Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2018-08-28 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1350 |
Znów czuję się, jakbym była naga, choć wiem, że jest to wytwór mojej wyobraźni, halucynacja. Mam wrażenie, że cofam się w rozwoju. Przepoczwarzam.
A Maryjka nic. Jest jak kamień, choć może zrobić ze mną, co zechce, nawet naszkicować portret lub przykryć moje “ja” czarnym prześcieradłem. Zapewne zapytasz dlaczego nie białym?
Nawet ona może miewać kaprysy, prawda? Więc ta kobieta, która kaja się pod figurką, zapomina o reszcie świata, rozbierana przez nią aż do mięśni.
- Matko... ależ głupio się czuję. Gdyby rozbierał mnie mężczyzna, zrobiłoby się nawet miło, ale kobieta? Stać przed kobietą w negliżu nie wypada, tym bardziej, że ta jest niema. Boję się, a może tylko tak mi się wydaje? Może śnię banalnie i prosto? - Cóż mnie to obchodzi - myślę sobie. Ta pani i tak ma mnie tam, gdzie bagno się zaczyna; ugrzęznę po szyję i zostanę posągiem, którego nawet deszcz nie obmyje z błota. Wszystko się kiedyś skończy, począwszy od uśmiechu, a skończywszy na grymasie. Kiedy spadają komety, Maryjka zawsze patrzy, ale nie w niebo... Ech, a wystarczyłaby iskierka, jakiś nikły promyk, bym znów poczuła zapach siana, zboża, polnych kwiatów. Rosną za moją stodołą, której nie mam. Maryjka stworzyła symbol miłości do bólu. Pewnie sama skamieniała w cierpieniu.
Więc, dlaczego ja mam się uśmiechać do spękanego fragmentu życia, albo wnikać w jej umysł - ona zafundowała mi tarczę przeciw myślom.
- Widzisz, piękna, jak kulę się do rozmiarów mrówki, malując nowy obraz? Czy widzisz jak pięknie błyszczy ponura przestrzeń, w której lewituję, a może tonę? Jedno jest pewne, zaczynam spowalniać i obawiam się, że kiczowata Maryjka jakby się do mnie uśmiechnęła.
Nie wiem czemu tak mówię - ze złości do niej, czy do siebie. Bełkoczę, a fantazja płata mi figle.
Z otchłani wypełza On - nie znam go, a może to są tylko miraże, z których wylatują świetliki tworzące sylwetkę?
- Cześć - mówi do mnie głos, jakby z zaświatów. - Nawróciłaś się czy co? – mówiąc to gapi się na mnie bezwstydnie. Zamurowało mnie, czuję zaduch.
- Zostaję ukarana za grzechy?
- O matulu! - Jezus do mnie przemówił.
ratings: very good / excellent
ratings: perfect / excellent
A Maryjka nic. Jest jak kamień, choć może zrobić ze mną, co zechce, nawet naszkicować portret lub przykryć moje “ja” czarnym prześcieradłem. Pewnie zapytasz, dlaczego nie białym?
Nawet ona może miewać kaprysy, prawda? Więc ta kobieta, która modli się pod figurką, zapomina o reszcie świata, jest rozbierana przez nią aż do mięśni. Zimna i nieczuła postać dokonuje wiwisekcji. Niedostrzegalne, oczywiście.
- Matko... ależ głupio się czuję. Gdyby rozbierał mnie mężczyzna, zrobiłoby się przyjemnie, ale kobieta? Stać przed kobietą w negliżu nie za bardzo wypada, tym bardziej, że ta jest niema. Boję się, a może tylko tak mi się wydaje? Może śnię banalnie i prosto? - Cóż mnie to obchodzi - myślę sobie. Ta pani i tak ma mnie tam, gdzie bagno się zaczyna; ugrzęznę po szyję i zostanę posągiem, którego nawet deszcz nie umyje z błota. Wszystko się kiedyś skończy, począwszy od uśmiechu, a skończywszy na grymasie obrzydzenia. Kiedy spadają komety, Maryjka zawsze patrzy, ale nie w niebo... Ech, a wystarczyłaby iskierka, jakiś nikły promyk, abym znów poczuła zapach siana, zboża, polnych kwiatów. Rosną za stodołą, której nie mam. Maryjka stworzyła symbol miłości do bólu. Pewnie sama skamieniała w cierpieniu.
Więc dlaczego mam się uśmiechać do życia, zwłaszcza teraz, gdy jest spękane, łuszczy się, jak farba i szpachla na starym samochodzie, albo wnikać w jej umysł? Ona stworzyła tarczę przeciw myślom, czystą, białą planszę. Pancerzyk.
- Widzisz, piękna, jak kulę się do rozmiarów mrówki, malując nowy obraz? Jak pięknie błyszczy ponura przestrzeń, w której lewituję, a może tonę? Jedno jest pewne, zaczynam spowalniać i obawiam się, że kiczowata Maryjka jakby się do mnie uśmiechnęła.
Nie wiem czemu tak mówię - ze złości do niej, czy do siebie. Bełkoczę, fantazja płata mi figle.
Z otchłani wypełza On. Nie znam go, a może to są tylko miraże, z których wylat