Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2019-04-19 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1483 |
- Dosyć! - nie dała mu skończyć matka, - com miała powiedzieć, tom rzekła.
- Ale czymżeż, moja droga, ja mogłem...
- Powiedziałam już: wystarczy - i zostaw to. Daj, na boga żywego, odjechać w spokoju. Powóz chyba już gotów.
Istotnie, na dziedzińcu przed dworem rozległy się dzwoneczki, parskanie koni i skrzyp resorów. Arina Pietrowna pierwsza podniosła się zza stołu, za nią wstała reszta biesiadników.
- To co? Przysiądźmy na chwilkę*), i w drogę! - rzekła, kierując się do salonu.
Posiedzieli potem w milczeniu, a tymczasem Krwiopijca całkiem już zdążył ochłonąć.
- A może byście jednak, mamuniu, zostali w Dubrowinie... patrzcie tylko, jak tu pięknie! - powiedział, patrząc matce w twarz z miłością psa, który właśnie przed chwilą coś przeskrobał.
- Nie, mój drogi, starczy tej gościny! nie chcę na pożegnanie prawić morałów... a zostać tu nie mogę! Nie ma u kogo! Ojczulku! - zwróciła się do popa. - Pomódlmy się!
Wstali i zmówili modlitwę, po czym Arina Pietrowna ze wszystkimi ucałowała się, wszystkich błogosławiła... jak to w rodzinie i, ciężko stąpając, skierowała się ku wyjściu. Porfiry Władimirycz na czele domowników odprowadził ją na główny ganek, lecz tutaj na widok powozu bies go jednak znowu skusił: *toż to tarantas nieboszczyka braciszka!* - przemknęło mu po głowie.
- A więc jednak się zobaczymy, drogi przyjacielu, mamuniu! - zawołał, podsadzając matkę na siedzenie i z ukosa spoglądając na kolaskę.
- Jeśli bóg pozwoli...
- Ach, mamuniu, mamuniu! Jaka z was figlarka - doprawdy! Każcie lepiej powóz wyprzęgać, i z bogiem, na dawne wasze pokoje... Tak będzie najlepiej! - mizdrzył się dalej Judaszek.
Arina Pietrowna nie odpowiadała; już się usadowiła z podręcznym bagażem i przeżegnała na drogę, jednak sierotki wciąż jeszcze nie nadchodziły.
Pijawka zaś tymczasem nieustannie popatrywał i popatrywał na tarantas.
- To jak będzie, mamuniu? wy sami odstawicie powóz czy też mam po niego posłać? - w końcu nie wytrzymuje.
Matka aż zatrzęsła się z oburzenia.
- Tarantas jest mój! - krzyknęła tak boleśnie, że aż wszystkim zrobiło się nieswojo i wstyd. - Mój! mój! mój! tarantas! Ja jego... mam na to dowody... świadkowie są! A ty... a ciebie... no, ale z tym jeszcze poczekam... zobaczymy, co dalej zrobisz! Dziewczęta! długo tam jeszcze?
- Zmiłujcie się, mamuniu! ja przecież nie z pretensjami... Nawet jeśli by to był powóz dubrowiński...
- Powóz jest mój! mój! Nie Pawła, a mój! i nie waż się tak mówić... słyszysz!
- Słyszę, mamuniu... To już wy, gołąbeczko, o nas nie zapominajcie... Tak po prostu, bez ceremonii! My do was, a wy do nas... jak w rodzinie!
- Usiadłyście wreszcie? ruszaj! - krzyknęła Arina Pietrowna, ledwo nad sobą panując.
Powóz drgnął i potoczył się drobnym truchtem po wyboistej drodze. Judaszek stał na ganku, machał chusteczką i, dopóki odjeżdżający nie zniknęli za drzewami z oczu, wołał w ślad za nimi:
- Jak w rodzinie! My do was, a wy do nas... jak to w rodzinie!
......................................
*) Przysiądźmy na chwilę - typowo rosyjski zwyczaj, który nakazuje przed każdą daleką drogą *przysiąść na walizkach*
ratings: very good / excellent
Mam też trochę wątpliwości interpunkcyjnych. Moim zdaniem w pierwszym wersie jest zbędny przecinek przed: - com. Brakuje też przecinków przed: nie chcę, wy sami, ruszaj. W tych trzech przypadkach zamiast przecinków można też wstawić kropki i rozpocząć kolejne słowa wielkimi literami.
Wstawiłbym też przecinki przed: czy, też, mój! mój!
Sałtykow-Ssiedrin również ma WŁASNĄ formę zapisu, np. słowo Bóg w oryginale u siebie pisze raz wielką, raz małą literą (co już, niestety, w naszych rygorach religijno-ortograficznych jest niedopuszczalne), używa masy wykrzykników nieledwie w każdej wypowiedzi swoich bohaterów (i to w przekładzie gołym okiem widać), po czym dalej następuje często pisownia niestandardowa dla nas-tradycjonalistów, w jednym akapicie ciągnie 2 odrębne wątki etc., etc.
Naturalnie, i mnie się zdarzają ort.int. wpadki - za co Czytelnika bardzo przepraszam - spacja wskakuje i wyskakuje, gdzie chce itp., itp... lecz trudno w wieku staruszki się nie potykać