Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2018-01-26 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1446 |
Ilekroć wracaliśmy z wieczornej kolacji u znajomych – pojawiała się Ona. Pyta pan dlaczego na to pozwalałam? Twierdziła, że jest moją przyjaciółką, że jest częścią mnie, jesteśmy bratnimi duszami, jedna bez drugiej nie może egzystować. I faktycznie tak było. Ona była zawsze przy mnie. Mąż musiał być w pracy, dziecko zajęte zabawą w piaskownicy z innymi dziećmi. Tylko Ona była zawsze przy mnie. Pyta mnie pan co takiego mówiła? Otóż ilekroć wracaliśmy od znajomych zaczynała przypominać mi o ich mieszkaniu. Czego w nim nie było?! Podwieszane sufity, lampy i rolety na pilota, najlepszej jakości sprzęt AGD. Zmywarka do naczyń, płyta indukcyjna, pralkosuszarka, nowe, luksusowe meble. A my? My mieszkaliśmy w wynajętym domku gospodarczym na działkach odciętych od świata piaszczystą drogą. Nasz synek Jaś miał pół roku. Opiekowałam się nim w domu, a o nasz byt materialny troszczył się mąż, ale jego pensja nie wystarczała na żadne luksusy. I dlatego moja przyjaciółka miała rację, kiedy mówiła: zobacz oni mają, a ty nie. W dodatku Hubert i Ilona byli tacy piękni. Wysocy, smukli jak z katalogu. I piękne były też ich dwie córeczki, które miały własny pokój z różowymi mebelkami. A my? Jak słusznie zauważyła moja przyjaciółka: przeciętniacy, a Jaś miał odstające uszy i problemy z gaworzeniem. Wiem, że moja przyjaciółka miała rację, we wszystkim o czym mi mówiła, ale czasem wolałam, żeby zamilkła. Było mi po prostu najzwyczajniej w świecie przykro, kiedy tak jaskrawo widziałam różnice między nami a naszymi znajomymi. Mój mąż był wiecznie zatroskany i zajęty pracą. A Hubert? Ciacho! Przystojny i wesoły. Taka energia od niego biła, taka radość i pewność siebie, że człowiek chciał przebywać w jego towarzystwie. A Ilona? Piękna, z rudymi lokami do pasa i utalentowana. Śpiewała w teatrze osiedlowym i zawsze grała główne role. Fakt, że przestali nas zapraszać do siebie przyjęłam z ulgą. A moja przyjaciółka skomentowała to jednym zdaniem: kto by się z takimi biedakami zadawał! Ludzie utrzymują kontakty tylko z tymi, od których mogą otrzymać jakieś korzyści!No, trudno. Nie chcą to nie. Jakie było więc moje zdumienie, kiedy jakiś czas potem zadzwoniła do mnie Ilona i strasznie płakała, że Hubert odszedł od niej do innej kobiety i zabrał dziewczynki, bo ona nie może przestać pić z rozpaczy. Zapewniłam ją wtedy, że na pewno „wszystko będzie dobrze”, bo chyba właśnie tak trzeba mówić w beznadziejnych sytuacjach. Ale nie było dobrze. Hubert i Ilona rozwiedli się. Jedna córeczka zamieszkała z tatą, druga z mamą. A my nie wiedząc z kim teraz mamy się spotykać na kolacjach w ogóle z nich zrezygnowaliśmy. To wtedy mój mąż powiedział:
-Zobacz jacy my jesteśmy szczęśliwi. Mamy udaną rodzeni. Ja bym cie nigdy nie opuścił. A ja się wtedy popłakałam jak głupia. Nad czym płakałam? Nad wszystkim! Nad Hubertem, Iloną, ich córeczkami, nad własną głupotą, nad moją przyjaciółką, która niszczyła moją codzienność i odbierała możliwość docenienia tego, co jest. Wtedy zrozumiałam dopiero, że Ona jest głupia! Nie ma ludzi lepszych i gorszych. Ludzie są po prostu rożni. I każdy – absolutnie każdy – boryka się z jakimś zmartwieniem. Zrozumiałam, że Ona nie jest żadną moją przyjaciółka. Jest moim wrogiem. I jest głupia! P prostu głupia - Zazdrość.
ratings: perfect / excellent
Czy "ZAZDROŚĆ" jest powodem frustracji narratorki, to bym też nie była do końca taka pewna. Bardziej - moim zdaniem - zakompleksiona FRUSTRACJA.
:)