Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2018-02-03 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1560 |
Kocham wszystkich opętanych, uśrednionych, zajętych orgiami z własnym rozumem ortodoksów, niecierpliwie wciąż oczekujących zmian na lepsze kiedy rządzi totalitarnie gorsze, wreszcie wielbicieli rasowego, rockowego brzmienia. Wiem, że brzmi to troszkę jak fragment głównego wydania wieczornych wiadomości, lecz wiemy, że mniej wymyślne syreny kuszą nas wielkimi mieliznami. Zdarzają się przestoje, chore klimaty, gigantyczny patos i jakieś malunki na grubych facjatach, tatuowane w renomowanych salonach. Kolczuga z włosia sama mi się jeży na karku. Do tego zaręczynowe pierścionki, zdobione symbolami zapewniającymi złudne szczęście i harmonię i irracjonalna, niemal święta wiara z zawartość w igłach i strzykawkach. „Bardzo głupie mu byli dotychczas i głupie pomrzemy”. Dookoła świat układów, które zniewalają i komercjalizują oraz przesadna dbałość o zawsze wyimaginowany w swojej ilości szmal. On perfekcyjnie zrobi z nas szmatę, spowoduje zaniemówienie z przerażenia, wyciśnie nas niczym cytrynę, zrujnuje psychiczną stabilizację. Dopiero potem (troszkę) nabije nam kabzę i tym samym poruszy odrobinę ciężkie kurtyny przyszłości. To pozwoli (nareszcie) nam się odszczekiwać. To troszkę tak, jak z miłością – niewiele pozostaje przykładów, jak kochać kogoś zwyczajnie, tak do końca życia. W tym akurat względzie sam Bóg jest osobą niezwykle wręcz utalentowaną. Zawsze potrafi zafundować nam w temacie miłości przynajmniej jeden, nieprawdopodobny odjazd! A serce jest przecież pojemne niczym przedwojenna balia do kąpieli. Powiedz, czy sądzisz, iż ze swoimi miłościami nie czułeś się (już od dawna) już taki wielki. Że już nie budzisz się o trzeciej nad ranem ze łzami w oczach w łóżku, nie czując obok siebie obecności ukochanej osoby. Lecz ona nie wie, że ty w jakąś stronę, gdzieś i po coś. To historia z gatunku takich, które mogą przytrafić się dosłownie każdemu.
To potrafi przytrafić się każdemu(ej) z nas i coś w tym musi być. Potem kolejny, złudny, niepowtarzalny zachód słońca. I, właściwie nie wiadomo, co w nim takiego wyjątkowego. Jedno wiem na pewno – nic nie jest człowieka bardziej pozytywnie poruszyć, niż miłość. Taka dobra miłość, dla mnie, dla wszystkich, nawet dla tych, których teraz krępują grube łańcuchy rzeczywistości. Ci ostatni, choć doskonale zdają sobie sprawę z istnienia takich więzów, będą prowadzić swoje życie nawet do dość schematycznej miłości. Miłości, której tak strasznie się boją, bo nie potrafią (tak naprawdę) się z niej cieszyć. To tacy, którzy mogą patrzeć przez ciemną szybkę na zaćmienie słońca, ale nigdy nie zauważą podwójnego halo wokół księżyca. Smutne przesłania są ich klapami na oczach.
Bez przyszłości, bez nowości, bez wyjścia, z idiotyczną wiarą, że kiedyś nadejdzie ta nasza największa miłość i że się spełni. Potem zatłucze na śmierć nasze najbardziej koszmarne sny.
Ta nadzieja jest jak ta miłość. Na ogół głośno zatrzaskuje nam drzwi przed samym nosem!
cdn...
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Piotrze, zdarza się, ze niepotrzebnie stawiasz przecinki przed przymiotnikami oraz przed imiesłowami przymiotnikowymi, traktując je jako czasowniki.
...której DZISIAJ doświadcza każdy z nas już chyba jedynie w kinie.
"Wszystko przez te zwariowane czasy, w których żyjemy. To dlatego. Rzeżączka i całe mnóstwo chorób wenerycznych, jakie odkrywa się co dnia. AIDS. Rozwody, trójkąty, samotni rodzice, ogłoszenia towarzyskie, zastępcze matki, wykorzystywanie seksualne dzieci. (...) Szukanie miłości przybrało rozmiary epidemii. Być samotnym na Manhattanie (...) to banał!"
/Elizabeth Dunkel, 1989/