Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2018-11-12 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2001 |
Dziadek Walenty i jego sentymenty
Pewnego razu dziadek Walenty
Zapragnął wnukom kupić prezenty…
Wyszedł więc z domu o wczesnej porze,
Zanim poranne rozbłysły zorze.
Długa droga czekała dziadka…
Pieszo ją pokonywał jeno z rzadka.
Najczęściej bicyklem jeździł na bazar,
Czasami bryczką wiózł go Baltazar.
Tym razem jednak z wielką ochotą
Na bazar poszedł właśnie piechotą.
Z kapeluszem w ręku i w dobrym humorze
Szedł i szedł... mijając kolejne rozdroże.
A kiedy już prawie na bazar dochodził,
Nagle nowy pomysł w głowie mu się zrodził:
Ażeby swojego sługę Baltazara
Wysłać nad morze po kubańskie cygara.
— Wnuki na prezenty poczekać jeszcze mogą —
Głośno pomyślał i zawrócił tą samą drogą.
Szedł raźnym krokiem, pogwizdując wesoło…
Podziwiał przyrodę, rozglądając się wokoło.
A kiedy był już nieopodal swojego domu,
Spostrzegł, że ktoś tam się skrada po kryjomu.
Chybcikiem wydobył kozik zza pazuchy
I krzyknął: — Hola! Stój! Czyżeś głuchy?!
Ten ktoś jednak dziadka nie słuchał wcale
I puścił się do ucieczki, lecz biegł ociężale.
Wystraszył się wtedy dziadek Walenty
I głośno zaczął krzyczeć jak najęty:
— Stać… stać… stać dobrodzieju!
Dobrodziej coś ukradł?!… A ty złodzieju! —
I puścił się pędem z kozikiem w dłoni,
Mając nadzieję, że złodzieja dogoni.
Co tchu gnał i krzyczał dziadek Walenty,
A złodziej uciekał i milczał jak zaklęty.
Lecz nagle się stała rzecz przedziwna,
Coś rymnęło na ziemię, jakaś rzecz żeliwna.
Zatrzymał się wtedy dziadek Walenty
I sięgnął do kieszeni po cukierek z mięty,
Gdyż tchu mu zbrakło, a był ciekawy,
Co rzucił na ziemię ten złodziej cherlawy.
I kiedy podszedł i zobaczył co to było,
Aż siadł na ziemi…Tak go to poruszyło.
Wszak była to od bicykla żeliwna rama.
Jego własna! Nie podobna, czy taka sama.
Zziajany przeokropnie zawołał na Baltazara
I kazał mu do śmieci wyrzucić wszystkie cygara,
Bo postanowił już nigdy do ust nie wziąć żadnego,
Nawet najmniejszego, nawet… kubańskiego!
Zadowolony z siebie, podziękował Opatrzności,
Że zesłała mu złodzieja, do którego nie czuł już złości.
Kozikiem na powrót ramę bicykla przykręcił
I od razu na przejażdżkę ogromnej dostał chęci.
Och, jakże szczęśliwy był dziadek Walenty,
Aż znów zapragnął wnukom kupić prezenty…
W mig usiadł na bicykl i ruszył na bazar,
A za nim z koszem na prezenty podążał Baltazar.
* Wykorzystałam ilustracje mojej Córki, które wykonała w klasie maturalnej do swojej bajki napisanej prozą w języku niemieckim.
Pozdrawiam cieplutko!
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Jak ten najęty
Ganiał wte i nazad
Zawsze uśmiechnięty?
Bierzmy z niego przykład;
Też ganiajmy śmiało,
Choć nas w biodrze strzyka,
Zębów mamy mało!