Text 45 of 74 from volume: Szczęście
Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | epigram / limerick |
Date added | 2017-10-15 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1469 |
Co dzień wstaję bladym świtem,
jestem przecież emerytem.
Zapierdzielam do apteki
by wykupić sobie leki
Zaraz potem na zakupy,
ekspedientki – fajne dupy.
I w zasadzie nic nie zmienia
moja data urodzenia.
Nic mnie też nie onieśmiela
jak już włączy się bajera.
Wtedy dusza moja płonie,
to przeszkadza bardzo żonie.
Moja stara się mnie czepia,
bo szaleję po tych lekach
I cholernie chce mi pomóc.
Prosi Heniu; zostań w domu.
Bardzo martwię się o ciebie,
że na mieście coś odjebiesz.
Lepiej posiedź tutaj ze mną.
A wieczorem? Będzie ciemno!
Nie chcę zostać w czarnej dupie!
Dzisiaj żonę zakatrupię.
A jej ciało porwie rzeka.
Niezła faza po tych lekach.
ratings: perfect / excellent
Lekomania w Polsce (pod tym zamiecionym dywanem, o którym sza!) jest pierwszym już dzisiaj cichym, dyskretnym bardzo i w białych rękawiczkach zabójcą.
Co tam weseli staruszkowie - na wiecznych lekach jeżdżą już nawet nasze małe dzieci!!!