Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2018-08-20 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1327 |
Ona musi trwać we mnie, w tobie i nawet w nim.
Dopóki przysięga nie złamie sobie karku.
- Tak, nie przesłyszałeś się - mówię do ciebie -
bo jak inaczej można pogodzić się z rzeczywistością
lub z przemijaniem rwącej rzeki w której wciąż tli się życie.
Mieli jak w młynie dostarcza pożywienia silniejszym i sprytniejszym żyjątkom. Więc, powiedz mi Ewuniu (matko kusicielko) jakie miejsce zarezerwowałaś dla mnie? Dla mojego sflaczałego i pociętego ciała.
Kiedy słońce odwraca ode mnie wzrok zamieniam się w mech.
Z ćmy w mech powiesz: że jest to niemożliwe,
że się naćpałam i maluję sobie poetycki obraz,
który kurczy się pod wpływem ciepła. Nienaturalnego ciepła.
Wyobraź sobie ten stan, wyrzuć jak śmieć i zrób z niego wielką hałdę, lub posortuj – dobro do zła, a może odwrotnie? Nie wiem.
Lecz, nie zostawiaj otwartej furki, jeszcze ktoś się wedrze i zakłóci spokój którego dawno już nie ma.
I nie wierz w bajki, rodzą zgniłe owoce – wypełzają z nich dzieci bez oczu niczym potwory. Straszą wszystkie dobre uczynki.
- Zamilcz! - Mówi do mnie ten, którego dawno już pochowałam na dnie serca, pastwi się nade mną, pożera na śniadanie potem zwraca. Udaje, że jest Jezusem – ukrzyżowali go i puścili z hipotetycznym dymem.
Uwalniam się dzisiaj od seryjnego mordercy.
Mordercy który nigdy nikogo jeszcze nie zamordował
– krwiopijca niczym komarzyca wysysa i zakaża każdego dnia. A mój umysł zaplątał się w węzeł gordyjski, ani go przeciąć, ani rozplątać.
Hmmm… stworzyłam szubienicę bez pętli.
W zasadzie nic mnie to nie obchodzi, składam swój hołd pod kapliczką. Klęczę i proszę o wskazówki. Bije z niej smutek, pewnie martwi się Maryjka, że nie potrafi udzielić mi odpowiedzi na zadawane pytania.
Trudno jest jej ocenić sytuację, gdy jest niewidoma, niema i bez serca. A może się mylę? Może to ja jestem jak ta pani która przez wieki stoi w jednym miejscu i wsłuchuje się w lamenty niewiast tak bardzo grzesznych i cnotliwych.
- Widzisz? Nawet ona. Czysta, nie pójdzie nikomu na rękę,
nie przekupisz jej kwiatami i choćbyś milion świec zapalił i gromnic wielkości Pałacu Kultury.
- Nie zostanie twoją rehabilitantką – mowy nie ma.
- A ja? – klęczę przed tobą dzisiaj, ( choć kolana mi krwawią) i wspominam wieś do której nie powinnam mieć wstępu.
Nie jest mi dane zrealizować marzeń.
Namalować realistyczny obraz twarzy, on ma swój zakątek w chorym sercu. Zatapiam ciebie w jego głębi i ukrywam przed światem chaos.
Mam wrażenie, że dosięgła mnie zemsta Hadesa,
bije od niego czerwień niczym księżyc wypełniony krwią,
po czym wybucha we mnie jak meteoryt.
Uwziął się drań i chce okiełznać - cudowne zwierzę oślepia.
A Maryjka? Nic. Wciąż milczy i bije blaskiem po mojej twarzy. Rozpadam się przed nią na cząstki. Spowalniam czas i
znów słyszę szept ukochanego Rafała.
- Unikaj głębi. Unikaj ciemności w blasku i cokolwiek
by to znaczyło - nie potrafię się oprzeć. Zastygam.
W myślach spisuję życie. Składam poszarpane fragmenty nieskończonej prozy. Wyobrażam sobie, że jestem w niej – lewituję pośród gwiazd, później rozpadam się w towarzystwie świetlików, które wija aureolę tkając płaszcz.
Okrywają moje nagie ciało, bije ode mnie chłód, szaleją we mnie niezrozumiałe metafory jak ambiwalencja.
Wegetują i czekają na odpowiedni moment by wyrzucić z siebie całe to zło głupiej wyobraźni?
Tymczasem klęczę i wpatruję się w oblicze Maryjki, która zawzięcie milczy. Musiała być kiedyś piękna wśród umarlaków – tak sobie myślę.
ratings: perfect / excellent