Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2018-02-15 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1412 |
Kurczę, dlaczego nie przychodzą mi do głowy same „chwytliwe” rzeczy? Trudno. Widocznie tak już musi być. Dopada mnie czasem „pomroczność jasna” i prowadzę podwójne życie, ale o tym drugim ja sam właściwie niczego bliższego nie wiem. Siedzę zatem na tym pierwszym, okrakiem i wiem, że choć będę z tym walczył to mi nie wyjdzie. Zaszufladkowanie pozostanie, choć przecież co dnia próbuję zleźć. Wierzę, iż w końcu mi się uda. Staram się nie widzieć błędów w mojej misternej robótce na drutach. To drugie życie zachowuje się irracjonalnie, niczym punkowiec w kapciach i taki jego obraz chętnie przygarniają do siebie przeróżne media. Natomiast w tych trudniejszych sytuacjach, gdzie, na przykład wystąpią trudne warunki lokalowe i pokrzepianie się jedynie narkotykami i wódką (i to w znacznych ilościach) siedzi się na życiu okrakiem tylko po to, aby je jakoś psychicznie przetrzymać. Pojmując to właśnie w ten sposób wszyscy jesteśmy do siebie niesłychanie podobni. Myślimy: Co ze mnie zostanie? Chropowaty wrzask czy zapomniany przez każdego element szarego tła? I z tym pytaniem każdy z nas ma zawsze sporo zabawy. Wiedz jedno – z pewnością wystarczy Ci okrutnych zmagań i bezceremonialne pogróżki w tle. Są one, niestety, całkowicie nieprzewidywalne. Bez innowacji i bez rebelii. Z większości z nas zostanie dla innych wielka żenada. Zostanie bardzo entuzjastyczne rozliczanie błędów z naszej młodości, niewykorzystane szanse i fakt, że dawno minął wiek, kiedy potrafiliśmy wjechać na łyżwach pod szafę. W absolutnej większości pozostanie brudny potencjał z dysonansem poznawczym w roli głównej, w dodatku psychiatrycznie utytłany, zdublowany, rozdzierający się na absolutnej granicy wydolności przerażonych ciągłym krzykiem strun głosowych. Pomimo licznych prób zakrzyczenia innych i wciskania się siłą swoim kwadratem w trójkąt nie uda nam się ostrożnie wepchnąć na ogólnodostępne szlaki. A ponoć mieliśmy onegdaj tyle wdzięku, umieliśmy idiotyzmom nadać rangę prawdziwej sztuki, mieliśmy (jak to onegdaj określano) przaśny fason. Gdzie to wszystko jest?
Ano, nie wypada nam się ciągle wygłupiać, o wielu rzeczach do dziś nie mając zielonego pojęcia. O znaczeniach, które nam uzmysłowić mogą, już nie wspomnę. My, przepojeni bólem egzystencjalnym wrażliwcy mamy o wiele gorzej od tych przepojonych tanim winem Czujemy więcej. Nasze histeryczne sny moczą się w nocy, dotykają gniazd punktów krytycznych. Na szczęście nie dają jeszcze dupy na całej linii, nawet za Dolary czy Euro!
I chyba nam to już nie grozi, by za darmochę z gołą dupą w wielkiej witrynie z napisem „okazja dnia”…
cdn...