Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | prose |
Date added | 2018-06-29 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1613 |
Gender i GMO
- Józef, a tyś słyszał, co ostatnio w mendiach o tym gender?
- Nic, Marian. Cisza.
- Wyniesło się toto, czy jak?
- Cholera wie, albo dżuma, ale przycichło. A ty, po co pytasz?
- Ja, jużem się na to gender przygotowywał.
- Jak, Marian?
- Ano, kiedy kobita wyjechała do córki, to ja wynalazłem parę jej łachów, jak najbardziej rozbyta była i żem nakładał.
- Co tobie do łba strzeliło, Marian?
- Nie wiem, chciałem zobaczyć, co to jest ten gender?
- I co?
- Wstydziłbym się na ulicę wyjść, nie wiem, co ludzie w tym widzą?
- GMO, Marian, też przycichło.
- A, to po tym, jak Matka Boska z Merowingów fatygowała się na komisje sejmowe przeciwko GMO i tam odprawili i się skończyło.
- A gdzie nawozy sztuczne i opryski, Marian? Na to komisjów nie ma? Albo nawożenie szlamem z oczyszczalni? Na to nie brak?
- Na nasze kominy też nie brak, Józef i póki co, żyjemy.
- Właśnie, póki co.
- No, odpukać, Józef.
- Ty nie pal śmieciów w piecu, Marian, to nie będziesz musiał odpukiwać. Smród jest na całą okolicę.
- Toć, Józef, zawsze śmiecie palilim.
- Ale, Marian, kiedyś nie było takich śmieciów.
- Też prawda. Ale po co oni w takie barachło pakują, że tego palić nie można. Taka trucizna, to co, nie szkodzi na żołądek?
- Marian, ty się nie przejmuj, jak będzie szkodzić, to powiedzą i tabletki zrobią na to za pół renty.
ratings: very good / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent