja tego jemu nie zabraniałam, wręcz przeciwnie. Nawet nie poczuwał się, by łożyć na jej utrzymanie. Gdyby nie fakt, że zależało mi utrzymanie tego małżeństwa i sama przyjechałam, to nie miałabym pojęcia o tym, jakie życie prowadził w tym czasie mój mąż. Nie piszę tego z powodu złośliwości, tylko raczej z żalu, w jaki sposób potraktował mnie i naszą córkę Daniel. Chcę, żeby Pani wiedziała, że ten towarzyski i zabawny człowiek ma też drugie oblicze. W chwili, kiedy bryluje w towarzystwie, jednocześnie ma za nic swoją rodzinę. Jeżeli zastanawia się Pani nad tym, z jakiego powodu Daniel nie zaprasza do siebie gości w tym tygodniu, odpowiedź jest prosta. W tej chwili jestem tutaj z córką, aż do piątku. Co Pani zrobi z tą wiadomością to tylko i wyłącznie Pani sprawa. Chciałam Panią przestrzec przed pożyczaniem pieniędzy Danielowi lub braniem jakichkolwiek kredytów. Może to dziwne dla Pani, ale finansowa sytuacja mojego męża jest zupełnie inna, niż ją przedstawia”.
Karolina upiła kolejne dwa łyki i przeczytała wiadomość drugi raz. I następny. I jeszcze ze dwa. W głowie układała puzzle zatytułowane „Sekretne życie Daniela Hintza”, złożone z tysiąca i jednego fragmentu. Zastanawiała się, ile z tego, co napisała jego była żona może być prawdą.
- Wszystko – odpowiedział zdecydowany głosik w głowie dziewczyny. Miał rację. Zbyt dużo było niewiadomych w przypadku Daniela, żeby mogła tak po prostu w tym momencie nie uwierzyć jego żonie.
Kowalska w zamyśleniu spojrzała przez okno. Zrobiło się jej bardzo przykro, chociaż czy nie powinna puścić tej wiadomości mimo uszu? Przecież jest oczywiste, kto ją napisał. Martyna Hintz, była żona Daniela. Ta sama, która ma pełne prawo nienawidzić Karoliny za zdobycie jej byłego. Ta sama, której Karolina miała pełne prawo nienawidzić za jej zachowanie względem Daniela. Chociaż tak bardzo chciała poznać lepiej swojego mężczyznę, a to przecież oznaczało jednocześnie niestety zagrzebanie się w jego przeszłości. Bo to przeszłość kreowała człowieka.
Karolinie krystalizował się pewien plan, który był nieco perfidny, zważywszy na to, iż uchodziła za kochającą i ufną partnerką. Musiała uderzyć na dwa fronty. Z jednej strony trzeba było poinformować lubego, że jego żona do niej napisała, a z innej nadarzyła się niecodzienna okazja, by dowiedzieć się o Danielu kilku rzeczy.
Karolina zawsze była w gorącej wodzie kąpana i chciała wszystko już, natychmiast, pomimo, iż zdawała sobie doskonale sprawę z działania w ten sposób czasami nawet na własną niekorzyść.
W tej sytuacji pośpiech jednak był wskazany, choć z drugiej strony potem żałowała, że nie przemyślała dobrze, co tak naprawdę chciałaby odpisać. Kliknęła w puste okienko odpowiedzi i zastanowiła się przez chwilę.
„Jestem z Danielem od kilku miesięcy, więc nie jest to dziwne, że widziała mnie Pani na zdjęciach. Nie rozumiem jednak, co skłoniło Panią, by wrócić do Gdańska oraz, co ma Pani na myśli pisząc takie rzeczy o sytuacji finansowej Daniela”.
Karolina nie ukrywała sama przed sobą, że trochę się w niej zagotowało. Tamta śmie pisać takie rzeczy, podczas gdy to przecież ona jest powodem kiepskiego położenia Daniela, od momentu, gdy ukradła mu pieniądze, bo inaczej tego nazwać się nie da. A może prawda jest zupełnie inna?
Karolina zadzwoniła do Daniela.
– Jak to napisała do ciebie wiadomość? – Mężczyzna był wściekły. – Co za idiotka. Jak ją ignoruję, to zatruwa życie innym.
– Daniel, czy… – Zawahała się.
– Nic z tego, co jest w tej wiadomości nie jest prawdą – warknął, bezbłędnie odczytując myśli swojej ukochanej. – Ona mi kiedyś zagroziła, że jak od niej odejdę, to załatwi mnie tak, że do końca życia będę sam.
Słowa Daniela bardzo zabolały Kowalską, zrozumiała bowiem, iż jest niczym innym, niż tylko brudną zagrywką sfrustrowanej żony mszczącej się na mężu za pozew rozwodowy. Coś jednak podpowiadało jej, że nie wszystko jest w porządku. Z tyłu głowy wciąż krążyły napisane przez Martynę Hintz słowa. Po rozmowie z ukochanym Karolina usiadła na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach i nie mogła przestać rozmyślać o otrzymanym liście.
Po raz drugi Daniel zadzwonił do Karoliny piętnaście minut później. Najwyraźniej wściekły.
– Karolinko. – Zaczął tonem, po którym młoda kobieta od razu poznała, że nic dobrego z tego nie wyniknie. – Dlaczego odpisałaś mojej żonie?
Daniel nie mógł tego oczywiście zobaczyć, ale jej twarz spurpurowiała w ułamku sekundy ze wstydu osoby przyłapanej na gorącym uczynku. Cholera, mogła się przecież domyśleć, że żonka od razu mu doniesie.
– Sprowokowała mnie – odpowiedziała Karolina, nie do końca rozmijając się z prawdą. – Napisała te wszystkie oszczerstwa na twój temat, chciałam więc dać jej do zrozumienia, że nie zniechęci mnie tym do ciebie.
– Nie pomyślałaś może o tym, że teraz, gdy moja żona posiada niezbity dowód, że jestem z tobą, ma pełne prawo zażądać rozwodu z orzeczeniem o mojej winie? W świetle prawa związek z tobą jest zdradą.
Na to Karolina już nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Daniel miał pełne prawo wkurzać się na nią, bo racja była po jego stronie. Nawaliła. I bardzo źle się z tym czuła.
– Przepraszam – powiedziała cicho.
– Twoje przeprosiny nic mi nie dają – warknął. – Muszę pomyśleć, jak to wszystko odkręcić. A ty już nic nie pisz do Martyny. To zołza, będzie próbowała cię zwrócić przeciwko mnie. Wie, że może ode mnie wyciągnąć jeszcze więcej kasy.
– Przyjedziesz dziś? – Spytała Karolina z nadzieją. – Chyba, że ja wpadnę do ciebie.
– Jutro kochanie, dziś mam bardzo dużo pracy i dwa spotkania. Pewnie wrócę późno. – Usprawiedliwiał się.
Karolina spojrzała przez okno i przypomniało jej się to, co napisała jej tamta kobieta: „Jeżeli zastanawia się Pani nad tym, z jakiego powodu Daniel nie zaprasza do siebie gości w tym tygodniu, odpowiedź jest prosta. W tej chwili jestem tutaj z córką, aż do piątku”. Dzisiaj jest czwartek.