Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2018-03-24 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1497 |
Jasno-ciemne szkice
Albo ciemno-jasne,
ale moje własne...
Kiedy zasnę, wtedy zasnę.
Na noc jedną, czy na wieczność.
Już czas mi się zacząć zbierać...
Gdy przyjdzie ostateczność...
Już oswajam się
z tą myślą, kiedy po mnie,
Tę Panią przyślą, co na zawsze
uspokoi, w pokoju swoim ukoi.
Czymś napoi, czego nie znamy,
Ani, nie spodziewamy...
Niezależnie od spokoju,
czy hałasu, rytmy i rymy jakieś,
od czasu łódzkiego, we mnie płyną...
Pojawiają się, to giną, z dniem
każdym, niespodziewaną godziną...
Wypływają z jakiejś ciemności,
gdzieś się chcą przeze mnie
przedrzeć, przez mą głowę,
moimi słowy, a w rozterce,
przez moje serce, ku jasności dostać,
przybrać wyrażoną postać...
Na Łódź patrzę, chodzę, skaczę
przez te ulice, brnę przez okolice,
dumam, słyszę, nie wszystko, od razu
kumam, bazgrzę, piszę, o czymś marzę,
co się zdarzy, lub nie może zdarzyć...
I tak ciągnie się ta moja łódzka mania,
coś tak, jakby grafomania, bo nawet
jawi się czasem Pani, na wzór
przysłowiowej Stefanii...
ratings: perfect / excellent