Go to commentsMoja babka
Text 1 of 2 from volume: Wyrzucanie
Author
Genreprose poetry
Formprose
Date added2018-05-20
Linguistic correctness
Text quality
Views1346

W ten dzień, kiedy moja babka dostrzegła siebie w lustrze był spokojny. Wczesny poranek zajmowało jej haftowanie. Pięknie haftowała kwiaty na płótnach. Kwiaty te potem z wyblakłymi kordonkami znajdowałam w szafach  nadżartych  przez korniki, poplamione. Pierwszy raz zobaczyła się wyraźnie, każdy zakamarek jej przedwcześnie odebranej młodości. Nie miała pretensji. Życie na wsi ma swoje minusy. Włożyła pod chustkę pukiel włosów i jej surowa twarz, szara jak ziemniak odsunęła się od niej, ale ona nieporuszona stała przecież nieruchomo. Taka brzydka twarz i ciało, pokłute igłami, o których przypominał jej nocą gruźliczy kaszel. Wychowała dzieci, został tylko Jan, on też niedługo pójdzie na swoje. Jaj twarz oddalała się, aż w końcu stała się główką szpilki. Czuła upokorzenie i strach. Poniżał ją uganiając się za młodszymi. Zrobił z niej parobka bez uczuć. „Zrób to, idź tam”. Harowała od rana do wieczora jak muł, a  on załatwiał sprawy dla wsi. A gdy wracał miał ten uśmiech. Ukrywał go przed nią. Ale ona go widziała nawet w kąciku jego oczu. Jeden rzut spojrzenia wystarczył. Kiedyś zapytała go o to, uniósł się, zawsze kiedy nie umiał przyznać jej racji. Wtedy poniżał ją najbardziej. Była szara jak to płótno, które haftowała zanim spojrzała w lustro. Jej twarz była jak płótno, bez kwiatów. Puste nijakie płótno. Dzień w którym moja babka przestała haftować był dniem lustra.  Dzień w którym poczuła też że nie jest już potrzebna synowi. Przyprowadził młodą kobietę, śliczną, będą się pobierać. Jej życie skończyło się dziś, gdy odłożyła igłę, gdy ostatni kwiat znalazł  swoje miejsce, gdy popatrzyła na siebie. Pomiędzy dwoma żylastymi dłońmi rozłożyła płótno. Gotowe aby otrzeć nim twarz Jezusa. Przeżegnała się tak jak to miała w zwyczaju każdego poranka. Na dobry dzień pełen łaski Pana. Dzień bez mięsa.  Powiesiła płótno na dwóch gwoździach. I po raz ostatni spojrzała na izbę. Ten mały drewniany domek, w którym mieszkali jest jej ostatnim domem. Kamienny dom obok, to dom który zbudował dla kogoś innego, wiedziała to. Czuła jak odchodzi od niej smak, jak wszystko staje się szarym płótnem.  Usiadła przy stole i jedyne na co miała ochotę to napić się gorącej herbaty, słodkiej, gardził nią, kiedy tak słodziła. Wsypała pełne cztery łyżeczki  i zamieszała. Jej martwe usta dotknęły szklanki, pusta słodycz w pustce jej brzucha.

Czas wyprowadzić na pole krowy... wstała.


16 maja 2018


  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Posiada "coś" :)

Serdecznie :)))
avatar
Ciekawe obrazy, intrygujące niedopowieddzenia, niepokój, który plącze się w tekście... - zatrzymuje, mimo niedosytu - chciałoby się czytać dalej.
avatar
Przestrzeń między "wiem" a "coś z tą wiedzą zrobię" dla kobiety jest oceanem.

Ot, co: WIELKA PROZA
© 2010-2016 by Creative Media