Text 72 of 213 from volume: międzyczas
Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2017-12-06 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2013 |
To ja. Utknąłem w pytaniu.
Dziwne bo powinienem wiedzieć
dokąd idę.
To on ociosany z kamienia
w złowieszczych rezerwach śmiechu
a w dłoni włosy kobiety.
Przeplot myśli i niskie głosy chóru.
Srebrna kropla deszczu
uwięziona w pajęczynie.
Piękno że w ogóle istnieje.
Jak słowa bez znaczenia.
Wilki groteskowe małpy
pod lampą mokrej ulicy
przechodzą z cienia do centrum uwagi.
Twarde jak ulice miasta.
Ty dalej od brzegu
a ja w tej ulicy
zapominam o tych rzeczach
po raz kolejny.
ratings: perfect / excellent
Emilu
(kocham cię)
ratings: perfect / excellent
Źle widzimy, niedosłyszymy, mamy marny zmysł dotyku, węchu, smaku, nasza głowa - jak mawiają Francuzi - "źle robi" itd.
To ja. Utknąłem w pytaniu.
(patrz 1. wersy)
JAKIM CUDEM MOŻEMY COŚ DLA SIEBIE CZY ŚWIATA OSIĄGNĄĆ, Z NATURY BĘDĄC TAK DYSFUNKCYJNYMI??
Piękna na bogato liryka filozoficzna
zapominam o tych rzeczach
po raz kolejny
(patrz finał - cytuję z pamięci)
Sitko naszej percepcji "widzi" kilka zaledwie radianów ("ulic") otaczającego nas świata
Warunek: trzeba chcieć to leczyć, a więc
uruchomić własne nogi,
zarejestrować się u okulisty, odczekać stosowną kolejkę,
zdążyć na czas na umówioną wizytę,
potem optyk,
kolejna kolejka z czekaniem na stosowne okulary
itd.
To już lepiej żyć niedowidząc