Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2018-07-07 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1707 |
- Dzień dobry – powiedziałam, obróciłam od drzwi i serce zamarło. To on. Doktor Horst Meier, jeden z lekarzy Ravesbrueck.
Kochał mnie. Tak mówił: Kocham Cię, Rut, wbijając igłę w sutek i przyglądając się grze mięśni.
Które reagują pierwsze? Okołoczne? Okrężno-ustne? Śmieszno-policzkowe?
Jak bardzo reagują?
Skrzętnie zapisywał czas i siłę skurczu w karcie obozowej.
Potem wysyłał sekretarza na kawę, a ze mną,- łysą, suchą i śmierdzącą - kochał się namiętnie.
A w mojej duszy, jak było?
Był przystojnym facetem. Panem życia i śmierci. Blondynem z oczami w błękicie chabrów. Najpiękniejszego chwastu w przyrodzie.
Też kochałam tego sadystę, który mówił o miłości. Do mnie i nauki.
I wbijał ból w pierś. Nacinał udo, wszczepiając wszy, bo wytwarzano z nich szczepionkę na dur brzuszny dla biednych żołnierzy Wehrmachtu, umierających na wschodzie. Mówił, że to dla mojego dobra, bo inny eksperyment w badaniu tej choroby, to robienie lewatywy z moczu ciężąrnych kobiet.
Nie pomogło. Ani żołnierzom, którzy umierali gromadnie wszędzie, a ja i moje wszy nie byliśmy antidotum.
Więc zdychali od skutków debilnych decyzji, wcześniej radośnie szerząc gebelsowską propagandę w zwycięskich kronikach.
Dziewczynom poddanym temu eksperymentowi też nie pomogło. Ich prochy użyźniły okoliczne pola.
Więc ratował mnie tymi wszami, a badanie piersi to tylko bonus dla nauki.
Ją też przecież kochał.
Tysiące uśmiechniętych trupów i ja, mała Rut, która mogła trochę pomóc nauce i żołnierzom.
Czyli jest dobrze, przyjeżdżajcie na pogrzeb, a reszta to spisek komunistów, żydów i skurwysyńskich sił liberalnych.
Pewnie kochał jak umiał. Nie zgodził się na przekazanie mnie swoim kolegom, badającym niepłodność za pomocą wstrzykiwania formaliny w jajowody, czy pięknym badaniom przeszczepów tkanek. Cygance Loli wycięto kawał twarzy, który zamrożono, a następnie próbowano wszczepić znowu. To miało uratować tych przemarzniętych biedaków z frontu wschodniego.
Nie wiem, czy kogokolwiek uratowało, ale Lolę na pewno nie. Umierała w męczarniach, mając zamiast twarzy, jakąś bezkształtną masę cuchnącej galarety. Niemniej pewnie wniosła jakiś wkład w rozwój chirurgii plastycznej.
Byłam drżącym, zwiędniętym liściem, który zwija się na widok igły i podnieca, na widok jego sterczącego penisa, wyraźnie widocznego pod białym kitlem. Bo czułam podniecenie po palpacyjnym badaniu Meiera. Badania granic bólu i chabrze oczu cholernego sadysty.
I wdzięczna, bo ratował mi życie.
Pod koniec kwietnia koncertowo zniknął przy wtórze kanonady dział Frontu Białoruskiego.
I nigdy już o nim nie usłyszałam.
„Gdzie ty pójdziesz — ja pójdę, i gdzie ty zanocujesz — ja zanocuję. Twój lud będzie moim ludem, a twój Bóg — moim Bogiem”
Wyciągi z księgi Rut. Idiotki, która wytatuowała swoje wspomnienia na podbrzuszu i stopach igłą, ukradzioną od dr. Horsta. Tą samą igłą, którą ją badał, ale Rut była uodporniona na kłucie.
Przyjaciółka Ester, która nocami tatuowała tekst, została rozstrzelana w pobliskim lesie. Przynajmniej umierała wśród zielonych drzew i zapachu żywicy, a to przywilej w tym miejscu.
Jej narzeczony, Salomon, też nie żyje. Był w części męskiej obozu. O ile można mieć pretensje o jego nie-życie po tym miejscu i wydarzeniach. Został tam jako czaszka w muzeum obozowym.
Utyłam po latach, to ciężko teraz czytać cokolwiek, w fałdach ciała.
-Wie alt bist du? - zapytał, patrząc na mnie. Ze składu wypchnięto dwa tysiące śmierdzących podludzi.
-Achtzehn
Przez osiem dób nie otworzono bydlęcego wagonu, w który stłoczono siedemdziesiąt osób. Osób? Żydów z Kielc, czyli chodzące białko z fatalnym genotypem. Ósmego dnia wypchnięto pięćdziesiąt jeden.
Reszta już była uroczo zimna i niczym nie musiała się przejmować.
Tylko pozazdrościć.
-Wie heisst du?
-Rut.
-Morgen wirst du zu mir kommen. Aufschreiben. - Spojrzał chabrami na stojącą na rampie kapo, uderzając od niechcenia szpicrutą w cholewę wyglansowanych butów.
-Du bist huebsch. - Dodał.
O tym, że jestem ładna, akurat wiedziałam. Często słyszałam takie słowa na ulicy, kiedy mężczyźni, cmokając oglądali się za mną.
Nie wiedziałam, że mogą być na miarę życia. Nawet tego, złożonego z czterdziestu kilogramów mięsa.
-Und gesund. - Rzucił w przestrzeń.
Zdrowa też, bo wyhodowałam w swoich ranach miliony wszy, które miały ochronić żołnierzy przed tyfusem.
Badał mój próg bólu i mówił, że mnie kocha.
Pewnie tak myślał.
Czasami widywałam się z Salomonem. Pracowaliśmy razem w zakładach Simensa.
-Rut – Patrzył na mnie swoimi migdałowymi oczami z bólem i żalem. - Dlaczego pozwoliłaś się złapać? Mogłaś uciec...
-Chciałam być z tobą.
-Boże, coś ty narobiła? O ileż ciężej będzie umrzeć.
-Nie wołaj Boga. Jego nie ma. Chciałam być z tobą – powtórzyła. - Nieważne na jakim świecie.
-Jest Bóg, tylko nie nasz. Ich i ja w niego wierzę.
-Jaki?
-Zły. Okrutny i mściwy. Szalony. Ma miliony twarzy i mówi tylko po niemiecku.
-To i ja w niego uwierzę.
-Skieruję panią do doktora Loosa. To znakomity specjalista. Zbada, zrobi zastrzyk i ból zniknie jak ręką odjął. - Pielęgniarka uśmiechnęła się współczująco. - Zaraz przyjdzie pielęgniarz i zaprowadzi panią do gabinetu.
Byłam w Hamburgu na spotkaniu z moim szefem Abrahamem, dowódcą komórki Goel, która poszukiwała hitlerowskich zbrodniarzy.
Nie, nie była to oficjalna organizacja. Nie poszukiwała tych skurwysynów, aby oddać ich w ręce sprawiedliwości.
Goel oznacza „Mściciel”. Każdy zidentyfikowany gad, ginął w cichej egzekucji.
Dwukrotnie w nich uczestniczyłam, kiedy rozpoznanym zbrodniarzem był jakiś lekarz obozowy. Czytałam im wtedy wyrok. Zawsze po niemiecku.
W języku mojego Boga.
A teraz głupie zapalenie korzonków, które poskręcało mnie w paragraf.
Nacisnęłam klamkę, obróciłam się i serce mi zamarło. To on.
Spojrzał tymi znajomymi chabrami, szalenie zaskoczony. Nagle uśmiechnął się krzywo.
-Witaj, kochana Rut. Podobno mam ci zrobić zastrzyk. Teraz igły są jednorazowe i sterylne.
Zamknęłam oczy i oddychałam głęboko. Czy będę w stanie zameldować Abrahamowi?
Przecież to patrzące błękitnie bydlę kochało mnie i uratowało życie.
ratings: perfect / excellent
Świetny, suchy, prawie reporterski język. Inny by tu chyba nie pasował.
Moje uznanie, Puszczyku.
PS. Na faktach? Możliwe i prawdopodobne.
Dzięki.
ratings: perfect / excellent
Dlaczego?
Bo od czasów biblijnej Rut/Ruth
/patrz cztery rozdziały "Starego Testamentu" pt."Księga Rut"/
to ludzie ludziom wciąż na nowo gotują TEN SAM wszawy, krwawy los,
i końca temu nie ma.
Na terenie tylko okupowanej przez Niemców Polski zabito SZEŚĆ m i l i o n ó w Polaków, liczba rannych NIE JEST znana, wiele miast spopielono, rozkradziono wszystkie fabryki, pałace, muzea, kościoły.
Ktoś tych ludzi zabijał, ktoś podpalał domy, ktoś rozkradał.
KOGO ZA TO UKARANO ??
KTO ZADOŚĆUCZYNIŁ POLAKOM ZA WSZYSTKIE TE KRWAWE OFIARY, STRATY I KRZYWDY ??
DLA KOGO są te drogowskazy za krawędzią ??
(patrz tekst i wszystkie nagłówki)
Dla Kowalskiego, który czyta j e d n ą książkę rocznie,
i nie jest to "Pismo Święte" bynajmniej
??
ZA KRAWĘDZIĄ
(patrz tekst - i tytuł cyklu prozatorskiego)