Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2018-08-27 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1626 |
Zaczęło się od trzęsienia w sieci energetycznej, a potem napięcie mogło stopniowo rosnąć.
To niedobrze.
Człowiek jest tak uzależniony od tych mechanicznych przyjaciół konsumujących prąd, że ich zamilknięcie spowodowało u Adama poczucie dojmującej pustki i porzucenia.
Przestał przemawiać do niego z radia wokalista Budki Suflera, opowiadający właśnie o swoich perypetiach z niejaką Jolką.
Zamilkła przyjaciółka lodówka, chłodząca niestrudzenie piwo, a przy okazji konserwująca kiełbasę podwawelską.
Opuszczało go kolejno mrucząco – bucząco - świecące towarzystwo w osobach mikrofali, pracowitej pralki oraz łysych skinów-żarówek.
Za chwilę będzie zimno, bo miła pompa c.o. też zdechła bez słowa skargi.
Koniec cywilizacyjnej imprezy.
Jedynie przyjaciel laptop jarzył się przytłumioną poświatą, próbując łapać oddech na zdezelowanej baterii.
Adam pisał opowiadanie o nawiedzonym literacie, który w oparach marihuany i alkoholu tracił powoli kontakt z rzeczywistością, zanurzając się w odmęt kolorowych kręgów wirujących pod powiekami i pokrzywionych w jarmarcznym lustrze, postaci.
Poskręcanych w boschowskich paroksyzmach z rozwartymi ustami Muncha.
Wprawiał je w kontredans scen i zdarzeń kompletnie bezsensownych i nie łączących się w żadną zrozumiałą fabułę.
Kurwa mać, jak jakikolwiek normalny wydawca miałby wydać te psychodeliczne brednie!?
Trudno się dziwić, że Maciuś (tak Adam nazwał swojego bohatera), wyglądał w opisie jak dwudziestoletnia szkapa po Wielkiej Pardubickiej, skoro odżywiał się tylko chińskimi zupkami i czystą wyborową.
A i to pod warunkiem, że udało mu się spłodzić jakiś chałturniczy tekst do branżowej gazetki hodowców trzody chlewnej.
Adam podniósł się niechętnie z fotela.
Jakieś światło trzeba sobie zorganizować.
Pamiętał, że na półce w przedpokoju stoi w pokręconym lichtarzu, ogarek świeczki pozostały po niedawnej wizycie kolędowej ks. Słuszki; jedynego, który godził się przychodzić z misją duszpasterską do Adama i wysłuchiwać cierpliwie jego obrazoburczych teorii teologicznych.
Słuszka nawet lubił sobie z nim podyskutować i napić się wina różanego, podawanego przez matkę w kryształowych kieliszkach.
Te były ślubnym prezentem rodziców i staruszka wyciągała je tylko od wielkich dzwonów.
Na przykład kolęda.
W drgającym płomieniu świeczki, Adam ujrzał swoją twarz w wielkim rzeźbionym lustrze w przedpokoju.
To też była ślubna pamiątka rodziców, tak samo jak ich życie, zżarta przez korniki.
Parsknął zdegustowany.
Wyglądał w światłocieniach jak szekspirowska czaszka, trzymana namiętnie przez Hamleta.
Kątem oka, z sąsiedniego pokoju matki, dostrzegł bladobłękitną łunę, a gdzieś z oddali dobiegał poirytowany głos.
Co się dzieje? Zaczynam świrować jak mój Maciuś? – pomyślał z niepokojem – Chora wyobraźnia. Za długo przebywałem z moim bohaterem.
Laptop zamrugał nerwowo.
Co jest? Prądu jeszcze nie ma.
Z głębi mózgu wypełznął atawistyczny, dziecięcy strach przed ciemnością, pustymi pokojami i duchami.
Ten lęk przebiegający impulsem wzdłuż rdzenia kręgowego, aż do kości ogonowej.
Na ekranie ukazała się znajoma twarz.
Rany boskie, to Maciuś.
Dokładnie taki, jak go opisał.
Jego usta poruszały się prawie bezgłośnie.
W panice Adam przez chwilę stał jak sparaliżowany, aż nagle rzucił się do komputera podkręcając głośność.
-... no i, debilu, wyrzuć szybko tego kota! Jak bateria padnie to będzie po mnie. Ten rzęch nie zapisze tego co napisałeś. Ja umrę... – przerwa - ...uruchom ten worek stomijny, który nosisz na karku. Szybko. Ja umieram.
Adam spanikował, patrząc nierozumiejącym wzrokiem na ekran, który powoli zamierał.
Jakiego kota, do cholery?
Usta Maciusia poruszały się znowu bezgłośnie.
Nagle przeleciały szybko zmieniające się obrazki, zamrugało i ekran wypełnił się czernią.
Odbijał się w nim tylko płomień świecy.
***
Bladoniebieska łuna powoli przesuwała się w stronę pokoju, gdzie siedział ogłupiały Adam.
Strach zjeżył mu meszek na karku.
Mrucząc, wszedł Maciuś, kot matki, który uwielbiał wylegiwać się na jej pierzynie, nieustannie brudząc ją łapami.
Psioczyła na niego, wymyślając najwymyślniejsze tortury, by za chwilę głaskać i przytulać.
Cały jarzył się tą poświatą, emanującą ze sterczącej jak druty, sierści.
Wygiął grzbiet i wtedy oślepiająco magnezjowa błyskawica przebiegła z jego futra do pobliskiego gniazdka.
Pokój wypełnił się zapachem ozonu i przypalonych włosów.
Kot wyłysiał.
Skurwysynu jeden! Spowodowałeś zwarcie. Zabiłeś człowieka!
Adam poczuł jak jego sierść na głowie stopniowo się unosi.
----------------
Pytanie konkursowe: Czy popieprzony jest:
a. Autor
b. Adam
c. Maciuś
Można zaznaczyć więcej niż jedną odpowiedź.
ratings: perfect / excellent
Odpowiedź:
d. prąd
:D
ratings: perfect / excellent
e)kot :P
Na tu :)
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Prześledźmy historię mitycznego Pigmaliona, greckiego króla Cypru. Był rzeźbiarzem, wyrzeźbił w marmurze swój ideał kobiecego piękna - i się w nim zakochał. Swej marmurowej piękności nadał imię Galatea.
Co w tym dziwnego, że się zakochał właśnie w niej?
Poeci kochają /tylko/ swoje wiersze, malarze /tylko/ swoje obrazy, aktorzy /tylko/ swoje role itd., itd.
Kogo kocha bohater tego tekstu? Czy to on jest Pigmalionem XXI?
Jaką rolę pełni w tym opowiadaniu pytanie konkursowe?
I na czym polega tytułowa zagadka?
_________________
UWAGA:
jak zawsze wszystkie te pytania kieruję wyłącznie do Czytelnika