Text 166 of 213 from volume: międzyczas
Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2019-01-27 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1494 |

Dzień przeciągał się w postrzępionej koszuli z chmur,
mrużąc oczy do słońca, jakby zapomniał słonecznych okularów.
Nadymał policzki nieoczekiwanym i wiódł na pokuszenie
młodą godziną w przykusej sukience oczekiwań.
Zaglądał do okien i łakomymi nozdrzami smakował złote tosty,
jakby przypalone mleko nie było w programie jego narodzin.
Korzystał z życia najczęściej uśmiechając się do wszystkiego.
W lecie żył dłużej, niż w zimie dlatego kochał lato.
Popychał ludzi w tramwajach i szukał coś w torbie motorniczego.
Najchętniej biletów na gapę i abonamentów na uśmiech.
Ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Każdy zajęty był sobą,
jakby im było obojętne, że taki dzień nie wróci już nigdy.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Świetny obrazowy wiersz. Z przyjemnością i podobaniem :)
ratings: perfect / excellent