Go to commentsApeluję
Text 8 of 32 from volume: Duperelkowate
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2018-08-08
Linguistic correctness
Text quality
Views1643

APELUJĘ

Do Ciebie:

półmózgu, debilu, troglodyto, peeselowcu, chlorze ponury, niedzielny katoliku!

Apeluję: zastanów się nad tym, co robisz i od zrobienia czego się powstrzymujesz. Kolejny raz przychodzę do pracy w poniedziałkowy ranek i widzę w koszu w kiblu puszkę po piwie, a drugą na wierzchu góry śmieci w koszu w szatni.  Wystarczy być średnio inteligentnym i przeciętnie przewidującym, by założyć, że znajdzie ją wredna sprzątaczka, albo wypatrzy ją jeden z mistrzów i cała ta historia będzie miała swój epilog w powszechnym, apostolskim dmuchaniu w alkomat, w efekcie czego ktoś miły i grzeczny, kto w niedzielę pozwolił sobie na o jedno piwo za dużo zostanie wylany z roboty. Czy to takie trudne – skoro już przychodzisz na kacu do pracy i tego bronka z rana walnąć trzeba – tą puszkę ukryć, a potem porzucić gdzieś, gdzie nikt z dozoru jej nie dojrzy? Tak, by nie narażać innych na przykre konsekwencje?

Apeluję, bo

Apeluję dlatego, że

Jesteśmy osaczani przez antyalkoholowych talibów.  Przez faszystów/bolszewików, dla których piwo nie jest napojem izotonicznym – bo w ich chorych umysłach robotnik wypijający po pracy piwo przed sklepem oczywiście zaraz potem kupi flaszkę i najpierw wystawi sisiora, by oddać mocz, a potem się porzyga, posra i będzie się poniewierał na  chodniku.

Antyalkoholowi faszyści już wymyślili, że kierowca może mieć nieco alkoholu w wydychanym powietrzu, ale pracownik musi mieć zero – zero.

Antyalkoholowi bolszewicy sami łoją gogę na potęgę i napruci jak stado wieprzy idą głosować na salę plenarną nad nowymi ustawami, w pełni świadomi, że jest to jedyna praca, w której nikt do nich nie przyjdzie z alkomatem, by sprawdzić, czy robią to na trzeźwo.

Antyalkoholowi faszyści w kieleckiej SHL – ce znajdują butelkę po małpce w koszu i zlecają jednemu z kierowników śledztwo w sprawie: kto tu pije w zakładzie. Śledztwo przynosi oszałamiające efekty: w innym koszu zostają odkryte butelki po szampanie  a’180 za flaszkę – to ślad narady kierownictwa. Bo antyalkoholowi bolszewicy w sobie nie widzą nic złego – zło jest przypisane tylko dla takich, jak ja – u nich są  to tylko dialektyczne niuanse, sofistycznie uzasadnione konieczności.


W tle mamy przewalającą się przez kraj dyskusję o ograniczeniu sprzedaży alkoholu – do 22 wieczorem. A ja po pracy, gdzie pocę się przez rok cały, nawet gdy na dworze mróz, chciałbym walnąć bronka, a oni chcą bym  po II zmianie  już tylko się odbijał od zamkniętych drzwi sklepu. Ci sami antyalkoholowi bolszewicy nakładają na cydr taką samą akcyzę jak na alkohole wysokoprocentowe. Ich stać, mnie nie.

Mieszkam na osiedlu, gdzie jeszcze do niedawna funkcjonowała melina. Czemu przy ograniczeniu sprzedaży tego rodzaje instytucje nie miałyby się odrodzić? Co temu zapobiegnie? Tam oczywiście nie kupisz piwa, tylko gogę, bo na bronkach zarobek duperelny. Ta działająca nieopodal oferowała gogę a ’10 zyli za flaszkę  - to przecież oczywiste, że to nie z przemytu, ale efekt  przetworzenia rozpuszczalników ( efekt polskiej myśli chemiczno przemysłowej). Coś, co potrafiło nieźle człowiekiem potarmosić.


Oczywiście wiem, że antyalkoholowi faszyści/bolszewicy występują w dwóch odmianach. Są tacy, którym alkohol i brak umiaru w konsumpcji  przemeblował życie i dziś, skoro oni już nie piją, to uważają, że nikt nie powinien. Bez świadomości tego, że jest ich niecałe 10 % podatnych w taki sposób na jego działanie. A są i tacy, którzy uważają, że to tylko dla nich go wymyślono.

Mnie Mahomet nie zakazał – a jeśli nawet, to nie jest dla mnie żaden autorytet i nie muszę takimi zakazami się inspirować. Bo jeśli praca na trzeźwo, to czas wolny, jeśli już taki wolny, że nic nie muszę, a jedynie mogę, to czemu nie. I kac jest fajny i konsumpcja, gdy mowa staje się taką potoczystą i na ludzi patrzę  bardziej przyjaźnie. Czyż nie po to jest ta substancja, by ułatwiać socjalizację?  Mój niepijący od lat … 7? A może i 8?  kolega ujął to tak: gdyby nie alkohol, to nie spotkałbym tylu ciekawych ludzi.


Dlatego apeluję: zastanów się zanim to zrobisz, albo zaniechasz zrobienia tego. Bo antyalkoholowi talibowie/bolszewicy/faszyści krążą wokoło i tylko czekają na okazję, by zrobić tobie i mnie krzywdę. Mandaty, zakazy i ograniczenia – dla nas, nie dla nich, bo ich wymyślacze wciąż  nie chcą być nimi  obejmowani i wymyślają je dla innych/dla nas.


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Wszelkie apele, kierowane do debila czy półgłówka (patrz inwokacja na wstępie) - to tzw. groch o ścianę; szkoda tej ściany - i grochu.

Apelujemy do umysłowo pełnosprawnych
avatar
Jak na tak duperelny temat, pojechałeś, branimir, naprawdę grubo! Aż mi ciśnienie skoczyło! W ubiegłym roku na jezdniach całej Polski przez alkomaty - bo przecież nie przez browarka! - mandat zapłaciło czterdzieści siedem tysięcy pijanych kierowców, z czego spora ich część jako zawodowcy za kółkiem była w pracy. Każdego roku na naszych drogach ginie blisko dwieście Polaków zabitych przez pijanych za kierownicą, a kalekami zostaje siedem razy tyle. A cała pozostała reszta? Taki ktoś, kto "na bani" jako płatny dozorca zamiata tylko podwórko albo "pod wpływem" pracuje zdalnie czy ma własny warsztat szewski (i jest jak szewc pijany) - nikt taki przez drogówkę nie jest kontrolowany, więc te statystyki są mocno niedoszacowane... A tak w ogóle to szkoda na takie bzdety słów. Wpijmy na zdrowie, panowie, jak każdy normalny człowiek!
© 2010-2016 by Creative Media