Go to commentsDziadek Walenty i jego sentymenty
Text 19 of 37 from volume: Rymowanki dla dzieci
Author
Genrefairy tales
Formpoem / poetic tale
Date added2018-11-12
Linguistic correctness
Text quality
Views1986

Dziadek Walenty i jego sentymenty



Pewnego razu dziadek Walenty

Zapragnął wnukom kupić prezenty…

Wyszedł więc z domu o wczesnej porze,

Zanim poranne rozbłysły zorze.


Długa droga czekała dziadka…

Pieszo ją pokonywał jeno z rzadka.

Najczęściej bicyklem jeździł na bazar,

Czasami bryczką wiózł go Baltazar.


Tym razem jednak z wielką ochotą

Na bazar poszedł właśnie piechotą.

Z kapeluszem w ręku i w dobrym humorze

Szedł i szedł... mijając kolejne rozdroże.


A kiedy już prawie na bazar dochodził,

Nagle nowy pomysł w głowie mu się zrodził:

Ażeby swojego sługę Baltazara

Wysłać nad morze po kubańskie cygara.


— Wnuki na prezenty poczekać jeszcze mogą —

Głośno pomyślał i zawrócił tą samą drogą.

Szedł raźnym krokiem, pogwizdując wesoło…

Podziwiał przyrodę, rozglądając się wokoło.


A kiedy był już nieopodal swojego domu,

Spostrzegł, że ktoś tam się skrada po kryjomu.

Chybcikiem wydobył kozik zza pazuchy

I krzyknął: — Hola! Stój! Czyżeś głuchy?!


Ten ktoś jednak dziadka nie słuchał wcale

I puścił się do ucieczki, lecz biegł ociężale.

Wystraszył się wtedy dziadek Walenty

I głośno zaczął krzyczeć jak najęty:



— Stać… stać… stać dobrodzieju!

Dobrodziej coś ukradł?!… A ty złodzieju! —

I puścił się pędem z kozikiem w dłoni,

Mając nadzieję, że złodzieja dogoni.


Co tchu gnał i krzyczał dziadek Walenty,

A złodziej uciekał i milczał jak zaklęty.

Lecz nagle się stała rzecz przedziwna,

Coś rymnęło na ziemię, jakaś rzecz żeliwna.


Zatrzymał się wtedy dziadek Walenty

I sięgnął do kieszeni po cukierek z mięty,

Gdyż tchu mu zbrakło, a był ciekawy,

Co rzucił na ziemię ten złodziej cherlawy.


I kiedy podszedł i zobaczył co to było,

Aż siadł na ziemi…Tak go to poruszyło.

Wszak była to od bicykla żeliwna rama.

Jego własna! Nie podobna, czy taka sama.


Zziajany przeokropnie zawołał na Baltazara

I kazał mu do śmieci wyrzucić wszystkie cygara,

Bo postanowił już nigdy do ust nie wziąć żadnego,

Nawet najmniejszego, nawet… kubańskiego!


Zadowolony z siebie, podziękował Opatrzności,

Że zesłała mu złodzieja, do którego nie czuł już złości.

Kozikiem na powrót ramę bicykla przykręcił

I od razu na przejażdżkę ogromnej dostał chęci.



Och, jakże szczęśliwy był dziadek Walenty,

Aż znów zapragnął wnukom kupić prezenty…

W mig usiadł na bicykl i ruszył na bazar,

A za nim z koszem na prezenty podążał Baltazar.



* Wykorzystałam ilustracje mojej Córki, które wykonała w klasie maturalnej do swojej bajki napisanej prozą w języku niemieckim.


  Contents of volume
Comments (6)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Zawsze z ciekawością zaglądam do Twoich tekstów. Są ciepłe i optymistyczne. Ilustracje i zdjęcia podobnie.
avatar
O, to miło mi bardzo, Lilly! :) Dziękuję za zaglądanie, i za ocenę.
Pozdrawiam cieplutko!
avatar
Droga autorko, ubawiłaś mnie wspaniale!
avatar
Dziękuję! :D A może Pan ma na imię Walenty? ;)
avatar
Dziadek Walenty
Jak ten najęty
Ganiał wte i nazad
Zawsze uśmiechnięty?

Bierzmy z niego przykład;
Też ganiajmy śmiało,
Choć nas w biodrze strzyka,
Zębów mamy mało!
avatar
Bierzmy więc, Emilio... Niech sobie strzyka, a zęby i tak do biegania nie są potrzebne. ;) Chyba żeby zaszła potrzeba nagłego hamowania... O to tak, wtedy mogłyby się przydać. :D
© 2010-2016 by Creative Media